poniedziałek, 29 października 2012

Alkoholik i odwykowa Farma

„Rehab” – Wiktor Osiatyński

W pierwszej połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia Wiktor Osiatyński, doktor habilitowany nauk prawnych, profesor Central European University w Budapeszcie, specjalista w zakresie prawa konstytucyjnego i historii doktryn polityczno-prawnych, wykładowca akademicki, feminista, pisarz i alkoholik, podczas pobytu w USA poddał się leczeniu odwykowemu w ośrodku, który nazywa Farmą.

„Rehab” nie jest pamiętnikiem; bohaterem książki – napisanej w trzeciej osobie liczby pojedynczej – jest alkoholik W., i jest to zbiór zapisków, notatek, przemyśleń, wniosków, dotyczących zarówno samego procesu terapeutycznego jak i osób, spraw i zdarzeń, z którymi autor na Farmie się zetknął. 

Opisany przez Osiatyńskiego model terapii odwykowej prawdopodobnie nigdy się w Polsce nie rozwinął, jednak pewności co do tego nie mam, bo może gdzieś tam, kiedyś były podejmowane jakieś próby. W związku z tym, że od czasu pobytu autora na Farmie minęło około trzydzieści lat, mało jest realne, by i tam terapię prowadzono w dokładnie taki sam sposób. A to z kolei oznacza, że „Rehab” dzisiaj, to raczej tylko ciekawostka – dawno, dawno temu, daleko, daleko stąd, tak to wyglądało – niż aktualna informacja o współczesnym leczeniu odwykowym alkoholików.

piątek, 26 października 2012

Alkoholika droga przez mękę

„Rehabilitacja” – Wiktor Osiatyński

Najpierw o bohaterze „Rehabilitacji” (a także „Rehab” i „Litacji”), alkoholiku W. Notatkę na temat „Litacji” zakończyłem zdaniem: Mam nadzieję, że W. kiedyś wreszcie przestanie cierpieć. Po trzydziestu sekundach lektury „Rehabilitacji” znalazłem takie oto przekonania dotyczące praktycznej realizacji Piątego Kroku AA: Ten krok polegał na tym, żeby podzielić się z drugim człowiekiem nie tylko wadami, ale i swoim bólem. Ten krok jako jedyny wymagał aktywnego uczestnictwa drugiej osoby, niekoniecznie alkoholika. Mógł być nim każdy, kto umie słuchać i stara się zrozumieć alkoholika. Słuchacz był w tym kroku najważniejszy, bo przecież samego siebie, a nawet Boga W. doskonale umiał oszukiwać. I jakoś zupełnie nie zdziwiło mnie, że W. za ten swój Piąty Krok, wyznany kapłanowi, musiał zapłacić sto pięćdziesiąt dolarów i nawet dostał za to pokwitowanie, ani to, że w ostatecznym rozrachunku całą tą operacją poczuł się oszukany. Nadzieja, o której wspomniałem wyżej, powoli rozwiewała się, bo dla alkoholika W. najwyraźniej jeszcze nie nadszedł czas końca cierpienia. Za to zadziwiająca, u człowieka o tak wielkiej sprawności intelektualnej, wydaje się niezdolność uświadomienia sobie, że WIEM, może nawet i ROZUMIEM, to jeszcze nie to samo co MAM.

A dalej, kolejne lata? Podobnie jak poprzednio – chaotyczna mieszanina wybranych i po swojemu interpretowanych elementów Programu 12 Kroków AA, jakichś podejrzanych poradników, terapii dla współuzależnionych dorosłych dzieci z domów dysfunkcyjnych, afirmacji, mityngów Anonimowych Obżartuchów, kurs na odwykowego terapeutę… A właśnie! Kolejny cytat ilustrujący problem, z którego alkoholik W. najwyraźniej dobrze zdawał sobie sprawę: Ale zamiar zostania profesjonalistą nie pozostał bez śladu. W. już nigdy nie czuł się jak zwykły alkoholik, zawsze myślał o jakiejś szczególnej odpowiedzialności za leczenie alkoholików w Polsce i w innych krajach. To przeświadczenie, które z czasem tylko się umocniło, na zawsze zmąciło jego zdolność do korzystania w pełni z dobrodziejstw AA.

Bohater „Rehabilitacji”, alkoholik W., sprawia wrażenie człowieka, u którego prawdziwe i niewątpliwie poważne problemy ujawniły się dopiero po odstawieniu alkoholu. I to też mnie nie dziwi, choć może być trudne do pojęcia dla kogoś, kto z tematem alkoholizmu nie zetknął się bliżej.

Po lekturze książki pewien znajomy wykorzystuje postać alkoholika W. do dowodzenia prawdziwości powiedzenia: do AA nie można być za głupim, ale można być za mądrym, jednak nadal się z nim nie zgadzam, bo uważam, że jeśli coś jest problemem i faktycznie stanowi przeszkodę, to nie mądrość czy nawet wiedza, ale intelektualna pycha.

W dwudziestym dziewiątym roku abstynencji i sześćdziesiątym pierwszym życia autor „Rehabilitacji” i alkoholik W. symbolicznie, może i faktycznie, stapiają się w jedną całość. Wiktor Osiatyński, alkoholik W. godzi się z własną przeszłością i samym sobą.

To teraz o samej książce. Choć mocno chaotyczna, jak życie jej głównego bohatera, jest ona, w pewnym sensie, całkiem niezła. Porusza wiele tematów, choćby kwestie szkolenia terapeutów w USA mnóstwo lat temu, zaburzeń odżywiania, hipoterapii, ADHD i wiele innych. Jednak najważniejsza wydaje się przestroga adresowana do uzależnionych, którą wyczytać mogą między wierszami: jeśli wreszcie nie zdobędziesz się na to, by stanąć w postawie pokory przed drugim alkoholikiem i poprosić go, aby pomógł ci i pokierował podczas poznawania oraz praktycznej realizacji Programu AA, będziesz pewnie w stanie utrzymać abstynencję całymi latami, może nawet do końca życia, jednak o prawdziwej satysfakcji z życia, zadowoleniu, spełnieniu, spokoju, trwałej pogodzie ducha – zapomnij. Bo stosowanie półśrodków, zamienników (kolejna terapia, kolejne warsztaty, kolejny poradnik, kolejna afirmacja; zadośćuczynienie dokonywane z obcymi kobietami zamiast z faktycznie skrzywdzonymi) niewiele daje, jeśli w ogóle cokolwiek i alkoholik nadal znajdować się będzie w punkcie zwrotnym życia…

Do zalet „Rehabilitacji” zaliczam też odwagę, szczerość i otwartość jej autora. Na zawsze pewnie pozostanę mu wdzięczny za książkę „Grzech czy choroba”, jednak swoje życie, wolałbym przeżyć zupełnie inaczej. Mimo, że sukcesów zawodowych trochę mu zazdroszczę.