środa, 29 grudnia 2021

Całej prawdy nie widział nikt

 „Ostatnie piętro” – Louise Candlish

Shad Thames – zabytkowa część Londynu. Selena, biała Brytyjka, co widocznie ważne, kupiła luksusowe mieszkanie w Jacob’s Wharf, czyli w jednym ze zrewitalizowanych magazynów. Do rozwiązania problemu oświetlenia wezwana zostaje specjalistka, Ellen Saint. Podczas oględzin mieszkania widzi ona przez okno, na najwyższym piętrze nowego apartamentowca, po drugiej stronie ulicy, a może kanału, Kierana Wattsa. Wydaje się to niemożliwe, bo przecież sama spowodowała jego śmierć, a przynajmniej tak uważa. Według Ellen Saint Kieran Watts był złym duchem jej syna (i jej samej), namawiał go na lekceważenie nauki, dostarczał narkotyki – w sumie – złe towarzystwo. Ostatecznie Lucas, syn Ellen, zginął w wypadku samochodowym, spowodowanym przez Kierana.
Ellen postanowiła upewnić się co do swoich spostrzeżeń. Okazało się wtedy, że lokator mieszkania na najwyższym piętrze apartamentowca, nazywa się Sam Harding, a Harding to przecież panieńskie nazwisko Ellen Saint. Wyraźnie dzieje się coś dziwnego i złego, bo takie zbiegi okoliczności się nie zdarzają, prawda?

Jakieś dwie trzecie książki główna bohaterka i narratorka, Ellen Saint, w pierwszej osobie, opowiada całą tę historię czytelnikom, zwracając się do nich bezpośrednio (poszukajcie, przeczytajcie, przypomnijcie sobie itp.). Jej pisanina ma być czymś w rodzaju zadania terapeutycznego, a Ellen ma nadzieję osiągnąć dzięki niemu katharsis. Opowieść Ellen zaczyna się w 2012 roku, kiedy to poznała Kierana Wattsa, szkolnego kolegę swojego syna. Dziewiętnastoletni Lucas zginął w grudniu 2014 roku. Jedna trzecia narracji, w trzeciej osobie, należy do Vica Gordona, ojca Lucasa, pierwszego męża Ellen, miłośnika piwa, a może po prostu alkoholika. Relacje Ellen i Vica przerywane są niewielkimi fragmentami doniesień prasowych z Sunday Times, na temat tej sprawy.

Kieran przyznał się do spowodowania wypadku poprzez swoją niebezpieczną jazdę i to po użyciu narkotyku i wydaje się, że nie to stanowi zagadkę do rozwikłania w tej opowieści. Czytelnik powoli odkrywa, czy matka Lucasa miała rację i jest on jakimś demonem zła i czy (i jak) naprawdę doprowadziła do jego śmierci. Bo może po prostu wszystko to są jakieś jej urojenia. A jeśli nie wszystko, to część. Pojawia się w takim razie pytanie, która część i co naprawdę się wydarzyło? Jakim cudem Kieran Watts, wychowany w biednej rodzinie zastępczej, pojawił się po latach w Londynie, jako bardzo zamożny człowiek i zamieszkał pod zmienionym nazwiskiem w apartamencie wartym półtora miliona funtów?

Kiedy w połowie powieści pojawiają się rozdziały, w których Vic Gordon prezentuje swoją wersję wydarzeń, czytelnik odkrywa, jak bardzo różni się ocena faktów i zdarzeń w zależności od nastawienia obserwatora. Ellen Saint, Vic Gordon, Sunday Times – trzy wersje, a całej prawdy nie zna nikt. Sensacja, psychologia związków, psychologia rodzinna i wychowawcza… Prawdopodobnie ten właśnie mariaż stanowi główną zaletę tej bardzo dobrej, niesamowicie wciągającej powieści, której zakończenia przewidzieć się nie dało.











--
#ostatnie.piętro, #muza, @wydawnictwomuza i @muza.black,

piątek, 24 grudnia 2021

Wady-zalety klonowania ludzi

 „Gdzie dawniej śpiewał ptak” –  Kate Wilhelm

Postapokaliptyczna powieść fantastyczno-socjologiczna z połowy lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Zadziwiająco aktualna także obecnie.

Składa się z trzech części, między którymi mija sporo czasu. W pierwszej, przewidując katastrofę, grupa naukowców z różnych dziedzin buduje specjalny szpital i laboratoria ukryte w wapiennej skale. Wirusy, zmiany klimatyczne, nieurodzaj, klęski żywiołowe, wojny o żywność, energię i schronienie oraz inne takie „atrakcje” dziesiątkują ludzkość. Ci, którzy przeżyli, okazują się bezpłodni. Dotyczy to także zwierząt. Poza odizolowaną i chronioną kolonią naukowców, którzy zdeterminowani zaczynają eksperymenty z klonowaniem ludzi, życie na ziemi wydaje się nie istnieć.

W części drugiej na ziemi nie żyje już nikt ze starych, pozostały tylko klony. Ludzi tych łączy specyficzna więź: w ramach swojej grupy podobnie myślą, czują, reagują… wiedzą o sobie wszystko. Do pewnego stopnia stanowią mentalnie jeden organizm; źle się czują, kiedy nie są razem. Największą karą dla dziecka jest zamknięcie w pokoju bez kontaktu z innymi członkami grupy – takie oddzielenie jest przeżyciem traumatycznym.
Z czasem okazuje się, że niektóre klony są płodne i dzieci mogłyby przychodzić na świat w naturalny sposób, ale społeczność klonów ma do takiego rozwiązania stosunek ambiwalentny.
Do Waszyngtonu wyruszyła misja badawcza kilkunastu klonów. Podczas tej wyprawy, która znacznie się przedłużyła, okazało się, że niektórym, bardzo nielicznym klonom, oddzielenie nawet służy, że bycie indywidualną jednostką ma pewne zalety. Dziewczyna, która tego doświadczyła, uznana jest po powrocie za chorą i wręcz niebezpieczną dla społeczności. Musi zamieszkać osobno, z dala od kolonii. Poza tym zachodzi w ciążę i w tajemnicy rodzi syna, Marka.

Część trzecia dotyczy już losów Marka. Matka wychowywała go sama do piątego roku, ale w końcu klony dowiedziały się o jego istnieniu. Matkę zmuszono do przyjęcia roli reproduktorki, Marek trafił do przedszkola, które powinno pomóc mu zrozumieć, że tylko grupa się liczy, a jednostka nie ma znaczenia i z założenia będzie nieszczęśliwa. Mark próbuje uciekać...

Oczywiście to tylko telegraficzny skrót mocno rozbudowanej fabuły. W powieści wiele jest wątków pobocznych i treści… psychologicznych i socjologicznych. W każdym razie uważam za wartościową. Nie tylko jako rozrywkę, ale i wyraźnie inspirujący materiał do przemyślenia.


wtorek, 21 grudnia 2021

Dobra fantastyka z 1938 roku

 „Coś” - John W. Campbell

 Pełna wersja opowiadania Campbella z 1938 roku (kilka wersji było mniej lub bardziej skróconych na potrzeby publikacji w czasopismach), a więc najdłuższe, co nie znaczy, że nudne.

 Naukowcy i badacze Antarktydy znajdują w lodzie szczątki obcej istoty, która zamarzła około dwadzieścia milionów lat temu. Stwór okazał się żywy i dysponuje możliwościami ponad ludzkie wyobrażenie, które zagrażają mieszkańcom stacji, a w konsekwencji także całej ludzkości. Opowiadanie traktuje o dramatycznej walce ludzi z obcą formą życia. 

Fabuła znana chyba powszechnie za sprawą filmów (były przynajmniej dwa), a zwłaszcza „Coś” (oryg. The Thing) z lat osiemdziesiątych, z Kurtem Russellem w roli głównej.

niedziela, 19 grudnia 2021

Początki Myrona B. detektywa

 „Bez skrupułów” – Harlan Coben

Typowa powieść sensacyjna – typowa dla książek Cobena z Myronem Bolitarem w roli głównej.

Myron Bolitar, były koszykarz, który musiał porzucić marzenia o karierze z powodu kontuzji, rozkręca swój biznes, to jest agencję Rep Sport MB, reprezentującej sportowców. Pomaga mu dawna zawodniczka wrestlingu, Esperanza Diaz (na ringu – Mała Pocahontas) oraz psychopata i milioner Windsor Horn Lokwood Trzeci.

Kathy Culver, studentka, zniknęła w tajemniczych okolicznościach z uniwersyteckiego kampusu. Tak się składa, że była ona siostrą byłej dziewczyny Myrona, Jessicy Culver, pisarki, oraz narzeczoną Christiana, dobrze zapowiadającego się futbolistę, reprezentowanego przez Rep Sport MB.
Minęło kilkanaście miesięcy, właściwie nikt już nie wierzy, że dziewczyna jeszcze żyje. Jednak pewnego dnia Christian dostaje przesyłkę, magazyn pornograficzny z ogłoszeniami seksu na telefon. Jedna z ofert zawiera zdjęcie Kathy Culver. Myron z pomocnikami szuka Kathy i rozwiązania nawarstwiających się tajemnic.

Dobra rozrywka, na poziomie. Polecam.

poniedziałek, 13 grudnia 2021

Sensacyjna fantastyka Mroza

 „Chór zapomnianych głosów” – Remigiusz Mróz

Kończyny ani drgnęły, za to udało mu się językiem wypchnąć z gardła metaliczną rurkę.

A kilka zdań dalej:

Ten wyrwał rurkę z gardła, zgiął się wpół i zaniósł chrapliwym kaszlem.

To co, miał dwa gardła, czy może dwie rurki?

Bardzo odległa przyszłość. W ciągu ponad dwustu lat z Ziemi wyruszyło wiele statków kosmicznych z misjami badawczymi i kolonizatorskimi. Ludzie odkryli sporo planet potencjalnie nadających się do życia, na których – poza tym – mogło także rozwinąć się jakieś inteligentne życie. Jednym z tych statków był ISS „Accipiter”. Na jego pokładzie budzą się z hibernacji Håkon Lindberg, astrochemik, oraz Dija Udin Alhassan, nawigator. Wszyscy pozostali uczestnicy wyprawy nie żyją i zginęli makabryczną śmiercią całkiem niedawno – po ścianach jeszcze spływają flaki, krew i mózg. ISS „Accipiter” znajduje się nie tam, gdzie powinien być wedle planu lotu. Na pokładzie nie ma nikogo poza tymi dwoma – kto więc wymordował resztę załogi?
Håkon i Dija Udin, którzy początkowo podejrzewają się nawzajem o tę masakrę, sprzątają statek z resztek ciał i ostatecznie wracają do komór hibernacyjnych, by poczekać na przybycie statku, który już leci z misją ratunkową. Powinien się pojawić za jakieś pięćdziesiąt lat.
Gdy statek kosmiczny z ratownikami, ISS "Kennedy", dociera na miejsce, okazuje się, że: Dija Udin Alhassan i Håkon Lindberg żyją i nawet nieźle się czują, ale według systemów informatycznych „Accipitera” nigdy nie wchodzili w skład załogi; poza tym badania medyczne pokazują, że w zasadzie nie mają oni prawa żyć.
Szybko staje się też jasne, że podobnych przypadków (śmierć całej załogi) było więcej; w pewien punkt kosmosu ktoś/coś ściąga teraz te latające trumny. W tej sytuacji dowódca ISS "Kennedy" podejmuje trudną decyzję o lądowaniu na pobliskiej planecie. Wtedy naprawdę zaczynają się kłopoty.

Jak wiele razy w przypadku tego autora stwierdzam coś w sumie podobnego: Mróz ma wyobraźnię i talent, i potrafi pisać; sensacyjna i wciągająca powieść science-fiction też mu się udała i to bardzo. Szkoda tylko, że jego książki są tak wyraźnie niedopracowane.

czwartek, 9 grudnia 2021

Gdy śmiech zamiera na ustach

 „Solista czyli on, ona i jego żona” – Piotr C.

Wini (Winicjusz Krakowski, lat 41) pracuje w kancy, płaci – dość niechętnie – składki do Ory, kopuluje namiętnie z klientkami (i dziesiątkami innych kobiet), co zdaje się jest nieetyczne, ale w tym fachu, kto by się jakąś durną etyką przejmował, kradnie mleko Matce T., zawsze w aucie wozi trochę ziko, współpracuje z Jaculą Stokila, ale uwaga,, Jaculi Stokila nie należy mylić z Jaculą (prywatny), bo to z kolei oznacza jakąś kochankę.

„Do każdej kobiety mówiłem per kotku, bo imiona mogą się mylić” [1].

Wini o sobie:

„Jestem chujem – oświadczyłem. – Jestem wrednym, złośliwym, bezwzględnym chujem”[2].

O jejku, jejku! Jaki macho! Czytelniczki (zapewne) będą zachwycone, a czytelnicy (chyba) będą mu zazdrościć. Przynajmniej niektórzy. I raczej tylko do czasu. Bo w trakcie lektury ocena głównego bohatera powoli się zmienia. Czytelnicy zaczynają zauważać, że ten król życia w rzeczywistości jest egocentrykiem i egoistą, dba tylko o własną przyjemność i to kosztem innych, czyli po prostu arogancka, cyniczna kanalia i szuja. Klienci mogą sobie tracić i przegrywać, ale Wini i Jacula wygrywać (czytaj: zarabiać) muszą zawsze. O etyce, czy też jej braku, była już mowa, ale Wini zaczyna w pewnym momencie szantażować prawnika Ryszarda, a to już jest występek art. 191 § 1 k.k. zagrożony karą pozbawienia wolności do lat trzech. Jest to typowy przykład NPD (Narcissistic Personality Disorder, czyli Narcystyczne Zaburzenie Osobowości).
W związku z Zuzłem Wini ma dziecko płci męskiej. Swoją drogą ciekawe to małżeństwo. Zgodnie z ich umową Wini może robić co chce i z kim chce w każdej dziedzinie życia, ale pod dwoma warunkami: nie może się zarazić jakimś syfem oraz co miesiąc powinien przelewać na konto określoną kwotę. Coś takiego w moich (dawnych) czasach nazywano prostytucją małżeńską, ale z czasem wszystko się zmienia. U Winicjusza też nastąpiła zmiana, a nadeszła wraz z kolejnym flirtem z kobietą przygodnie poznaną w nocnym klubie.

Podtytuł (on, ona i jego żona) odkrywa przed czytelnikiem więcej, niż może się z pozoru wydawać. Miało być kolejne zwykłe ruchanko… przepraszam, zaczynam posługiwać się językiem Winicjusza ale okazało się, że jakby wbrew swojej wiedzy i woli Wini został partnerem w związku. Tak, w związku, a nie tylko samcem do kopulacji. I tym razem to nie on podejmował decyzję o charakterze tej relacji.
Dalsze kłopoty nadeszły wraz z nowymi klientami, bandytami. Tym razem nie chodziło już tylko o spodnie zgubione podczas ucieczki po balkonach, gdy Wini musiał umykać z domu kochanki, bo niespodziewanie wrócił pan domu. Swoją drogą to bardziej żałosne niż śmieszne.

Miałem się z książki dowiedzieć, dlaczego faceci zdradzają. Ja wiem, czemu ludzie (nie tylko mężczyźni) zdradzają, ale byłem ciekaw wersji Piotra C. W „Soliście” jej jednak nie znalazłem. Poniższe stwierdzenie nie wydaje mi się odpowiedzią.

„Mężczyźni całe życie poszukują dwóch rodzajów kobiet: świętej i ladacznicy. Święta zostaje zazwyczaj żoną. Święta podaje obiad, rodzi dzieci, przewija je, wyprawia do szkoły, jedzie się z nią na wakacje (i z dziećmi). Święta może być nudnawa, ale się ją szanuje. Ladacznica służy do dzikiego rżnięcia. Do SMS-ów wysyłanych tuż po północy. Do nagich zdjęć. Do uwodzenia. Do seksu na podłodze. Na umywalce. Na blacie w kuchni. Facet, który znalazł świętą nie zostawi jej. Ale będzie szukał wrażeń na boku”[3].

To jedynie banalny opis tego, jak to działa, ale nie ma w nim informacji, dlaczego właśnie w taki sposób. Choć może nie używałem określeń „święta” i „ladacznica”, to wiedziałem, że tak to jest w wieku lat …nastu.

Do połowy książki wiele spraw i zdarzeń – zapewne zgodnie z zamierzeniem autora – wydawało mi się śmieszne, nawet jeśli był to humor nieco toporny. Z czasem jednak niesmak w związku z postawami życiowymi Winiego, jego traktowaniem ludzi, rósł tak szybko, że już prawie nic nie wydawało się zabawne. Kiedy podczas ważnej rozmowy w obrzydliwy sposób okłamywał żonę, kiedy okazało się, że podle oszukał kolegę z pracy podczas sprzedaży samochodu, kiedy… początkowe rozbawienie i pobłażanie zmieniło się w obrzydzenie.

„Obiecujcie. Niech się martwią ci, co uwierzyli”[4].

Ta życiowa, bo nie tylko zawodowa, mądrość Winiego, wywołuje już tylko wstręt.

„Solista” – lektura bardzo, bardzo lekka, typowo rozrywkowa; przynajmniej z pozoru. Wiele scen erotycznych na pograniczu pornografii. Wulgaryzmy. Humor obecny prawie na każdej kartce, jednak jego poziom bywa bardzo zróżnicowany. Nie jest to literatura ambitna, ale też nie każda musi taka być, tym niemniej to całkiem niezła zabawa z nieco słabszym zakończeniem – jakby autor miał już dosyć swojego bohatera i chciał jak najszybciej się z nim rozstać. „Solista” jako prezent? Tak, jednak tu trzeba sporo rozwagi, bo ta historia może wcale nie wydawać się zabawna w przypadku kogoś zdradzonego, oszukanego, wykorzystanego w jakimkolwiek związku.

Duży plus dla autora za znajomość dialogów z „Ziemi obiecanej”, „Psów” i innych filmów. Możliwe, że sięgnę też po inne książki Piotra C.








--
[1] Piotr C. „Solista czyli On, ona i jego żona”,, Novae Res, 2021, s. 29
[2] Tamże, s. 39.
[3] Tamże, s. 189.
[4] Tamże, s. 361.