sobota, 29 czerwca 2013

Scarpetta wkracza do akcji

„Trupia farma” – Patricia Cornwell

Trupia Farma to Ośrodek Badawczy Medycyny Sądowej przy uniwersytecie stanowym w Tennessee. Bada się tam wpływ różnych czynników, także atmosferycznych, na zwłoki.

W Black Mountain, pipidówie, w której kradzież gazety uchodziła za sensację, przypadkowy wędkarz znajduje nad brzegiem jeziora, ukryte w zaroślach ciało 11-letniej Emily Steiner. Lekarz sądowy, Kay Scarpetta, i nie tylko ona, podejrzewa początkowo, że zbrodni dokonał Temple Gault – psychopata, syn bogatego plantatora orzeszków laskowych, zabójca trzynastoletniego Eddiego Heatha (to już historia z innej powieści), kiedy jednak znalezione zostają zwłoki pracownika FBI, ubranego w kobiece majtki z odciskiem palca matki ofiary, Denesy Steiner, a w jego lodówce fragmenty skóry Emily, sytuacja odrobinę się komplikuje: o zbrodnię posądzany jest przez chwilę lokalny głupek, także matka dziewczynki; wszystko ma powiązania z tajnymi projektami badawczymi FBI, a w konsekwencji z siostrzenicą doktor Scarpetty…
 
Przeciętna powieść sensacyjna… no, może odrobinę lepsza od przeciętnej, ale szału nie ma.

wtorek, 18 czerwca 2013

Wszyscy znajomi dewianci

„Rozebrana” – Brian Freeman

Czterdzieści lat temu ktoś zabił striptizerkę. Przed miesiącem dziecko zginęło w wypadku. Przedwczoraj znanemu playboyowi i synowi producenta filmowego ktoś strzelił w łeb. Ustalić powiązania i znaleźć sprawców stara się grupa policjantów: Jason Gillen, a właściwie Amanda Gillen, niedokończony… hm… niedokończona transwestyta (już prawie kobieta, ale jeszcze z męskim członkiem; imię Amanda to oczywiście od „a man” – mężczyzna), Serena, której matka płaciła za narkotyki ciałem córki, były porucznik Jonathan Stride, któremu po śmierci żony i innych perypetiach osobistych zbrzydło życie wśród lasów i jezior Minnesoty i próbuje urządzić się (wraz z Sereną) w Las Vegas, Sawhill porucznik policji w mieście grzechu (tak nazywane jest Las Vegas), mormon. Pomaga w tym dziele emerytowany policjant – homoseksualista.

Całkiem niezła powieść sensacyjna, z odpowiednio skomplikowaną fabułą, właściwą dozą akcji, ale… natłok seksualnych dewiacji wydaje się jednak przesadny, wręcz infantylny.

środa, 12 czerwca 2013

Nie zadzieraj z Reacherem!

„Elita zabójców” – Lee Child

Kiedy specjalna grupa dochodzeniowa amerykańskiej żandarmerii wojskowej została rozwiązana, jej członkowie rozjechali się po całych Stanach i jakoś, lepiej albo gorzej, urządzili sobie życie, powoli tracąc ze sobą kontakt. Kiedy zwłoki jednego z członków grupy znalezione zostają na pustyni (przed wyrzuceniem z helikoptera połamano mu nogi), Jack Reacher i pozostali ruszają do akcji, która z prawem niewiele ma wspólnego – jest raczej zemstą. A że przy okazji można dokopać międzynarodowym terrorystom i uratować świat… tym lepiej.

Wciągająca lektura – może bez szczególnych ambicji, ale… miłe wytchnienie po „Wspomnieniach” Alberta Speera.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Hitlerowskie nudy na pudy

„Wspomnienia” – Albert Speer

Kolejny… ważny człowiek Hitlera i próba znalezienia odpowiedzi na pytanie: dlaczego? A może po prostu próba usprawiedliwienia się?

Speer pochodził z wyższej klasy średniej Mannheim; ojciec i dziadek byli architektami, więc ostatecznie i on poszedł w ich ślady. Uczeń i asystent znanego architekta Tessenowa. Zainteresowany raczej sztuką niż polityką, przynajmniej do czasu spotkania z Hitlerem, twierdzi w swoich wspomnieniach, że z Hitlerem połączył go jakiś osobliwy magnetyzm, osobista charyzma wodza Trzeciej Rzeszy, a nie przekonania polityczne, bo tych w owym okresie właściwie nie miał żadnych. Speer przyznaje, że był całkowicie pod urokiem Hitlera, był mu oddany bezgranicznie i nieprzytomnie, ale… zarówno on, jak i wielu innych wielbicieli wodza Trzeciej Rzeszy, nie był w stanie jakoś racjonalnie wyjaśnić to zjawisko. Istnieje koncepcja o wyjątkowej charyzmie osób cierpiących na chorobę Parkinsona (Jan Paweł II, Hitler i inni), ale… nie jest ona tematem książki.

Albert Speer w 1946 roku, w czasie procesu Norymberskiego, został skazany na 20 lat więzienia. Karę odbywał w Spandau, gdzie napisał swoje „Wspomnienia” – książkę, w której przede wszystkim stara się przedstawić samego siebie w lepszym świetle, wręcz wykreował postać przyzwoitego narodowego socjalisty. Może, gdyby poprzestał na roli nadwornego architekta Hitlera, byłoby to możliwe, ale jako, że od 1942 roku objął stanowisko ministra uzbrojenia i amunicji, nie było szansy, by nie pobrudził sobie rąk i sumienia.

Tak więc, jeśli chodzi o samego Alberta Speera, „Wspomnienia” mają wartość wysoce problematyczną, jeśli w ogóle jakąkolwiek. Jednak książka, choć mdło i nijako napisana, nie jest zupełnie bezwartościowa, bo pomaga poznać życie codzienne ludzi z otoczenia Hitlera i Niemców w ogóle, ich postawy, zachowania, poglądy, przekonania. Przykład: Speer wspomina spalenie berlińskiej synagogi i własne drobnomieszczańskie oburzenie z powodu… bałaganu na ulicy, a dokładniej potłuczonego szkła. Może się to wydawać nieprawdopodobne, ale w ten sposób łatwiej jest zrozumieć niechęć rasową Niemców do Polaków, których uważali za leniwych złodziei i pijaków, ludzi niezdyscyplinowanych, nieodpowiedzialnych, niechlujnych, podludzi po prostu, jakąś niższą rasę.

Żeby to jeszcze było ciekawiej napisane…

czwartek, 6 czerwca 2013

Corleone - historia nieznana

„Rodzina Corleone” – Edward Falco

Z informacji na okładce (i nie tylko) wydania polskiego (Albatros, 2012), w BiblioNETce, w Empiku, Merlinie i innych takich polskich lokalizacjach wynika, że autorami książki są Mario Puzo i Edward Falco. Obawiam się, że niezupełnie jest to zgodne z prawdą. Oryginalne wydanie, choć z podobnym obrazkiem na okładce, wydaje się dotyczyć jakby zupełnie innej książki: „The Family Corleone” Eda Falco. Na tejże okładce znajduje się informacja, iż jest to prequel książki „The Godfather” Maria Puzo. Ale ani słowa o tym, żeby Puzo był jej autorem czy współautorem.

„Rodzina Corleone” powstała na bazie niezrealizowanych scenariuszy filmowych Maria Puzo – być może, czy jednak można twierdzić, że Mario Puzo jest jej współautorem? Bardzo w to wątpię – gdyby tak było, Ed Falco nie pisałby chyba w podziękowaniach, że ma nadzieję, iż Mario Puzo zaakceptowałby „Rodzinę Corleone”.

Wniosek: widocznie tam, za oceanem, nie można pozwalać sobie na takie „numery”, jak u nas.

Już raz naciąłem się na Marka Winegardnera „Powrót ojca chrzestnego” oraz „Zemstę ojca chrzestnego” – sequele powieści Maria Puzo. Na szczęście dość szybko udało mi się je odsprzedać z niewielką stratą. Z tego powodu z dystansem i bez wielkich oczekiwań podszedłem do książki Eda Falco, a przede wszystkim poczekałem, aż potanieje, żeby w razie czego nie żałować zbyt wielu zmarnowanych pieniędzy.

„Rodzina Corleone” w pewnym sensie wypełnia luki w opowieściach o wywodzącej się z Sycylii rodzinie mafijnej, zawartych w książce Maria Puzo „Ojciec chrzestny” oraz filmach Francisa Forda Coppoli. W Ameryce kończą się czasy prohibicji, don Vito Corleone ma około czterdziestu lat (w powieści Maria Puzo – ponad sześćdziesiąt) i nie stał się jeszcze w przestępczym świecie Nowego Jorku postacią znaczącą; musi mocno się starać, by rodzina Corleone nie została unicestwiona przez przeciwników znacznie groźniejszych: rodziny Barzinich, Tattagliów, Mariposa, Cuneo, irlandzkie gangi… Tom Hagen, przyszły consigliere (doradca) rodziny, jest nastolatkiem, podobnie jak jego najlepszy przyjaciel, najstarszy syn don Vita – Sonny. Michael, Fredo i Connie są dziećmi. Budzący grozę Luca Brasi nie jest jeszcze, choć już niedługo ma to nastąpić, sprzymierzeńcem rodziny Corleone. Na stronach powieści spotkamy jeszcze wielu „starych znajomych”: Tessia, Clemenzę, Filomenę, Valentiego…

Fabuła książki to opis wieloletniego procesu swoistego awansu gangstera Vita Corleone na najpotężniejszego dona (capo di tutti capi) Nowego Jorku, a może i całej Ameryki, oraz tworzenia struktur przestępczości zorganizowanej w Stanach Zjednoczonych.

Do „Ojca chrzestnego” „Rodzina Corleone” raczej się nie umywa, nie ta klasa po prostu, jednak od obu powieści Marka Winegardnera, i to razem wziętych, jest lepsza ponad wszelką wątpliwość. Co może wydawać się dziwne, oceniam ją też wyżej od „Sycylijczyka” Maria Puzo (historii sycylijskiego bandyty Salvatorego Giuliana, w której tle pojawia się syn dona, Michael Corleone).

Dla miłośników „Ojca chrzestnego” jest to niewątpliwie pozycja warta uwagi.