sobota, 18 sierpnia 2007

Znów alkoholizm

"Alkoholizm i grzech, i choroba, i..." - Wiktor Osiatyński


Dawno, dawno temu Wiktor Osiatyński napisał książkę pod tytułem "Alkoholizm. Grzech czy choroba?". Wynikało z niej niezbicie, że alkoholizm jest chorobą, a nie grzechem. Po kilkunastu latach autor wrócił do tematu i obecnie twierdzi, że alkoholizm to zarówno choroba, jak i grzech, ale także coś jeszcze i stąd właśnie spójnik oraz trzy kropki kończące tytuł.

Do przewidzenia było, że to, czym jeszcze jest alkoholizm (poza grzechem i chorobą), jest najważniejsze.

Osiatyński uważa, że każdy alkoholik (a nawet każdy człowiek uzależniony od czegokolwiek) ma przede wszystkim pewien niedobór określonych umiejętności życiowych i tu właśnie tkwi przyczyna problemu - także z powrotem do zdrowia.

Autor, doktor nauk prawnych i socjologii, zawarł w swojej książce Program 12 Kroków Anonimowych Alkoholików, wraz z jego dość dokładnym omówieniem i wskazówkami odnośnie do praktycznej realizacji, będący skutecznym narzędziem leczenia alkoholizmu na całym świecie. Na tym właśnie programie opierają się prawie wszystkie nowoczesne terapie uzależnień.

Co ciekawe, Osiatyński dowodzi, że Program 12 Kroków AA bardzo dobrze sprawdza się także przy innych uzależnieniach, a nawet w przypadku zaburzeń zupełnie innego typu, na przykład w depresjach czy niektórych nerwicach. I to właśnie czyni z tej książki pozycję wartą uwagi.


czwartek, 16 sierpnia 2007

Fotografia i życie

"Całe życie z fotografią" - Janina Mierzecka


Moim zdaniem to kapitalna książka, dla niewielkiego grona odbiorców. Nie wystarczy lubić biografie, aby czytać Mierzecką. "Całe życie z fotografią" adresowane jest do ludzi, którzy fotografią się pasjonują i o jej dziejach coś już wiedzą.

Wiele jest tam opisów rozwiązań czysto technicznych i procesów artystycznych najprawdopodobniej znanych już tylko nielicznym. Wiele jest tam nazwisk, które znane są tylko czytelnikom interesującym się historią fotografii (Bułhak, Dederko, Mikolasch, Świtkowski); relacje między nimi, antagonizmy pomiędzy środowiskami lwowskim i wileńskim, są ważnym elementem tej historii.

Tytuł znakomicie charakteryzuje klimat książki. Dla Mierzeckiej (w książce) liczy się po pierwsze, fotografia, po drugie, fotografia, po trzecie, fotografia... Potem długo, długo nic i wreszcie gdzieś tam na końcu jest jakiś mąż, jakieś dzieci, jakiś dom. Ale może tak trzeba, żeby w wybranej dziedzinie naprawdę stać się KIMŚ...


Chłopcy z ferajny

"Chłopcy z ferajny" - Nicholas Pileggi


To już nie jest uroczy, malowniczy i jakże naiwny romantyzm "Ojca chrzestnego", to są fakty. Przerażające, zdumiewające, często wręcz nieprawdopodobne. Czytając "Chłopców z ferajny" wiele razy zastanawiałem się na istnieniem równoległych światów, zastanawiałem się też, czy to wszystko dzieje się tylko gdzieś daleko, w jakiejś odległej Ameryce.

W każdym razie książka tak dobra jak "Zdradzeni" Sama i Chucka Giancanów, a może i lepsza.


Dominikana Trujillo

"Ciudad Trujillo" - Andrzej Wydrzyński


Wydawca książki na okładce zamieścił cytat artykułu Marka Rymuszki z "Prawa i Życia" z 1979 roku, według którego "Ciudad Trujillo na głowę bije »Dzień Szakala«"*. No cóż... Rzecz gustu.

"Ciudad Trujillo" (początkowo tytuł brzmiał "Ostatnia noc w Ciudad Trujillo") Wydrzyński skończył pisać w maju lub czerwcu 1961 roku. I niewątpliwie wtedy takich książek było bardzo niewiele, a napisanych przez autorów polskich chyba wcale. To plus.

Kiedy czytałem ją pierwszy raz, jako nastolatek - byłem zachwycony. Kiedy wróciłem do niej po latach, bo jak by nie patrzeć, to kapitalne czytadło i nawet znając zakończenie można je czytać wiele razy, miałem już także inne spostrzeżenia. Wydawało mi się, że książka o reżimie rodziny Trujillo w Dominikanie miała być ripostą, odpowiedzią: "Mówicie, że komuna zła, że reżim? To ja wam pokażę prawdziwy reżim!".

Jak już wspomniałem, czytadło znakomite. Nawet teraz. Czy jednak faktycznie tak to było w Dominikanie?

Nie porównywałbym Wydrzyńskiego do Forsytha.
Katarzyny Grocholi do Balzaka też nie porównuję.


Japońskie duchy

"Kwaidan: Opowieści niezwykłe" - Lafcadio Hearn


"Kwaidan" to zbiór opowieści niesamowitych, opowieści grozy. Jest w nim o demonach, upiorach i innych straszydłach, które napotkać można było w Japonii w czasach samurajów.

Lafcadio Hearn (Koizumi Yakumo) najprawdopodobniej spisał je z zasłyszanych opowieści i ustnych przekazów. O tym, że wykonał bardzo dobrą robotę, świadczy fakt, że w przedmowie do tokijskiego wydania napisano, że książka jest "tak japońska, jak haiku".

Po czternastoletnim pobycie w Japonii Lafcadio Hearn umierał jako... japoński pisarz narodowy.

W książce "Kwaidan" oprócz opowieści grozy znaleźć można także niewielki dział zatytułowany "Studia o owadach", a w nim kilkanaście uroczych haiku w wersji polskiej i oryginalnej.

Jeśli chciałbym "Kwaidan" porównać do innych znanych mi dzieł, to wybrałbym "Balladę o Narajamie" i "Dziwne historie o upiorach z latarnią w kształcie piwonii".


Obozowe czasy

"Czy świadek szuka zemsty?" - Danuta Brzosko-Mędryk


Autorka "Nieba bez ptaków" i "Matyldy" w roku 1972 została zaproszona przez Urząd Imigracji i Naturalizacji w Nowym Jorku do złożenia zeznań w toczącym się tam procesie byłej strażniczki z Majdanka, Herminy Braunsteiner.

Przeżycia związane z procesem (po ekstradycji oskarżonej do RFN proces toczył się dalej w Düsseldorfie) są treścią "Czy świadek szuka zemsty". Ale nie tylko. Wiele miejsca autorka poświęca samemu procesowi i, co może najważniejsze, postawom oskarżonych i ich obrońców oraz reakcjom osób postronnych.

W sumie całkiem niezły kawałek "obozowej opowieści", dla tych, którzy lubią taką tematykę.


Nie tylko Windows

"Gra w krzemowe kości" - Po Bronson


W zasadzie przyzwyczaiłem się już, że książki biograficzne o ludziach czy firmach z branży komputerowej ograniczają się właściwie do twórców popularnego oprogramowania. Oczywiście Bill Gates i Microsoft, oczywiście Linus Torvalds i Linux, oczywiście Steve Wozniak i Apple...

Z książki Po Bronsona dowiedziałem się, że Dolina Krzemowa pełna jest firm i ludzi, którzy z systemami operacyjnymi, edytorami tekstu, bazami danych, przeglądarkami www nie mają nic, albo niewiele, wspólnego. Często są to w równej mierze zarówno elektronicy, jak i programiści - na przykład projektują i programują procesory.

Walka o przetrwanie na tym rynku, batalie z inwestorami o wprowadzenie lepszych i tańszych wyrobów, strategia labolatoriów badawczych i tak dalej, to dotąd był dla mnie świat zupełnie nieznany.

Po Bronson nie ma może tak lekkiego pióra jak James Wallance (współautor książki "Bill Gates i jego imperium Microsoft"), ale niewątpliwie dzięki "Grze..." dowiedziałem się wielu bardzo ciekawych, nowych rzeczy.


Zbiór piciorysów

"Jak feniks z butelki: Rozmowy z alkoholikami" - Wojciech Maziarski


Wśród ludzi "z branży", lekarzy, psychologów, terapeutów i samych niepijących alkoholików, takie opowieści zwykło się nazywać piciorysami. Bo też i przez kilkanaście lub kilkadziesiąt lat w życiu osoby uzależnionej nie było nic ważniejszego od picia.

"Jak feniks z butelki" to zbiór piciorysów. Niepijący już alkoholicy opowiadają o swoich doświadczeniach i przeżyciach z czasów picia nałogowego oraz z początków leczenia odwykowego. Są to historie jedyne w swoim rodzaju; momentami byłyby śmieszne... gdyby nie były tak tragiczne.

Godna polecenia egzotyka, która dzieje się obok nas każdego dnia.


Jak tak można!?

"Jak tak można!? Bez charakteru! Bez odwagi! Bez sumienia!" - Laura Schlessinger


Gdybym miał określić tę książkę jednym słowem, to pewnie brzmiałoby ono: "bezkompromisowa".

"Gdyby to człowiek wiedział..." Ileż to razy w życiu słyszałem takie słowa? Ile razy sam je wypowiadałem...

Autorka bezwzględnie udowania czytelnikowi, że w 99,99% przypadków konsekwencje naszych decyzji, postanowień i wyborów były do przewidzenia. Jeśli jednak wybieramy źle, to jest to tylko nasza wina i tylko my powinniśmy ponosić za to odpowiedzialność.

Jeden z kilkudziesięciu przykładów mówi o zdradzie. Jeśli zdecydowałem się zdradzić żonę (atmosfera w sanatorium, okazja, nie mogłem się oprzeć itp.) to, kiedy rozleci mi się z tego powodu małżeństwo, dzieci ciężko będą przeżywały rozwód rodziców i w konsekwencji stracę z nimi kontakt, wpadnę w długi z powodu konieczności płacenia wysokich alimentów - nie powinienem mówić: „gdyby człowiek wiedział...”

„Człowiek” bardzo dobrze wiedział, że żony nie należy zdradzać. „Człowiek” nie ma 6 lat i zdaje sobie sprawę, czym się takie historie mogą skończyć. Ale jeśli „człowiekowi” się bezpodstawnie ubrdało, że takie rzeczy zdarzają się wszystkim innym wokół, ale jemu nie, to niech teraz płaci za swoją głupotę.

I o tym właśnie jest ta książka: o naszej głupocie, o konsekwencjach tejże i o sposobach dokonywania mądrych i właściwych wyborów.


Życie z facetem

"Jak wytrzymać z mężczyzną" - Joanna Chmielewska


Kilka lat temu zasypani zostaliśmy poradnikami wszelakiego rodzaju w stylu: jak stać się mądrym, sławnym i bogatym, jak rozkochać w sobie stu mężczyzn, jak podporządkować sobie szefa, jak być doskonałym ojcem, mężem, dzieckiem, kochankiem, kucharzem, itd., itd., itd. Większość z nich miała ogromne powodzenie na tzw. zachodzie ("Zachód" w opinii przeciętnego Polaka obejmuje też USA), ale... 30-40 lat wcześniej.

To jednak inna historia.

Do dziś nie wiem, jaki cel miała Chmielewska pisząc "Jak wytrzymać ze współczesną kobietą" i "Jak wytrzymać z mężczyzną". Czy zwyczajnie i po prostu chciała zarobić na modzie i obowiązującym trendzie? Czy może wierzyła, że ma faktycznie jakieś predyspozycje do pisania takich poradników? Nie mam pojęcia...

W każdym razie wyszło jej coś dziwnego. Kupka ogólnikowych porad dla kobiet i mężczyzn w związkach plus odrobina humoru tu i ówdzie.

Humoru za mało, żeby całość potraktować jak żart, pastisz czy krytykę gatunku, a porady zbyt płytkie, by z nich skorzystać w poważnych sytuacjach życiowych. Tym niemniej jedno i drugie "dzieło" czyta się dość gładko i w tym chyba jedyna jego zaleta.

To, co napisałem powyżej, znakomicie się też nadaje do wklejenia pod "Jak wytrzymać ze współczesną kobietą". To kolejna taka rewelacja Chmielewskiej.


To tylko diabeł

"Jesteś tylko diabłem" - Joe Alex (Słomczyński Maciej)


Pierwszy kryminał Joe Alexa z Joe Alexem w roli głównej, jaki wpadł mi w ręce. Fascynująca i, wydawać by się mogło, całkowicie nierozwiązywalna zagadka; bardzo dobry warsztat pisarski, egzotyczne miejsce akcji - czego chcieć więcej?

Mimo że przecież pamiętałem ,"kto zabił", do lektury tej książki wracałem kilka razy. A to już coś znaczy. :-)


Uroki eutanazji

"Kuszenie świętego Antoniego" - Maria Starzyńska


Starsza kobieta po wypadku samochodowym w stanie śpiączki trafia do szpitala. Po pewnym czasie okazuje się, że o wyleczeniu jej właściwie nie ma mowy, można podtrzymywać funkcje życiowe organizmu, ale na obecny stan wiedzy medycznej... Roślina.

Syn pacjentki, Bardzo Ważna Osoba z nie całkiem jasnymi interesami, podejmuje heroiczną decyzję: sam, podczas odwiedzin, odłącza matkę od urządzeń. Następnie spokojnie oddaje się w ręce władz.

Przerwał jej cierpienia i pomógł odejść w spokoju? Morderca? Zabił własną matkę? Zdania są podzielone.

Bardzo Ważna Osoba zostaje przez sąd oczyszczona z zarzutów, a to staje się precedensem, który w konsekwencji doprowadza do uchwalenia przepisów o eutanazji.

I o tym właśnie jest ta książka: co by było, gdyby zalegalizowano eutanazję? Prawdę mówiąc, jest to wizja dość koszmarna i... bardziej przygnębiająca niż przerażająca.


Zakochani, samotni

"Książka kucharska dla samotnych i zakochanych" - Maria Lemnis & Henryk Vitry


Weź gicz cielęcą... tak czasem zaczynały się przepisy w "Kuchni Polskiej". Co to jest gicz cielęca? Gdzie miałbym coś takiego dostać? A jakbym już dostał i przyrządził, to kto by to potem jadł przez dwa tygodnie?

"Książka kucharska dla samotnych i zakochanych" jest zbiorem przepisów prostych, łatwych, dla 1-2 osób i niezajmujących pół dnia. Znakomity pomysł dla kogoś, kto nie kocha gotowania jako sztuki dla sztuki, kogoś, kto nie chce spędzać w kuchni całych godzin, kogoś, kto lubi dobrze zjeść, ale nie chce przeznaczać na to zbyt wiele czasu, uwagi, a także pieniędzy.


Polscy doliniarze

"Kryptonim Karły" - Janusz Kołodziejski


Plus:
Kryminał o dość specyficznej tematyce. Do dziś nie ma takich wiele. Rzecz dzieje się głównie wśród doliniarzy - specjalistów od kradzieży kieszonkowych. I jeśli piszę o specjalistach, to dokładnie tak należy to rozumieć - to nie prymitywni osiłkowie wyrywający torebki, to artyści w swoim fachu.

Minus:
Tytułowe karły to bohaterowie książki, doliniarze, złodzieje. Bo przecież w socjalizmie skłonność do naruszania prawa karłowacieje i zanika. Momentami irytująca propaganda socjalistyczna.


Koszerny kozak

"Koszerny kozak" - Wiech (właśc. Wiechecki Stefan)


Charakterystyczny dla Wiecha styl i kilkadziesiąt skrzących się humorem historyjek (felietonów, satyr) o warszawskich Żydach, którzy z tłumu zwyczajnych obywateli wyróżnili się takim lub innym "kozakowaniem". Najczęściej trafiali przed sąd grodzki z powodu drobnej kradzieży, awantury po pijanemu, niezapłaconego rachunku itp. Z banalnych na ogół wydarzeń Wiech potrafił zmajstrować przezabawną historyjkę.

Ostatni z sześciu przedwojennych zbiorków Wiecha i właściwie ostatni, którego bohaterami byli... obywatele polscy wyznania mojżeszowego.

80% twórczości Wiecha przypada na lata powojenne, ale wtedy nie pisał on już o Żydach - holokaust zrobił swoje.


Konkwista Łysiaka

"Konkwista" - Waldemar Łysiak


Do szefa wielkiej międzynarodowej firmy dociera wieść o bogatych złożach mineralnych w jednym z biedniutkich krajów piątego czy dziewiątego świata.

Porozumieć z istniejącym rządem raczej się nie uda, więc... firma organizuje przewrót, w efekcie którego do władzy ma dojść człowiek, z którym można się będzie dogadać. Ba, z którym już się dogadano: za władzę w państwie odda koncesję na wydobycie prawie darmo.

Czy Łysiak opisywał jakieś konkretne wydarzenie? Raczej nie - choć różnie spekulowano na ten temat (interwencjonizm sowiecki, amerykański, korporacyjny). Natomiast faktem jest, że takich lub podobnych interwencji wielkie firmy (np. United Fruits) przeprowadziły wiele. Zwłaszcza w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Czemu trudno się dziwić, zważywszy na to, że przychody wielu przedsiębiorstw znacznie przekraczały budżet takich właśnie nowych, niewielkich krajów - głównie afrykańskich.

Znakomity warsztat pisarski. Kapitalne połączenie literatury sensacyjnej z przygodową. Jeśli niepotrzebnie nie doszukiwać się w "Konkwiście" treści, których tam nie ma, można się przy niej świetnie bawić.


Przegrane życie

"Kolumbowie rocznik 20" - Roman Bratny


Rok urodzenia? 192... Konsekwencje tego faktu? Druga wojna światowa wpisana w młodość i dorastanie.

A kiedy wojna się skończyła, wbrew pozorom nie zrobiło się łatwiej. Wręcz przeciwnie. Kolejne trudne wybory, kolejne decyzje, następne konsekwencje wyborów dokonanych nieco wcześniej, za okupacji. Tak czy owak - przechlapane.

Pamiętam też serial. Nie był tak dołujący jak książka, bo tej, mimo że uważam ją za wspaniałą literaturę, czytać już więcej nie chcę. W miarę upływu lat coraz gorzej znoszę historie, które tak beznadziejnie źle się kończą.


Mafia w Paryżu

"Klan Sycylijczyków" - Auguste Le Breton


Dość ciekawa, w sensie literackim, próba przeniesienia mafii na grunt francuski. I w sumie można powiedzieć, że udana.

Francuski przestępca o pseudonimie Gruby Piętaszek w więzieniu oczekuje na proces i nieuniknioną karę główną. Jedyną jego szansą jest zainteresowanie sycylijskiej rodziny mafijnej (osiadłej w Paryżu) zbiorem znaczków o wielkiej wartości i planem Wielkiego Skoku.

Sycylijczycy wchodzą w ten układ. Organizują ucieczkę z więzienia i decydują się zrealizować Wielki Skok.

Problemy zaczynają się w chwili, gdy Francuz postanawia uwieść żonę jednego z Sycylijczyków.

(W filmie o tym samym tytule Grubego Piętaszka grał Alain Delon, co mocno kłóciło mi się z książkowym wizerunkiem tej postaci).


Zajmij się sobą!

"Koniec współuzależnienia" - Melody Beattie


Moim zdaniem najlepsza książka na ten temat. Od lat wznawiana w wielu krajach i zawsze z taką samą okładką: kajdanki, z których jedna "obrączka" jest zamknięta, a druga otwarta.

Ogólnie rzecz biorąc, tematyka dotyczy związków, w których jeden z partnerów jest alkoholikiem/alkoholiczką.

Trzeźwy partner, zaangażowany uczuciowo, stara się walczyć o związek, pomóc alkoholikowi/alkoholiczce wyjść z nałogu, powstrzymać destrukcję. W bardzo wielu przypadkach jego/jej zaangażowanie w te działania zmieniają się w chorobę, którą początkowo nazywano koalkoholizmem, a ostatnio współuzależnieniem.

Paradoksalne jest to, że kiedy znika alkoholik (śmierć, rozwód, przeprowadzka, itp.), współuzależnienie jako objaw chorobowy (a przynajmniej objaw pewnej dysfunkcji) u drugiego z partnerów nie mija samo z siebie.

Ostatnimi czasy "Koniec współuzależnienia" polecany jest nie tylko żonom alkoholików, ale na przykład nadopiekuńczym matkom, próbującym kontrolować życie swoich dorosłych lub dorastających dzieci.


101 kocich pytań

"101 pytań, które twój kot zadałby weterynarzowi, gdyby umiał mówić" - Bruce Fogle


Czym żywić, gdzie ustawić kuwetę i czym ją wypełnić, to banalne rady dla początkujących - można je znaleźć w dziesiątkach prostych poradników.

W "101 pytań..." chodzi o coś więcej. W bardzo przystępnej, a jednocześnie zabawnej formie zawarto tu sporo wiedzy o potrzebach kota, o sposobach i metodach komunikacji z tym zwierzęciem, o potrzebie kompromisów, gdy chcemy wziąć je do domu i o stu innych rzeczach, które może nie są aż tak niezbędne do hodowli kota w domu, ale niewątpliwie są konieczne, jeśli chcemy mieć przyjaciela i członka rodziny.

O kupnie psa mówi się, że jest to jedyna metoda zdobycia przyjaciela za pieniądze. Ale kota bierze się do domu, żeby mieć kogo kochać.


Piciorys wspaniały

"Picie: Opowieść o miłości" - Caroline Knapp


Każdy alkoholik przestaje kiedyś pić. Niektórym udaje się to jeszcze za życia. A z tych kilku procent, którzy byli w stanie przerwać tę koszmarną destrukcję, czasem ktoś napisze o swoim życiu i piciu, napisze swój piciorys.

Piciorysy rzadko osiągają rozmiary powieści. Alkoholicy (niepijący) rzadko mają zawodowe przygotowanie do pisania. Tym większa zasługa Caroline Knapp - jej piciorys jest najlepszym, jaki znam, zwłaszcza że dotyczy tematu, który całkiem niedawno był tabu: alkoholizmu kobiet.


Raz w Skiroławkach

"Raz w roku w Skiroławkach" - Zbigniew Nienacki


Kiedy kolejny raz, gdy w jakimś tam towarzystwie padło hasło "Skiroławki", kilka osób nerwowo zachichotało, a jedna, odważniejsza widać, upewniła się, że "to ta?... gdzie wszyscy ze wszystkimi, w stodole... jak zwierzęta?" - ręce mi opadły.

W "Raz w roku w Skiroławkach" erotyka jest obecna - fakt. Jest jej prawie tak dużo, jak w życiu normalnego, zdrowego człowieka. Ja bym stawiał na jakieś 7,3%.

Moje wydanie ma 492 strony łącznie, w obu tomach. Oznacza to, że ok. 455 stron jest o czymś zupełnie innym niż seks. Na przykład o psychice ludzkiej, o różnorodności i ogromnym bogactwie relacji pomiędzy ludźmi, o ich związkach z przyrodą i... ówczesną władzą, o elementarnie rozumianej sprawiedliwości i uczciwości, o winie i odkupieniu, o odpowiedzialności i honorze, o...

Ja tak mogę długo. Bo ta książka jest o bardzo, bardzo wielu rzeczach. Rzeczach, które warto zrozumieć, poznać, przeżyć...

Wracam do "Skiroławek" co kilka lat. I, jak zawsze, bardziej mnie interesują skomplikowane relacje komendanta posterunku MO z proboszczem, albo sposoby i metody zdobywania autorytetu na wsi, niż tych kilkanaście "momentów".


O Poświatowskiej

"Nierozważna i nieromantyczna: o Halinie Poświatowskiej" - Grażyna Borkowska


Do Poświatowskiej mam stosunek taki nieco dziwny. Bardzo lubię Poświatowską i zupełnie nie trafiają do mnie jej wiersze. :-)

"Nierozważna i nieromantyczna" to w pewnym sensie biografia poetki. Choć ja bym to raczej nazwał literacką opowieścią o jej życiu. Wiele tu osobistych przeżyć Poświatowskiej, ale brak informacji o tym, że nie zawsze miała ona na imię Halina, że zmieniała imię - czegoś takiego dobry biograf nie powinien przeoczyć. Mamy tu za to obszerny rozdział traktujący o związkach matek z córkami (pisarkami) od połowy wieku XIX do dziś. Itd. Itp.

Zatem jeśli jest to biografia, to taka troszkę inna niż wszystkie.

Oczywiście warta przeczytania, aczkolwiek osoby interesujące się Poświatowską zachęcałbym do sięgnięcia także po inne o niej książki.


Szuler pokonany

"Wielki Szu" - Jan Purzycki


Na okładce książki napisano o Purzyckim, że jest autorem scenariuszy filmów: "Przypadki Piotra S." i "Wielki Szu". W dalszym ciągu jednak nie wiem, czy książkę napisał na podstawie swojego scenariusza, czy scenariusz na podstawie swojej książki. Wydaje mi się, że to pierwsze, ale...

W każdym razie książka zawiera nieco więcej wątków i elementów niż film. I jest rewelacyjna!

Akcja rozgrywa się w czasach "komuny" (przełom lat 70. i 80.), ale nie ma to żadnego znaczenia - bohaterowie żyją jakby we własnym, zamkniętym i odizolowanym od rzeczywistości świecie. Świecie pokerowych graczy, waluciarzy, szulerów.

Królem wśród nich jest Wielki Szu - Wielki Szuler. Mistrz pokera i natury ludzkiej, człowiek, który, jeśli tylko zechce - zawsze wygrywa. Ale Wielki Szu jest już zmęczony, nie cieszą go już wygrane, zaczyna rozumieć, że tego, co najważniejsze, nie da się wygrać w pokera.

Wielki Szu spotyka swego następcę i...


W co grają ludzie

"W co grają ludzie: Psychologia stosunków międzyludzkich" - Eric Berne


W tytule książki słowo "grają" użyte jest w rozumieniu psychologicznym - pewnego typu relacje między ludźmi nazywane są w psychologii "grą" - jest to jedna z koncepcji. Owe "gry", z pozoru niezrozumiałe i, wydawałoby się, bezsensowne, znakomicie tłumaczy i wyjaśnia analiza transakcyjna - to kolejny fachowy termin psychologiczny.

Zatem książka "W co grają ludzie" na gruncie analizy transakcyjnej wyjaśnia pewne typy relacji między ludźmi-uczestnikami "gry".

Czy czasem, obserwując znajomą rodzinę, zdarza Ci się zastanawiać, jak oni tak mogą żyć? jak ona/on to wytrzymuje? czemu ten związek trwa? Jeśli coś takiego sobie przypominasz, to najprawdopodobniej obserwowałeś "grę". I, wbrew pozorom i temu, co Ci się wydaje, każdy z jej uczestników osiąga dzięki niej pewne swoiste korzyści - czasem nie zdając sobie nawet z tego sprawy.

Książka składa się jakby z dwóch części. Pierwsza to czysta teoria psychologiczna - może być dość trudna w odbiorze dla laika. W drugiej jednak autor opisuje większość znanych w psychologii gier, wyjaśnia ich mechanizmy właśnie za pomocą analizy transakcyjnej, i ta jest napisana językiem przystępnym i zrozumiałym. Co ważne, zawiera też wskazówki i sugestie, jak nie dać się wciągnąć w cudzą "grę".


Żegnaj Grosvenor

"Żegnaj Grosvenor Square" - Francis Clifford


Pierwsza książka Clifforda, która wpadła mi w ręce. I chyba jedna z lepszych, a czytałem prawdopodobnie wszystkie.

W hotelu Shelly uzbrojony bandyta bierze zakładników. Banalny początek, ale... Jak to u Clifforda, nie jest ważna jedynie sama akcja, istotni są uczestnicy wydarzeń, ich zachowanie, sposób myślenia, reakcje, uczucia. Zresztą przedstawia ich dość dokładnie.

Cały czas miałem wrażenie, że coś tu jest nie tak, że jakby między wierszami dzieje się coś jeszcze, coś, czego na razie nie widzę. I miałem rację. Końcówka jest tak nieprawdopodobna, że aż dech zapiera.


Stany świadomości

"Ślepa sowa" - Sadegh Hedajat


Skromny malarz ghalamdanów (to taka kasetka na przybory do pisania, piórnik), postanawia opisać swoje, dość skomplikowane, stany psychiczne, które... A właśnie! Czy pojawiły się w odpowiedzi na niesamowite zdarzenia, jakie go spotkały? Czy może jego psychika kreowała nierealne wydarzenia?

Człowiek ten na ghalamdanach maluje zawsze ten sam motyw: starca pod krzewem i kobietę z kwiatem lotosu. Pewnego razu scenkę tę obserwuje w szczelinie wywietrznika swojej chaty. Następnie kobieta z kwiatem lotosu pojawia się w domu malarza. A kiedy jeszcze okazuje się, że jest martwa...


Odwyk narkomana

"Rok w Monarze" - Wojciech Wanat


Chciałem napisać, że jest to książka niesamowita, bo... ale pomyślałem, że przecież możliwe jest, że to tylko ja odbieram ją w taki, dość specyficzny, sposób.

Autor, narkoman, opisuje swój roczny pobyt w ośrodku Monaru w Głoskowie (jeden z najstarszych, jeśli nie pierwszy, z prawie 30-letnimi tradycjami). Przekaz oficjalny wygląda mniej więcej tak: Głosków jest miejscem wspaniałym, uratował mi życie, mądre i przemyślane zasady, wszystko jest tu dla mnie, a nic przeciwko mnie, ogrom ciepła, życzliwości i zrozumienia, uczciwość, odpowiedzialność, zaangażowanie, itd. w tym stylu.

Ale jest też inna treść książki Wanata, z której wynika, że przynajmniej niektóre ośrodki Monaru to miejsca, gdzie dokonuje się totalnej dezintegracji osobowości, niszczy, upokarza ludzi i jeśli potrafią się po czymś takim pozbierać, to narkotyki są już małym problemem. Wspomina, jak to w cudownym i wspaniałym Głoskowie nie potrafił pogodzić się z rozdźwiękiem między tym, co ludzie mówili w społeczności, a tym, co robili poza nią, miał problemy z klikami, koteriami i układami, opisuje wymuszanie na nowych kuracjuszach, by dzielili się ze starszyzną zawartością otrzymanych od rodziny paczek, napomyka o dziewczynie, która Monar skończyła, ćpać przestała, ale... kolejne dziesięć lat leczyła się z Monaru. Trochę "dziwnie" mi się zrobiło, kiedy czytałem o karach za to, że... nie lubi hip-hopu (jak podobno wszyscy) i za to, że się wywyższa, bo nie chce oglądać filmów z Arnoldem i Sylwestrem.

Można by powiedzieć, że autor stara się przedstawić różne aspekty życia w ośrodku odwykowym, ale ja mam inne wrażenie: cały czas wydaje mi się, że Wojciech Wanat chciał napisać jedno, a co chwilę, niechcący, a może nieświadomie, wyłaziło mu drugie.

W każdym razie uważam "Rok w Monarze" za niezłą książkę. I to pomimo pewnych braków stylistycznych czy problemów z chronologią. Literatura przez duże "L" to to nie jest, ale przeczytać warto.

W związku ze sprzecznymi przekazami trudno jest w sumie dowiedzieć się z niej, jak faktycznie jest w Monarze, ale jakiś obraz można sobie wyrobić. Ostatecznie opinie o takim miejscu z natury zawsze pozostaną subiektywne.


Flaki, krew, mózg

"Gestapo" - Sven Hassel


Kolejna książka Hassela i kolejna okazja, żeby porozmyślać nad ewolucją literatury wojennej. Patetyczne i bombastyczne epopeje wojenne z dywizjami w roli głównej (ZSRR), ciepłe, znajome i siermiężne nieco bohaterstwo polskich autorów, przygodowo-sensacyjna wojna McLeana lub zwariowana komedia typu "Złoto dla zuchwałych" (USA).

Książki Hassela to zupełnie inna klasa. Przerażająca brutalność i okrucieństwo. Zabijanie bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia, bez konieczności, jaką jest na przykład atak frontowy i "albo on, albo ja"; zabijanie... z przyjemnością i satysfakcją.

Płeć? Wiek? Rosjanie? Polacy? Grecy? Swoi? A co za różnica?! Jesteśmy żołnierzami! Gdyby wszyscy inni niemieccy żołnierze postępowali tak samo - Niemcy wygrałyby wojnę!

Kieszenie pełne wyrwanych trupom złotych zębów, handel narkotykami, alkoholem, kobietami i wyposażeniem kradzionym z własnych magazynów. Ulubiona, własnej produkcji garota, albo specjalny nóż kaukaskich górali, którym tak wygodnie i tak pewnie podrzyna się gardła...

Jakże inny obraz niemieckiego żołnierza i niemieckiej wojny od tego, którym latami karmił nas Remarque.


Filozofia dziecka

"Metafizyka rur" - Amélie Nothomb


Książką pani Nothomb pod tytułem "Z pokorą i uniżeniem" byłem zachwycony. O ile można nazwać książką broszurkę, która z powodzeniem mogłaby być rozdziałem w prawdziwej książce - zbiorze nowel czy opowiadań na przykład. W każdym razie podobała mi się bardzo, zwłaszcza że interesuję się Japonią i Japończykami.

Kiedy tylko "Metafizyka rur" wpadła mi w ręce w bibliotece, pędem wracałem do domu, byle szybciej zacząć ją czytać.

Rozczarowanie było bolesne. Pseudonaukowe gaworzenie zdziecinniałego profesora filozofii miałoby pewnie więcej sensu niż "Metafizyka...".

Japonii tam właściwie nie ma, a kilkadziesiąt stron mętnych rozważań na temat przyjmowania pokarmu, a następnie wydalania, jakoś mnie nie zachwyciło.

Od urodzenia jesteśmy egocentrykami? No oczywiście, że jesteśmy. Świat dziecka kręci się wokół niego samego i dopiero dzięki wychowaniu staje się ono istotą społeczną.

Pani Nothomb, opisując takie i podobne rewelacje, z pozycji niemowlaka zresztą, "Ameryki nie odkryła".

Do tego język ciężkawy, bez polotu... Szkoda.

Jeśli książka zarobiła u mnie dwa punkty - a powinna mniej - to tylko przez sentyment do "Pokory i uniżenia".


Życiowa filozofia

"Zmiana" - Robert Hellenga


Okładka w delikatnych, pastelowych barwach (złośliwi twierdzą, że mdłych i nijakich), nieznany mi wcześniej autor, niewiele mówiący tytuł... Mało brakowało, a przegapiłbym książkę, której poszukiwałem, która była mi potrzebna.

Och! Oczywiście o tym, że to jest właśnie TO, przekonałem się, dopiero gdy zacząłem czytać, tym niemniej bardzo się cieszę, że jednak nie przegapiłem.

Dom, dzieci, firma, zdrowie, problemy szwagra, szef... sto spraw, jakie na głowie ma codziennie większość z nas. W tym bałaganie i chaosie trzy kartki "Zmiany" zapewniły mi spokój, pogodę ducha i zgodę na świat.

Fabułę "Zmiany" prezentuje tekst z okładki (wyd. Galaktyka, 2006), ale zadziwiające jest to, że siłą tej powieści nie jest fabuła. Magia książki to jej klimat. Klimat, który w jakiś cudowny sposób udziela się czytelnikowi, tworzy nastrój, skłania do przemyśleń - i znów nie nad fabułą, ale nad własnym życiem.

Ktoś ze znajomych doszukał się w "Zmianie" podobieństw czy związków ze "Światem Zofii". Ależ skądże! "Świat Zofii" w porównaniu ze "Zmianą" jest jedynie nużąco-szkolnym wykładem na temat historii filozofii, jej nurtów i kierunków.

Hellenga napisał książkę o najistotniejszej istocie filozofii, o jej najgłębszym sensie: kim jestem? co ja tutaj robię? czy to ma sens? czym jest miłość?

Gdyby to był utwór muzyczny, użyłbym określenia "muzyka, która delikatnie się sączy i wnika w duszę".

Jeśli znasz Desideratę, to to jest właśnie ten klimat, ta atmosfera, ten duch...


Sztylet Leonarda

"Sztylet Medyceuszy" - Cameron West


Konstrukcja tej, całkiem niezłej, powieści sensacyjnej przypomina jako żywo twórczość Dana Browna ("Kod Leonarda da Vinci") lub Artura Péreza-Revertego ("Klub Dumas", "Szachownica flamandzka"). Zagadka sprzed pięciu wieków przeradza się w czasach obecnych w kryminalną, sensacyjną i momentami dość krwawą intrygę.

Zaginiony sztylet Leonarda da Vinci, tajemnica niezwykłego stopu, niesamowicie sprawny kaskader filmowy w roli glównej, tajne służby, szaleńcy opanowani wizją superbroni, wielka miłość...

Dobra rozrywka na deszczowy weekend.


Księga zamachów

"Z księgi zamachów" - Władysław Pawlak


Aldo Moro, Gabriel Narutowicz, Martin Luter King, John F. Kennedy, Mahatma Gandhi, Gibraltar, monachijska piwiarnia... miejsca, ludzie, wydarzenia, fakty, przypuszczenia.

Od zamachów, morderstw politycznych oraz tych, których motywy po dzień dzisiejszy nie są jasne, minęły już dziesiątki lat. Jedne wyjaśniono, inne nadal budzą wątpliwości.

Władysław Pawlak napisał kilkanaście streszczeń lub podsumowań takich właśnie historycznych spraw. Nienadmiernie rozbudowane (zwykle kilkanaście kartek), pozwalają w ogólnych zarysach zorientować się, co się tak naprawdę stało i co - w miarę upływu lat - udało się ustalić. Niezła mieszanina sensacji i historii, ułatwiająca wyrobienie sobie własnego poglądu na sprawę.

Zaleta - warto czasem wiedzieć, o czym ludzie mówią lub piszą w gazetach/książkach, do czego się odnoszą, na co powołują. Dzięki takim opracowaniom łatwo jest zapamiętać, kim był Ben Barka czy Lee H. Oswald.

Wada - w moim wydaniu (Iskry, 1985) nie ma ani słowa na temat jakiejkolwiek bibliografii, nie ma przedmowy, posłowia czy najdrobniejszej wzmianki na temat źródeł, z których autor czerpał swoje rewelacje. Ale też dlatego napisałem, że lektura może ułatwić wyrobienie sobie własnego poglądu.


Piękni szaleńcy

"Piękni szaleńcy, czyli Sztuka skandalem podszyta" - Marek Sołtysik


Bohaterami tego zbioru są XIX- i XX-wieczni polscy artyści, w życiu których wydarzyło się coś niezwykłego. Jakiś skandal, pojedynek, przestępstwo, samobójstwo czy inna tragedia.

25 szkiców publikowanych na przestrzeni lat w "Palestrze", zebranych teraz w jedną całość, mogło być fantastyczną lekturą, ale niestety... Mam wrażenie, że na przeszkodzie stanęła zbyt duża wiedza autora.

Bo przecież nie ośmieliłbym się podejrzewać go o chęć popisania się.

Niezliczone wtrącenia i dodatki, zdania wielokrotnie podrzędnie złożone, rozmaite dygresje, komentarze, komentarze do komentarzy lub do wtrąconych wyjaśnień, uwagi dotyczące kontekstu wydarzeń itp. powodują, że na początku lektury często gubiłem z oczu głównego bohatera.

Jedynym sposobem na tę książkę okazała się cierpliwość (czytanie po kilka razy tych samych akapitów, powroty do początku rozdziału) i maksymalnie skupiona uwaga. Nie da się jednak ukryć, że takie czytanie bywa co najmniej nużące.

Kapitalny temat - wyjątkowi ludzie, wyjątkowe środowisko, wyjątkowe wydarzenia, świetny pomysł na zbiorek i... przeładowany, „przedobrzony” efekt końcowy.


Jednym strzałem

"Jednym strzałem" - Lee Child


"Finta wewnątrz finty w fincie". Takiego określenia użyto kiedyś w "Diunie" Franka Herberta na określenie niesamowicie pokomplikowanych planów, spisków i knowań, zawierających zresztą w sobie inne plany, spiski i knowania... i takie właśnie przyszło mi do głowy podczas czytania "Jednym strzałem".

Autor powieści sensacyjnej, tworząc intrygę tak bardzo wielopoziomową, łatwo może "przedobrzyć". Wówczas jedynym efektem jest zmęczenie i irytacja czytelnika. Lee Child jest na to zbyt dobry i właśnie dlatego, mimo kolejnych komplikacji komplikujących już i tak skomplikowaną akcję, od książki trudno mi się było oderwać.

Uroku dopełnia tajemniczy Jack Reacher, bohater także innych thrillerów Lee Childa, który momentami przypomina mi Wina, "psychopatycznego yuppie" z książek Harlana Cobena.


Księgowy samuraj

"Smoczy zwój" - Ingrid Parker


Zgrabnie skonstruowany i przyjemny w czytaniu thriller historyczny.

Z jednej z odleglejszych prowincji jedenastowiecznej Japonii od trzech lat nie napływają podatki. Kończy się też kadencja gubernatora. Sugawara Akitada ma sprawdzić bilans prowincji i jednocześnie odkryć zagadkę znikających transportów z podatkami.

Dalej to już normalnie: intrygi, spiski, zdrady, morderstwa, polityka, wielka miłość itd.

Sylwetka samuraja z mieczem na okładce (wydawnictwo Bellona, 2006) może być nieco myląca - w XI wieku w Japonii dominowała zarówno kultura chińska, jak i wzorowany na chińskim aparat państwowy. Klasa samurajów wykształciła się kilkaset lat później. Ubogi szlachcic Sugawara Akitada jest więc raczej księgowym niż wojownikiem.


Sny, Polacy, Żydzi

"Sennik polsko-żydowski" - Marian Marzyński


Żydowskie dziecko ukrywane w czasie wojny w katolickim sierocińcu, hołubiony przez PRL autor popularnych programów telewizyjnych, nauczyciel w amerykańskiej szkole filmowej, bywalec salonów Berlina, Londynu, Paryża... To mogła być fascynująca historia. Wystarczyło tylko dobrze ją opisać.

Kilka zdań przeczytanych jeszcze w księgarni sugerowało, że może to być coś w stylu "Rose Café" Głowackiego, która to pozycja nawet mi się podobała. Niestety... pomyliłem się. Pewnie to mój błąd, za mało zwróciłem uwagi na sennik w tytule.

Jest takie delikatne określenie, które brzmi "literacka wizja" lub "poetycka wizja". Bardzo mi ono tutaj pasuje. Książka, która mogła być wspaniałą autobiografią, ciekawym wspomnieniem, unikatową relacją ze świata, którego już nie ma, jest mieszaniną snów pomieszanych z jawą, sąsiadujących ze sobą akapitów, które dzieli odstęp kilkudziesięciu lat, dziwacznej, wydumanej gramatyki...

Szkoda. Bez udziwnień mogła to być fascynująca lektura.


Bezwstydny wyzysk

"Bezwstydny wyzysk: W pogoni za wspólnym dobrem" - Paul Newman & Aaron Hotchner


Paul Newman (aktor) robił znakomity sos do sałatek. Kiedyś zrobił go więcej i postanowił rozdać znajomym, sąsiadom, przyjaciołom i rodzinie, w prezencie świątecznym. Jednak sosu jeszcze sporo zostało, więc wraz z przyjacielem A.E. Hotchnerem (pisarz) wykombinowali, że mogliby go sprzedać w pobliskim sklepiku.

Tak narodziła się firma, której dochód szacuje się na ok. 150 milionów dolarów. Zyski z tego przedsięwzięcia Newman i Hotchner przeznaczają w całości na różne cele charytatywne; dzięki tym pieniądzom powstało osiem ośrodków pod nazwą Hole in the Wall (Gang Dziury w Ścianie), przeznaczonych dla dzieci z poważnymi schorzeniami.

Podobno są trzy zasady prowadzenia biznesu. Newman i Hotchner chwalą się, że na szczęście nie znają żadnej z nich.

Wszyscy, dokładnie wszyscy mówili im, że to przedsięwzięcie nie ma absolutnie żadnych szans powodzenia, po prostu nie może się udać, ale dwaj zwariowani przyjaciele nie uwierzyli w to i... wygrali. A z nimi setki i tysiące chorych dzieci.

Znakomitym uzupełnieniem książki są listy dzieci, żarty rysunkowe i przepisy kulinarne z zastosowaniem produktów Newman's Own.


Parada złoczyńców

"Parada złoczyńców" - Janusz Klich


"Parada złoczyńców" to typowy pitaval, czyli zbiór opowieści czy relacji o ważniejszych sprawach kryminalnych z wybranego okresu lub/i terenu. Ten obejmuje lata 1945-1990 i Polskę południowo-wschodnią, czyli przede wszystkim Podkarpacie.

Kilkadziesiąt opisów - głównie brutalnych zbrodni - autor podał w formie, którą nazwać by można fabularyzowanym dokumentem. Zbiorek uzupełniają archiwalne zdjęcia.


Słownik zabójców

"Słownik zabójców" - René Reouven


Jedyny tego typu słownik w Polsce i chyba jeden z bardzo niewielu dających się czytać hasło po haśle. Zawiera, w porządku alfabetycznym, biografie zabójców i morderców. Od Abimelecha, przez Billy'ego Kida, Ala Capone, Dzikiego Billa, Robin Hooda, Kubę Rozpruwacza, Lee Oswalda, Sundance Kidda, do Zulotea.

Fascynująca lektura. Jedynym minusem może być dość duża liczba Francuzów - osobistości mało znanych Polakom. Zważywszy jednak na narodowość autora, ostatecznie powinno to być zrozumiałe.


Paraliżująca niemoc

"Kaduk, czyli Wielka niemoc" - Tadeusz Łopalewski


Rzeczpospolita Polska - jedno z najznaczniejszych państw Europy XVIII wieku i jej najważniejsi obywatele: Radziwiłłowie, Wiśniowieccy, Potoccy, Poniatowscy, Czartoryscy...

"Kaduk, czyli wielka niemoc" to opowieść o ludziach, którzy w imię prywatnych interesów zgubili swój kraj.

Jedna z lepszych polskich powieści historycznych, jakie czytałem.


Ich drugie oblicze

"Ich drugie oblicze" - Müller-Wirth Moritz & Willmann Urs


"Ich drugie oblicze" (od Aleksandra Wielkiego do Mao Zedonga) to zbiór szkiców na temat czternastu postaci historycznych. Są wśród nich: Kleopatra, Marco Polo, Kaligula, Napoleon, Bismarck, Gandhi, Lincoln i inni.

Publikacja koncentruje się najwyraźniej na takich postaciach, którym, w związku z ostatnimi odkryciami naukowymi, należałoby zmienić biografię w encyklopediach lub podręcznikach, a przynajmniej spore jej fragmenty.

Aleksander Wielki - pijak, Kleopatra - autorka książek naukowych, Marco Polo, któremu wspomnienia z podróży pisał ghostwriter, itp. Ciekawe i lekko podane.


Mauthausen i Gusen

"Byłem kapo" - Stefan Krukowski


Tytuł w zasadzie natychmiast pozwala odgadnąć tematykę książki: druga wojna światowa, niemiecki obóz koncentracyjny. Książek wspomnieniowo-obozowych jest mnóstwo, czym różni się od pozostałych ta właśnie?

1. Autor był w obozie "prominentem", kapo. Nie przez cały czas oczywiście, jedynie ostatnich kilka miesięcy, ale jednak. Z tej perspektywy obóz wygląda faktycznie nieco inaczej.

2. Bardzo lubię powieści Stanisława Grzesiuka. W tym oczywiście "Pięć lat kacetu", w której sporo miejsca poświęca on Stefanowi Krukowskiemu. Tak, to ta sama postać. Zresztą Krukowski w "Byłem kapo" wspomina znajomość z Grzesiukiem. Rzadko się zdarza taka gratka - ten sam obóz (Mauthausen, Gusen), ten sam czas i dwie relacje znających się ludzi.

Literacko "Byłem kapo" nie jest wydarzeniem epokowym, może nawet wprost przeciwnie, ciekawym doświadczeniem jest możliwość porównania dwóch relacji, dwóch wersji.


środa, 15 sierpnia 2007

Samuraje pobieżnie

"Samuraje" - Aleksander Śpiewakowski


"Samuraje" - książka popularnonaukowa (seria "ceramowska"), której tematem są japońscy samuraje, kopalnią wiadomości na tytułowy temat niestety nie jest. Owszem, autor opisuje historię tej klasy społecznej, szkolenie, uzbrojenie, technikę walki i tak dalej, ale robi to w sposób, który nazwałbym bardzo nierównym. Wyraźnie preferuje pewne tematy oraz określone okresy historii samurajów i Japonii.

Aleksander Śpiewakowski skoncentrował się na okresie Tokugawa oraz z prawdziwym zapałem zajął tematem rytualnego samobójstwa - seppuku. Poza tym oddzielny rozdział poświęcił japońskiemu nacjonalizmowi i szowinizmowi oraz inwazji Japonii na kontynent i jej udziałowi w II wojnie światowej. To ostatnie wydaje się zrozumiałe, zważywszy na obywatelstwo autora i miejsce pierwszego wydania - ZSRR. Natomiast część tematów lub okresów historycznych robi wrażenie opisanych i potraktowanych dość marginalnie.

Książka niewątpliwie warta przeczytania, choćby z tego względu, że częściowo wypełnia lukę w literaturze przedmiotu. Cały czas jednak mam wrażenie, że można to było zrobić lepiej.


Jedynie ciekawostka

"Ćpun" - William S. Burroughs


Burroughs opisuje swoje życie narkomana w USA i Meksyku, w latach czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Właściwie całość tej opowieści to karuzela brania, głodów i organizowania towaru, przerywana czasami nieudanymi, ale i podejmowanymi jakby bez przekonania próbami zerwania z nałogiem. No i seks z kobietami lub mężczyznami.

W końcowej części tej historii nagle okazuje się, że Burroughs ma żonę. Jest to zaskakujące – nie wiadomo kiedy i skąd się ta kobieta w jego życiu wzięła, nie było o niej wcześniej nawet wzmianki. Zresztą jej znaczenie w życiu tytułowego ćpuna jest wyraźnie marginalne. Jeśli dobrze pamiętam, autor nawet nie zadał sobie tyle trudu, żeby podać jej imię. Często tak właśnie wyglądają priorytety w życiu narkomana...

Kilkadziesiąt lat temu mogła to być powieść kultowa. Dziś, w zupełnie innych warunkach, jest co najwyżej ciekawostką. Warto do niej podchodzić z pewną ostrożnością i pamiętać, że opinie autora na różne tematy, to wyłącznie jego prywatne poglądy, a te nie zawsze mają pokrycie w rzeczywistości. Burroughs twierdzi na przykład, że kokaina nie uzależnia. No cóż... On pewnie w to wierzył.


piątek, 10 sierpnia 2007

Komuna i Ameryka

"Amerykanie" - Stanisław Mierzeński


Pierwszy raz czytałem "Amerykanów" jako nastolatek (12-13). Bardzo mi się podobała. Znajdowałem w niej całą masę informacji, wtedy dość trudno osiągalnych. Mierzeński pisał o podatkach, o roli mężczyzny w rodzinie, o robieniu zakupów, o Indianach, o diecie, o gangsterach i wielu innych sprawach i robił to w ciekawy sposób. Czytało mi się to jak opis wyprawy na nieznany ląd, nie ominąłem żadnego rozdziału. Później zniknęła mi ona z horyzontu na wiele lat.

Niedawno wygrzebałem tę książkę ze stosu śmieci na jakimś targowisku, zapłaciłem za nią bez oporów całe 5 PLN, przyniosłem do domu i... zacząłem się bać ją czytać. Obawiałem się, że książka o Ameryce i Amerykanach napisana w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych MUSI być komunistyczną propagandą, której wcześniej, jako dziecko, oczywiście nie zauważałem.

W końcu przemogłem się i przeczytałem. Pierwszą moją reakcją było ogromne zaskoczenie. Powiem wprost: według obowiązującego obecnie oficjalnego wizerunku tamtych czasów, ta książka w 1964 roku nie miała prawa zaistnieć - zbyt dobrze autor pisze o Ameryce.

Poza tym czytało mi się ją znowu dobrze, niestety ze świadomością, że wszystko to może być traktowane jedynie jako zbiór ciekawostek - jak to w USA było pół wieku temu.

I jeszcze jedno. Kiedy czytałem, wydany oczywiście wiele lat później, "Asfaltowy saloon" Łysiaka, uznałem, że są to książki bardzo podobne. Z tym, że "Amerykanie" są zdecydowanie mniej osobistą relacją. No i warsztat pisarski Łysiaka to klasa wyżej od Mierzeńskiego.


Zdradzeni bandyci

"Zdradzeni" - Sam i Chuck Giancana


"Zdradzonych" czytałem w 1992 roku. Jako miłośnik "Ojca chrzestnego", "Chłopców z ferajny", "Dawno temu w Ameryce" oraz podobnych dzieł, byłem zachwycony. Fakty wraz z archiwalnymi zdjęciami przedstawione w formie wciągającej opowieści o gangsterach, gwiazdach, politykach, spiskach, agentach... To było to!

Kilka miesięcy później dałem tą książkę w prezencie teściowi. Po roku już żałowałem swojej pochopnej decyzji. Doszedłem do wniosku, że tą pozycję to ja jednak chcę mieć, że z chęcią do niej wrócę - tyle, że książka była już nie do dostania.
Szukałem jej bez powodzenia przez kolejne naście lat, aż nagle, ostatnio pojawiła się na Allegro. Bez oporów zapłaciłem 9,90.
Właśnie skończyłem ją czytać po raz wtóry. Jest lepsza niż pamiętam, albo... albo ja mam chysia na punkcie opowieści mafijnych. :-)


Ten koszmarny Bill

"Bill Gates i jego imperium Microsoft" - J. Wallace i J. Erickson


"Bill Gates i jego imperium Microsoft" - jedna z najlepiej napisanych biografii, jakie czytałem. Jednocześnie jest to kolejna książka, którą prowadząc księgarnię przeczytałem w biegu i bez żalu puściłem do sprzedaży. Jednak po latach doszedłem do wniosku, że zrobiłem błąd, że chcę ją mieć, że chcę przeczytć ją przynajmniej raz jeszcze.
Szukałem w antykwariatach, pisałem do WNT... wreszcie znalazłem na Allegro. Kosztowała mnie 1,66 PLN. :-)

Nie jest dla mnie ważne, że historia Billa i jego firmy kończy się w tej książce na początku lat dziewięćdziesiątych. Później to i tak byłaby opowieść o strategi biznesowej wielkiej korporacji. A ja chciałem wiedzieć, jak to było na początku, od czego się zaczęło.

Pierwszy raz czytałem ją w czasie, gdy jeszcze zielonego pojęcia nie miałem o komputerze; nie wiedziałem nawet, którą stroną wsadza się do niego dyskietkę. A mimo to książkę pochłonąłem w moment - jest tam trochę informacji technicznych, ale najwyraźniej tak podanych i w takiej ilości, że nawet laikowi komputerowemu, jakim wtedy byłem, jakoś to nie przeszkadzało.


czwartek, 9 sierpnia 2007

Uwodziciel Zbycha

"Uwodziciel" - Zbigniew Nienacki


Wielu ludzi słysząc o książkach Nienackiego dla dorosłych znacząco mruga i natychmiast wymienia "Raz w roku w Skiroławkach", "Uwodziciela" i "Wielki las". Owe mrugnięcia i uśmieszki są zupełnie nieadekwatne do treści wszystkich tych książek, ale jeśli chodzi o "Uwodziciela", to już szczególnie.

Jednym zdaniem: "Uwodziciel" traktuje o odpowiedzialności; o odpowiedzialności twórcy, zwłaszcza pisarza, za jego dzieło.

Nie radziłbym brać się za "Uwodziciela" mało wyrobionym czytelnikom: wiele tam aluzji i napomknień o rozmaitych dziełach literackich, bez znajomości których całe fragmenty tekstu mogą wydawać się niezrozumiałe.

Sugeruję zapoznanie się też ze "Z pamiętnika uwodziciela" Sørena Kierkegaarda - przydaje się przy lekturze "Uwodziciela". :-)


wtorek, 7 sierpnia 2007

Birkenau i kobiety

"Z bagna i kamieni" - Krystyna Justa


„Z bagna i kamieni” nie jest pamiętnikiem więźniarki. Justa przedstawia w formie krótkich obrazów atmosferę życia w kobiecym obozie koncentracyjnym Birkenau, w różnym okresie jego działania i z różnych punktów widzenia.

W większości przypadków bohaterowie rozdziałów/obrazków nie są sylwetkami konkretnych osób. Są to raczej charakterystyczne typy życia obozowego przedstawione w bardzo szerokim spektrum postaw – od zwyrodnienia i cynizmu do wyrzeczenia i poświęcenia.

Książka napisana została dwa lata po wojnie i może właśnie dlatego zawiera nieosiągalny już dzisiaj ładunek realizmu.

Dla mnie ta książka ma znaczenie szczególne. Kiedy miałem jedenaście lat leżałem trzy tygodnie w szpitalu. Książka Justy była w oddziałowej biblioteczce i przeczytałem ją wtedy kilka razy pod rząd. Kilka lat później chciałem do niej wrócić, ale okazało się, że w bibliotekach i księgarniach nikt o niej nawet nie słyszał. Sytuacji nie poprawiał fakt, że zapamiętałem tytuł, ale imienia i nazwiska autorki – nie. Szukałem tej książki około 30 lat i gdyby nie wynalezienie Internetu, szukałbym nadal. Teraz nareszcie ją mam , ale wręcz boję się czytać, żeby nie zniszczyć wspomnienia o przeżyciu...


poniedziałek, 6 sierpnia 2007

Pies dwojga imion

"A Good Dog: The Story of Orson, Who Changed My Life" - Jon Katz


Łatwo się kocha kogoś, kto nie sprawia absolutnie żadnych problemów. Taki bezstresowy związek, bez jednej choćby chmurki na lazurowym błękicie nieba, to czysta przyjemność. Czasem jednak zdarza się, że obdarzamy naszą miłością - i to jak najbardziej odwzajemnioną - kogoś zdezorientowanego w życiu, wybuchowego, impulsywnego, nadpobudliwego, a nawet agresywnego.

Jon Katz, autor książek i artykułów o technologiach i Internecie (później także o psach), rzecz jasna kochał swoje labradory. Juliusz i Stanley były psami spokojnymi, przyjacielskimi, zrównoważonymi. Nie sprawiały kłopotów. Była to łatwa miłość.

Kiedy jednak do domu Katza trafił border collie o imieniu Devon - zmienionym w trakcie szkolenia na Orson - proste dotąd sprawy zaczęły się komplikować.
Jak kochać, a, co najciekawsze, dlaczego, psa, który poluje na mniejsze pieski i inne zwierzęta, goni autobusy szkolne i dzieci na deskorolkach, psa goniącego śmieciarki i samochody straży pożarnej?
Życie z Orsonem podkradającym jedzenie z lodówki i toreb na zakupy, atakującym i gryzącym ludzi podchodzących do bramy, wdzierającym się do cudzych domów w pogoni za kotem, to niekończące się pasmo kłótni, awantur, konfrontacji, nieporozumień i kosztów. Także wieczna obawa, bo taki pies może któregoś razu wyrządzić naprawdę poważną szkodę lub sam zginąć.
To była miłość trudna.

Psa, który sprawia problemy pozbyć się jest bardzo łatwo: porzucić, odstawić do schroniska, sprzedać, uśpić... Kochać go i wziąć za niego odpowiedzialność jest zdecydowanie trudniej.

Ludzie często wymagają, aby pies, którego wzięli do domu, natychmiast wyzbył się swoich wrodzonych odruchów i zaczął się prowadzić wedle życzeń właściciela. Może czasami, częściowo się to udaje, ale w przypadku Orsona okazało się całkowicie nierealne. Nie można jednak winić psa za to, że nie realizuje potrzeb i zachcianek swojego pana, i że obce są mu ludzkie wyobrażenia o odpowiedzialności i poprawności.

Szkolenia i tresura nie pomagały i Jon Katz zrozumiał, że „... większość border collie nie może żyć szczęśliwie i pełnią życia w takim miejscu jak New Jersey. Między innymi dlatego właśnie kupiłem farmę”.

Border collie to psy pasterskie, zaganiające, ale odpowiedź na pytanie, czy Katz kupił Bedlam Farm i owce dla swojego psa, czy dla siebie i kto na tym bardziej skorzystał, pozostaje otwarte.

O farmie, sobie i psie pisał tak: „Przepełniała mnie wdzięczność za to, że sprowadził mnie w to niewyobrażalnie piękne miejsce. Oto ja, podstarzały, łysiejący potomek ubogich rosyjskich emigrantów, siedziałem na szczycie wzniesienia, którego żyzne ziemie żywiły farmerów dziesiątki lat przed pierwszymi bitwami wojny domowej”.

W tym miejscu historia człowieka i psa miała szanse rozpocząć się na nowo.


niedziela, 5 sierpnia 2007

Biografia alkoholika

"Przekaż dalej" [opowieść o Billu Wilsonie i AA] - autor anonimowy


W dość niecodzienny sposób trafiła w moje ręce biografia Billa W. (William Griffith Wilson, 1895-1971) współzałożyciela Wspólnoty Anonimowych Alkoholików. Prawie 450 stron połknąłem w trzy dni, a po skończeniu nie miałem wątpliwości, że jeszcze kiedyś do niej wrócę. Może nawet niedługo...

Niesamowity człowiek, niezwykła biografia. Rzetelnie udokumentowana, łącznie z materiałem fotograficznym, sięgająca wstecz aż do dziadków Billa i kończąca się opisem jego nagrobka, jest niewątpliwie profesjonalnie napisaną biografią ciekawego człowieka. Jest także wspaniałym, pasjonującym, nienużącym „czytadłem”.

To jednak nie wszystko. „Przekaż dalej” to opowieść o świecie, który istnieje obok nas, o krok, a który jest tak nieznany, jak druga strona Księżyca i tak niezrozumiały, jak teoria względności.


Ten wspaniały pijak

"Doktor Bob i dobrzy weterani" [opowieść o doktorze Bobie i AA] - autor anonimowy


Dobrze napisanych biografii jest pewnie wiele. Ta jest jedną z nich. Jednak w pewnym sensie jest wyjątkowa. Wyjątkowa tak, jak wyjątkowy jest jej bohater i jego dzieło.

Doktor Bob wraz z Billem W. jest uznawany za jednego z głównych współzałożycieli Anonimowych Alkoholików, dziwnej wspólnoty, która nie jest organizacją, nie wiąże się z żadną religią czy wyznaniem, nie angażuje się w żadne publiczne polemiki, nie zwalcza ani nie popiera żadnych poglądów i której jedynym celem jest pomoc osobom uzależnionym od alkoholu.

Książka opowiada zarówno o Doktorze Bobie i pierwszych trzeźwych alkoholikach, jak i o początkach samej Wspólnoty AA w Stanach Zjednoczonych.


sobota, 4 sierpnia 2007

Życie ma znaczenie

"Misja szczeniak" - Jay Kopelman, Melinda Roth


Kto?
Żołnierze Pierwszego Batalionu Trzeciego Pułku Piechoty Morskiej, świetnie wyszkoleni, twardzi, a nawet brutalni margines, zwani jako Lava Dogs. Dowódca - pułkownik Jay Kopelman.

Gdzie?
Faludża, Irak – najniebezpieczniejsze w tym czasie miejsce na planecie. Serie z automatów, granaty, miny pułapki, bombardowania, terroryści-samobójcy, tysiące zabitych i rannych. Piekło na ziemi.

Kiedy?
Jesień 2004 - wiosna 2005 – środek irackiej wojny.

Główny bohater: Lava – kilkutygodniowy szczeniaczek.

Jeśli jesteś świetnie wyszkolonym marine, członkiem elitarnego oddziału, jeśli jesteś uzbrojony w najnowocześniejszą broń - nie ma przeciwnika, którego byś nie pokonał. Problem w tym, żebyś przy okazji, niejako z rozpędu, nie zniszczył tego, co w tobie najlepsze: wartości takich jak miłość, współczucie, bezinteresowność, przyjaźń...

Podczas wojny w Iraku, w czasie walk w Faludży, batalion Lava Dogs zaopiekował się kilkutygodniowym pieskim, kundelkiem, którego żołnierze nazwali Lava.

Przez kilka miesięcy kilkunastu, a może kilkudziesięciu ludzi z Jayem Kopelmanem na czele, stawało na głowie, żeby ocalić małego psiaka, wywieźć go z centrum działań wojennych do Stanów.
Chyba po raz pierwszy od czasu, kiedy Bóg wyjął Adamowi jedno z żeber, wydarzyło się w Iraku coś cudownego – okazało się, że w samym centrum krwawej i brutalnej batalii życie, jakiekolwiek życie, ciągle jeszcze ma znaczenie.

Wielu osobom zamieszanym w tą sprawę kontakt z Lavą uratował zdrowie psychiczne, bo ludziom zawodowo ocierającym się o przemoc, mały piesek pomagał pamiętać, czym jest człowieczeństwo.

Kiedy wreszcie czytałem słowa: „Pragnę tylko potwierdzić, że Lava jest ze mną w bezpiecznym miejscu…” – łzy ciekły mi po policzkach. Nie był to jednak koniec tej opowieści.


Abby i Rich, i 3 psy

"Życie na trzy psy" - Abigail Thomas


Rich miał wypadek! W tej chwili wszystkie plany i wyobrażenia Abby na temat wspólnej przyszłości rozpłynęły się jak łzy w deszczu.

Operacja się udała, Rich będzie żył, ale... Uszkodzenie czołowych płatów mózgu okazało się trwałe i Rich nigdy już nie będzie dawnym sobą. Okresowe napady psychozy, potworne paranoje czy ataki wściekłości minęły wraz z miesiącami specjalistycznej rehabilitacji, jednak większość życia i tak będzie musiał spędzić w specjalnym ośrodku.

Pojawiają się pytania o granice miłości, lojalności, poświęcenia oraz to najważniejsze- co dalej?
Bez łzawego sentymentalizmu, nie wchodząc w rolę ofiary, Abby odpowiada na nie, po swojemu, zwyczajnie i po prostu.
Tak często, jak to możliwe i tak blisko jak tylko się da, Abby i Rich są nadal razem...


piątek, 3 sierpnia 2007

Historyczny samuraj

"Ostatni samuraj" - Mark Ravina


Książkę tą reklamowano jednym zdaniem, które zresztą widnieje także na jej okładce: "Prawdziwa historia Saigo Takamoriego, która zainspirowała twórców przeboju filmowego z Tomem Cruise'em".

W zdaniu tym większość czytelników zwraca uwagę głównie i przede wszystkim na takie elementy jak "przebój filmowy" i "Tom Cruise". Takie zresztą na pewno było zamierzenie wydawcy. To dość prosty trick handlowy.

Problem (plus rozczarowania i zawody) polega na tym, że książka Marka Ravina do przereklamowanego filmu z Tomem C. ma się tak, jak pierogi ruskie do wykładu z chemii organicznej.

"Ostatni samuraj" - mam na myśli książkę - jest opracowaniem popularnonaukowym z akcentem na członie "naukowym". Jej autor jest wykładowcą historii Japonii, specjalizującym się w historii politycznej XVIII i XIX wieku.
Bibliografia do tej książki obejmuje pewnie kilkaset pozycji (nie liczyłem) i dzieli się na źródła archiwalne, publikacje podstawowe, publikacje ogólne; do tego rozbudowane przypisy, źródła, itd.
W najlepszym razie można ją nazwać fabularyzowanym dokumentem.

Dawno, dawno temu bardzo popularna była tak zwana seria "ceramowska" (od Cerama - "Bogowie, groby i uczeni"; właściwia nazwa serii to Rodowody cywilizacji). Wydawnictwo Amber ze swoją serią Tajemnice Historii najwyraźniej usiłuje stworzyć coś w tym stylu.

"Ostatni samuraj" nie jest romantyczną powieścią przygodową. Jest rzetelnym opracowaniem obejmującym zarówno losy Saigo Takamoriego jak i pewien znaczący okres historii politycznej Japonii.


Mefisto - uwodziciel

"Najgorszy" - Waldemar Łysiak


Jedno zdanie z tej książki - "Teksty, które się doskonale czyta, uwodzą czytelników bez względu na błędy merytoryczne autorów" - określa ją pozornie w sposób kompletny. Taka ocena byłaby jednak co najmniej powierzchowna.

Mieczysław Heldbaum, staruszek, żyd-antysemita, umiera na raka. Zostały mu tygodnie życia. I w tych ostatnich swoich dniach zgadza się - pierwszy raz w życiu - udzielić wywiadu. Dziennikarka amerykańskiej gazety jest wniebowzięta, zdaje sobie bowiem sprawę, że rozmawiać będzie z wysokiej rangi oficerm KGB, o którym wtajemniczeni wiedzą, że to on rządził Polską przez prawie pół wieku.

Dni płyną, opowieść się snuje. Heldbaum mówi głównie o historii Polski, ale co chwila robi wycieczki w czasy współczesne i dzieli się swoją wiedzą i sądami o literaturze, sztuce, polityce, moralności, seksie i czym tam jeszcze.

Stary człowiek twierdzi, że sterował wydarzeniami politycznymi i manipulował ludźmi dla kawału, dla żartu, dla jaj. Zresztą, co trochę nazywa sam siebie jajcarzem i zgrywusem. Czasem też Mefistofelesem.

Według niego Gestapo i NKWD współpracowało zgodnie do 1944 roku. Martin Bormann i Heinrih Müller kolaborowali z NKWD, a później KGB. Agentem Gestapo był Michał "Rola"-Żymierski. Na wieczorkach towarzyskich spotykali się szef warszawskiego Gestapo i dowódca Armii Krajowej "Bór"-Komorowski. O Powstaniu Warszawskim Niemcy wiedzieli i było im ono potrzebne...

Takich "rewelacji" jest tu o wiele więcej. Czy mają one choćby pozory sensu? A jakież to ma znaczenie?! Książkę Łysiaka doskonale się czyta, mogę nawet powiedzieć, że mnie uwiodła.
Uwiodła fascynującą wyprawą w głąb ludzkiej duszy, a nie, mniej czy bardziej, nieprawdopodobnymi historyjkami szpiega kawalarza.


środa, 1 sierpnia 2007

Spójrz oczami Sissi

"Księżniczka Sissi" - Stefanie Zweig


Stefanie Zweig - autorka "Nigdzie w Afryce" (ekranizacja zdobyła Oscara w 2003) - nie przekonała mnie swoimi zachwytami nad Czarnym Lądem, a jej tęsknota za Niemcami, odziedziczona po ojcu, wydała mi się psychologicznie nużąca i niezbyt zrozumiała. Dlatego bez zbytniego zapału sięgnąłem po "Księżniczkę Sissi" tejże autorki. Gdyby nie koty na okładce, kto wie, czy zwróciłbym na nią uwagę - koty to moja pasja.

Kiedy przeczytałem kilka zdań, bez oporów pomaszerowałem do kasy zapłacić za książkę. Lektura zajęła mi kilkanaście godzin, a już w połowie zdałem sobie sprawę, że na jednym czytaniu się nie skończy.

Gdybym miał do dyspozycji jedno zdanie, to brzmiałoby ono tak: "Księżniczka Sissi" to cudownie prosta opowieść o nieprawdopodobnie skomplikowanym świecie ludzi; skomplikowanym często zupełnie niepotrzebnie i na własne życzenie.

Księżniczka Sissi, syjamska kotka, obserwuje świat i życie ludzi ze swojej perspektywy. Niektóre jej uwagi, komentarze czy przemyślenia wydają się zupełnie zwariowane i po prostu śmieszne. Często są to jedynie pozory. Tak wiele elementów naszego życia czy zachowania wydaje się nam oczywiste i nienaruszalne, ale...

Dopiero spojrzenie z zupełnie innego punktu widzenia pozwala nam zastanowić się i zadać samemu sobie pytania: czy ja tak naprawdę chcę żyć, czy tak ma być, czy o to mi w życiu chodziło?
Wraz ze swoją kobietą, psycholog Julią, Księżniczka Sissi wkracza w życie wielu ludzi i o dziwo potrafi je zmienić, naprawić. Nie ma to jednak nic wspólnego z terapią Julii.

Nie daj się zwieść, "Księżniczka Sissi" to nie tylko pocieszna historyjka o ludziach widzianych oczami kota. Stefanie Zweig przemyciła w niej niesamowity ładunek psychologii i zrobiła to w sposób zupełnie bezbolesny. Jeśli chcesz dać sobie szansę - pozwól na swoje życie popatrzeć Sissi.


Spisek kotowatych

"Koci świat" - Lesley O'Mara


Ta książka jest zbyt dobra, by uwierzyć, że stworzyli ją tylko ludzie. Nie mam wątpliwości, że maczały w tym łapy koty. To po prostu wszechświatowy koci spisek. Mieszkam z dwoma kotami, więc coś o nich i ich możliwościach wiem.

Najpierw kilka zdań o tym, czy ta książka nie jest. Nie jest klasycznym poradnikiem hodowli kotów. Mam ich wiele- większość zaczyna się od opisu budowy kota i to często tak dokładnego, że podręcznik weterynarii się chowa. Tylko, po co to komu w warunkach domowych? Dalej w takich poradnikach najczęściej można spotkać przegląd ras- niezbyt przydatny w chwili, gdy córeczka przyniosła kotka od sąsiadów i trzeba szybko nauczyć się, co „to małe” ma jeść i w ogóle, jak się nim opiekować.

No, to już wiadomo, czym „Koci świat” nie jest. A czym jest? To perfekcyjnie skomponowana mieszanka ciekawostek, anegdot, wspomnień, cytatów, rekordów, osobliwości. Zadziwiające jest to, że te wszystkie niezbędne porady też tu jakoś przemycono. Jest więc i o żywieniu, i o kuwecie, i o trujących roślinach... Tyle tylko, że autor „zrobił” to jakoś tak lekko, łatwo i przyjemnie.


No i o co ci chodzi?

"Global Nation" - Grzegorz Kopaczewski


O Polakach mieszkających czasowo (praca) poza granicami Polski świetnie pisał w swoich felietonach i wspomnieniach Głowacki. Kapitalnie przedstawił ten temat Redliński ("Szczuropolacy"). Podjął go też Grzegorz Kopaczewski, ale chyba jednak mu nie wyszło. Przynajmniej nie tak dobrze. A może wcale...

"Pierwsze Bayswater, sprzed znajomości z Bradem i resztą, to chyba był szczyt "Cool Britania". Rząd wciąż jeszcze przekonywał, że wszystko jest cool: Millenium Dome, Millenium Bridge, London Eye, a najbardziej sam premier. Kończył się britpop i wydawało się, że nie będzie już Blur, a Radiohead (Kid A) stali się więksi niż wszechświat (i sam Oasis). To było lato premiery snickersa crunchera i małego, grubego samolociku, który z bilbordów mówił" BuzzAway- Dublin £29 return" (pionierski okres europejskich linii low cost, sprzed epoki przejęć Ryanair)".

Do tego całe akapity, a nawet strony pisane po angielsku i nie tłumaczone- bo to przecież nie byłoby cool (cokolwiek to znaczy).

Przychodziło mi do głowy pytanie - o co tobie facet głównie chodzi? Chcesz się popisać znajomością angielskiego, chcesz udowodnić, jaki z ciebie luzak i jak swobodnie czujesz się w Londynie? No, dobrze... to całkiem niezły argument. Ale dlaczego za moje pieniądze?

Druga część książki, traktująca o pobycie autora w Nowej Zelandii robi wrażenie doklejonego na siłę tekstu z przewodnika. O ile jeszcze w części londyńskiej jestem w stanie poczuć klimat opisywanego środowiska, to tu... Przykro mi.