„Grawitacja”
– Tess Gerritsen
Geolog, badający uskok
tektoniczny Rowu Galapagos, utknął w swoim batyskafie na ogromnej głębokości i…
STOP-KLATKA. Ciąg dalszy dzieje się dwa lata później, głównie w środowisku
kosmonautów z NASA i dość często na pokładzie międzynarodowej stacji
kosmicznej. Do tematu dramatu w batyskafie autorka wraca pod sam koniec
powieści, kiedy już wyjaśnia się „kto zabił”.
Głównych bohaterów jest dwoje:
pracująca dla NASA lekarka, doktor Emma Watson, trenująca właśnie do swojej
pierwszej wyprawy w kosmos, oraz jej mąż, też lekarz Jack McCallum,
rozgoryczony i zawiedziony, bo okazało się, że z powodu kamieni nerkowych on w
kosmos nie poleci. Emma i Jack kochają się tak bardzo, że właśnie się rozwodzą.
We wnętrzach międzynarodowej
stacji kosmicznej wykonywanych jest mnóstwo rozmaitych eksperymentów, niektóre
na zlecenie prywatnych korporacji, jeśli są w stanie słono zapłacić NASA,
jeszcze inne stanowią tajne projekty wojska. Jeden z eksperymentów wymknął się
spod kontroli i kosmonauci kolejno zapadają na nieznaną na ziemi chorobę,
powodującą makabryczną śmierć (uwaga na kliniczne opisy, są naprawdę… paskudne).
Naukowcy NASA, wojskowi,
cywilni i wszelkiej innej maści starają się odkryć, co się naprawdę dzieje i
wykombinować jakieś rozwiązanie, ratunek dla umierających w kosmosie ludzi; pojawia
się nawet przez moment podejrzenie o bioterroryzm, ale prawda okazuje się
oczywiście zupełnie inna.
Trzymającą w napięciu książkę,
przynajmniej w dwóch trzecich, bo dalej można się już bez wielkiego wysiłku
zacząć domyślać, jak poszczególne wątki będą się ze sobą splatać, polecono mi
jako thriller medyczny, cokolwiek
miałoby to znaczyć. Moim zdaniem jest to s-f z wątkiem sensacyjnym. Przyznaję,
że to mnie nieco zaskoczyło – po wcześniejszych lekturach książek tej autorki spodziewałem
się czegoś innego. Ale… było nieźle, warto przeczytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz