czwartek, 2 sierpnia 2018

Złe, małe i zielone z kosmosu


„Grawitacja” – Tess Gerritsen

Geolog, badający uskok tektoniczny Rowu Galapagos, utknął w swoim batyskafie na ogromnej głębokości i… STOP-KLATKA. Ciąg dalszy dzieje się dwa lata później, głównie w środowisku kosmonautów z NASA i dość często na pokładzie międzynarodowej stacji kosmicznej. Do tematu dramatu w batyskafie autorka wraca pod sam koniec powieści, kiedy już wyjaśnia się „kto zabił”.

Głównych bohaterów jest dwoje: pracująca dla NASA lekarka, doktor Emma Watson, trenująca właśnie do swojej pierwszej wyprawy w kosmos, oraz jej mąż, też lekarz Jack McCallum, rozgoryczony i zawiedziony, bo okazało się, że z powodu kamieni nerkowych on w kosmos nie poleci. Emma i Jack kochają się tak bardzo, że właśnie się rozwodzą.

We wnętrzach międzynarodowej stacji kosmicznej wykonywanych jest mnóstwo rozmaitych eksperymentów, niektóre na zlecenie prywatnych korporacji, jeśli są w stanie słono zapłacić NASA, jeszcze inne stanowią tajne projekty wojska. Jeden z eksperymentów wymknął się spod kontroli i kosmonauci kolejno zapadają na nieznaną na ziemi chorobę, powodującą makabryczną śmierć (uwaga na kliniczne opisy, są naprawdę… paskudne).

Naukowcy NASA, wojskowi, cywilni i wszelkiej innej maści starają się odkryć, co się naprawdę dzieje i wykombinować jakieś rozwiązanie, ratunek dla umierających w kosmosie ludzi; pojawia się nawet przez moment podejrzenie o bioterroryzm, ale prawda okazuje się oczywiście zupełnie inna.

Trzymającą w napięciu książkę, przynajmniej w dwóch trzecich, bo dalej można się już bez wielkiego wysiłku zacząć domyślać, jak poszczególne wątki będą się ze sobą splatać, polecono mi jako thriller medyczny, cokolwiek miałoby to znaczyć. Moim zdaniem jest to s-f z wątkiem sensacyjnym. Przyznaję, że to mnie nieco zaskoczyło – po wcześniejszych lekturach książek tej autorki spodziewałem się czegoś innego. Ale… było nieźle, warto przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz