poniedziałek, 10 czerwca 2013

Hitlerowskie nudy na pudy

„Wspomnienia” – Albert Speer

Kolejny… ważny człowiek Hitlera i próba znalezienia odpowiedzi na pytanie: dlaczego? A może po prostu próba usprawiedliwienia się?

Speer pochodził z wyższej klasy średniej Mannheim; ojciec i dziadek byli architektami, więc ostatecznie i on poszedł w ich ślady. Uczeń i asystent znanego architekta Tessenowa. Zainteresowany raczej sztuką niż polityką, przynajmniej do czasu spotkania z Hitlerem, twierdzi w swoich wspomnieniach, że z Hitlerem połączył go jakiś osobliwy magnetyzm, osobista charyzma wodza Trzeciej Rzeszy, a nie przekonania polityczne, bo tych w owym okresie właściwie nie miał żadnych. Speer przyznaje, że był całkowicie pod urokiem Hitlera, był mu oddany bezgranicznie i nieprzytomnie, ale… zarówno on, jak i wielu innych wielbicieli wodza Trzeciej Rzeszy, nie był w stanie jakoś racjonalnie wyjaśnić to zjawisko. Istnieje koncepcja o wyjątkowej charyzmie osób cierpiących na chorobę Parkinsona (Jan Paweł II, Hitler i inni), ale… nie jest ona tematem książki.

Albert Speer w 1946 roku, w czasie procesu Norymberskiego, został skazany na 20 lat więzienia. Karę odbywał w Spandau, gdzie napisał swoje „Wspomnienia” – książkę, w której przede wszystkim stara się przedstawić samego siebie w lepszym świetle, wręcz wykreował postać przyzwoitego narodowego socjalisty. Może, gdyby poprzestał na roli nadwornego architekta Hitlera, byłoby to możliwe, ale jako, że od 1942 roku objął stanowisko ministra uzbrojenia i amunicji, nie było szansy, by nie pobrudził sobie rąk i sumienia.

Tak więc, jeśli chodzi o samego Alberta Speera, „Wspomnienia” mają wartość wysoce problematyczną, jeśli w ogóle jakąkolwiek. Jednak książka, choć mdło i nijako napisana, nie jest zupełnie bezwartościowa, bo pomaga poznać życie codzienne ludzi z otoczenia Hitlera i Niemców w ogóle, ich postawy, zachowania, poglądy, przekonania. Przykład: Speer wspomina spalenie berlińskiej synagogi i własne drobnomieszczańskie oburzenie z powodu… bałaganu na ulicy, a dokładniej potłuczonego szkła. Może się to wydawać nieprawdopodobne, ale w ten sposób łatwiej jest zrozumieć niechęć rasową Niemców do Polaków, których uważali za leniwych złodziei i pijaków, ludzi niezdyscyplinowanych, nieodpowiedzialnych, niechlujnych, podludzi po prostu, jakąś niższą rasę.

Żeby to jeszcze było ciekawiej napisane…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz