wtorek, 20 sierpnia 2019

Jak zachowywać równowagę


„Sztuka zachowywania umiaru” – Anselm Grün

Kiedy przekraczamy miarę, tracimy wyczucie tego, co jest dla nas odpowiednie. Ulatuje z nas powietrze, tracimy energię, czujemy się niejako opróżnieni, wyczerpani. Kto mierzy rzeczy właściwą miarą i zachowuje umiar, nie wyczerpuje się tak łatwo. Kto nie zna umiaru, mierzy siły na zamiary i porywa się na zbyt wielkie rzeczy, nie powinien się zatem dziwić, jeśli w pewnej chwili poczuje się wypalony*.

Można  powiedzieć, że temat równowagi między skąpstwem a rozrzutnością (to jeden z rozdziałów) jest wręcz banalny, ale już zagadnienia dotyczące mocy rytuałów, świętego oburzenia, dyscypliny i porządku, oraz wiele, wiele innych, zapowiadają się intrygująco, a nawet… prowokująco.

Czy można osądzać (źle mówić i myśleć) księdza pedofila, gwałciciela dzieci, jeśli nie zna się go osobiście? Według autora – nie. Anselm Grün twierdzi, że konsekwentnie i zdecydowanie odmawia oceniania ludzi, których sam nie zna, bez względu na to, co zrobili. Od razu przyszło mi do głowy wredne pytanie, czy podobną miarę stosuje do komunistów i ilu ich naprawdę osobiście poznał. Chciałem tu dołożyć też hitlerowców, ale ze względu na narodowość i wiek autora…

Nie ze wszystkimi przekonaniami Anselma Grüna się zgadzam, ale to na szczęście nie jest obowiązkowe. Poza tym uważam, że w zdecydowanej większości przypadków ma jednak rację. Znalazłem też w książce stwierdzenia, co do których mam wątpliwości, które zostawiam do przemyślenia, na kiedyś, na później. Na przykład w rozdziale „Równowaga między pogardą dla siebie a pychą” opisuje małżeństwo, które decyduje się zrezygnować z bardzo drogich wakacji – wiele razy na takie jeździli, ale wreszcie uznali, że to kosztuje zbyt dużo. To oczywiście zdolność zachowania umiaru, ale do tego autor twierdzi: A przecież tak naprawdę nasze poczucie wartości wzrosłoby, gdybyśmy przyznali się do własnych granic**. No więc się zastanawiam, czy przyznanie, że na coś mnie nie stać, że coś jest dla mnie za drogie, naprawdę podnosi moje poczucie własnej wartości?

Jako, że jestem kwakrem, uważam za bardzo ważne, kluczowe, zagadnienia dotyczące zrównoważonej relacji ze stworzeniem albo niewygodne pytanie, ile jest rzeczy, których nie potrzebuję. Przydatne okazały się rozważania na temat zdolności odróżniania spraw ważnych od mniej ważnych oraz poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, co naprawdę jest ważne.

Dobrego traktowania stworzenia nie można się domagać za pomocą argumentów czysto racjonalnych. Gdyby tak było, nasze postępowanie zależałoby zbytnio od naszej woli. Aby naprawdę zmienić nasze zewnętrzne zachowanie, potrzebujemy odpowiedniego nastawienia i pokornej postawy***.

Dobra książka – jako lektura inspirująca do poszukiwania własnych odpowiedzi, swojego stanowiska, indywidualnej drogi, postaw, zachowań.





--
* Anselm Grün, „Sztuka zachowywania umiaru”, przekład Kamil Markiewicz, 2016, wyd. Święty Wojciech, s. 5.
** Tamże, s. 24.
*** Tamże, s. 110.

środa, 7 sierpnia 2019

Nim pojawiliśmy się w historii


„Dagome Iudex” –  Zbigniew Nienacki

Jak wiadomo z lekcji historii, przed Mieszkiem Pierwszym rządził jego ojciec, Siemomysł, a przed nim dziadek Mieszka Pierwszego, Lestek. A jeszcze wcześniej? Wcześniej, w VII-VIII wieku działy się (albo też dziać mogły) wydarzenia, opisane przez Zbigniewa Nienackiego w trylogii, na którą składają się tomy: „Ja, Dago”, „Ja, Dago Piastun” i wreszcie, wydany po baaardzo długiej przerwie i w mniejszym nakładzie, „Ja, Dago Władca”.

We wsi Zemlinów zbliża się czas postrzyżyn chłopca – podczas tej ceremonii nadane mu też będzie imię, bo dotąd jest bezimienny. Podczas przepychanek z kolegami i braćmi, bezimienny rzuca o ziemię chłopcem starszym i większym – Zemlinowie są przerażeni, początkowo chcą go zabić, ale ostatecznie postanawiają sprzedać w niewolę. Karłowaci i tchórzliwi Zemlinowie boją się chłopca i podejrzewają, że jest on ostatnim żyjącym potomkiem olbrzymów, starożytnych Spalów, a konkretnie synem olbrzyma Bozy, który utonął na bagnach. Ostatecznie przyszły Dagobert, w skrócie Dago, wychowuje się na dworze siostry Bozy, olbrzymki Zely, gdzie uczy się pierwotnej mowy ciała i wielu innych umiejętności.

Nie istnieje człowiek, sprawa, zjawisko, a nawet żadna rzecz, dopóty, dopóki w sposób swoisty nie zostały nazwane. Władzą jest więc moc swoistego nazywania ludzi, spraw, zjawisk i rzeczy tak, aby te określenia przyjęły się powszechnie. Władza nazywa, co jest dobre, a co złe, co jest białe, a co czarne, co jest ładne, a co brzydkie, bohaterskie lub zdradzieckie; co służy ludowi i państwu, a co lud i państwo rujnuje; co jest po lewej ręce, a co po prawej, co jest z przodu, a co z tyłu. Władza określa nawet, który bóg jest silny, a który słaby, co należy wywyższać, a co poniżać.
Napisano w „Księdze Grzmotów i Błyskawic”, a jej rozdział dotyczący sztuki rządzenia ludźmi, Dago wyuczył się na pamięć, przebywając na dworze Rhomajów. Nawiązał tam wiele przydatnych znajomości, został ochrzczony, wyuczył się języków, zrozumiał na czym polega władza i jak się ją sprawuje.

Gnany typową dla olbrzymów chorobą zwaną Żądzą Czynów, wyruszył Dago na białym ogierze o imieniu Vindos, by wprowadzić do historii ludy, żyjące od Morza Sarmackiego aż po Góry Karpatos. Spotkał i uwolnił Herima, później Zyfikę, stanął na czele niewielkiej drużyny Lestków… Dzięki zdradom, podstępom, intrygom, morderstwom, utrwalał i poszerzał obszar swojego panowania, które sprytnie nazywał piastowaniem – albowiem Lestkowie i sąsiednie plemiona nie znosiły nad sobą żadnej władzy, żadnych książąt, królów, komesów. Prawnukiem Dago był… Mieszko, zwany później Pierwszym.