niedziela, 20 września 2015

Wątpliwości i pytania wiary


„Pytania wiary” – Gianfranco Ravasi
 

Bóg stworzył Adama i Ewę, a następnie wygnał ich z raju. Adam miał z Ewą dwóch synów: Kaina i Abla. Kain zabił Abla i… wychodzi na to, że na świecie było dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Czy Kain kopulował z matką czy z siostrą (Adam i Ewa mieli też później inne dzieci, przynajmniej jednego syna, ale może nie tylko) nie ma znaczenia, bo wynika z tego, że wszyscy jesteśmy dziećmi kazirodztwa, czy tak?
Jednak z drugiej strony… w Księdze Rodzaju (4,16-17) czytamy: „Po czym Kain odszedł od Pana i zamieszkał w kraju Nod, na wschód od Edenu. Kain zbliżył się do swej żony, a ona poczęła i urodziła Henocha”. Ach! Czyli na wschodzie żyli już jacyś ludzie, tak? A skąd się wzięli? Stworzył ich inny bóg? Możliwe, bo wtedy sens zaczyna mieć przykazanie „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną” – najwyraźniej oczywiste wówczas było, że istnieją jeszcze jacyś inni ludzie i inni bogowie, czyż nie? 

Pytań i wątpliwości dotyczących chrześcijaństwa w ogóle, a Pisma Świętego w szczególności, jest całe mnóstwo. Nic też dziwnego, że przedstawiciele Kościoła katolickiego starają się na pytania odpowiadać, a wątpliwości rozwiewać, w dziesiątkach książek oraz innych publikacji. Kilka z nich na przestrzeni lat wpadło mi w ręce i dzięki temu zauważyłem pewną prawidłowość – ich autorzy zwykle odpowiadają na pytania banalne oraz rozwiązują problemy urojone, stwarzając w ten sposób pozory pełnego zrozumienia Biblii, dostępnego dla osób w tematyce tej wyszkolonych, to jest katolickich księży.

Przykładem mozolnego, pełnego zaangażowania choć kompletnie zbędnego tłumaczenia i wyjaśniania jest sprawa uzdrowienia niewidomego (a może opętanego?). Czy Jezus uleczył jednego, czy dwóch? No i w czym problem? Jeden autor uczestniczył w jednym takim zdarzeniu, a drugi w obu, i tyle! Albo jeden z nich coś zapomniał, co nie byłoby niczym nadzwyczajnym, zważywszy, ile lat po zdarzeniach biblijnych były one opisywane. 

„Pytania wiary” są pierwszą pozycją, której autor podjął temat otwierający ten tekst, czyli kazirodztwo pierwszych ludzi albo możliwość istnienia innych istot ludzkich, stworzonych przez innego boga. Jednak fakt, że Gianfranco Ravasi starał się na to pytanie odpowiedzieć, nie oznacza automatycznie, że mu się to wiarygodnie udało, niemniej ważne jest to, że w ogóle próbował, że nie udawał, że temat nie istnieje, jak wielu innych katolickich autorów. 

Wśród 150 wyjaśnień i odpowiedzi są takie, które wyjaśnień – moim skromnym zdaniem – nie wymagały, są kompletnie nieprzekonujące (tak jest na przykład z „kanonicznymi” i innymi ewangeliami*), są takie, na które odpowiedź Ravasiego jest kompletna, w pełni wyjaśniająca i satysfakcjonująca, oraz takie, które wprawdzie zawierają wiele słów, ale właściwie żadnego wyjaśnienia, ale… nadal jest to najlepsza książka jaką czytałem na ten temat. W końcu trudno zakładać, że znakomitemu bibliście, kardynałowi Ravasiemu uda się odpowiedzieć na pytania, na które ludzkość bezskutecznie szuka odpowiedzi od tysięcy lat – choćby: czemu dobry Bóg dopuszcza zło? 

Kilka przykładów poruszanych w książce zagadnień: Czy żona Kaina była jego siostrą? Nieśmiertelność czy zmartwychwstanie? Czy ewangelia Jana jest antysemicka? Jakimi językami mówił Jezus, czy umiał czytać i pisać? Czy apostołowie byli żonaci? Czy Maria Magdalena była prostytutką? Jezus nigdy się nie śmiał? Skandaliczny Kohelet. Piskorz Hioba. I wiele, wiele innych. Pytanie, którego mi zabrakło: co się stało z trzydziestoma srebrnikami? 

W każdym razie gorąco polecam. 

 

 

 

--
* Cztery ewangelie (Mateusza, Marka, Łukasza, Jana) znalazły się w kanonie Pisma Świętego, ale przecież jest ich więcej, więc czemu akurat te i tylko te, a nie inne? Odpowiedź: bo te cztery są natchnione, a inne nie. Kto zdecydował, że te są natchnione, a pozostałe nie? Odpowiedź: Kościół. Kto zdecydował/postanowił/uznał, że Kościół takiego rozróżnienia władny jest dokonać? Odpowiedź: Kościół.
Ups!

czwartek, 10 września 2015

Historia USA i prezydentów


„Prezydenci” – Longin Pastusiak

Czy historia może być uznawana za naukę ścisłą, czy jest nauką obiektywną? Wątpliwe. Nawet jeśli historyk operuje faktami niebudzącymi wątpliwości i tylko nimi, to ich dobór i forma prezentacji jest już przecież subiektywna. Tak jest ze wszystkimi publikacjami historycznymi, tak jest z „Prezydentami” Pastusiaka. To normalne i oczywiste.

Prof. dr hab. Longin Pastusiak stworzył w „Prezydentach” kompendium podstawowej wiedzy nie tylko o prezydentach Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej (i wcześniej, zanim nazwa ta pojawiła się oficjalnie), ale też o historii tego kraju, o budowie jego – obecnie – mocarstwowej pozycji. A że jest to dzieło zdecydowanie bardziej popularne niż naukowe, to i czyta się bez wysiłku, z zainteresowaniem.

Dzięki „Prezydentom” na przykład dowiedziałem się, skąd wzięło się popularne „OK”.

W związku z orientacją polityczną Pastusiaka drobne wątpliwości może budzić jego interpretacja genezy wojny secesyjnej i nie tylko, ale… to nie jest najważniejsze.

środa, 2 września 2015

Homoseksualista nazista


„Łaskawe” – Jonathan Littell

Jest to historia dyrektora fabryki koronek ulokowanej gdzieś na północy Francji, który u kresu życia postanawia opisać je całe, bez upiększeń i przemilczeń; wygląda na to, że nie zależy mu już na anonimowości i utrzymywaniu w tajemnicy własnej przeszłości, zwłaszcza tej wojennej.

Bohaterem opowieści, a jest to relacja pisana w pierwszej osobie, jest Maximilian Aue, doktor prawa, miłośnik muzyki, znawca filozofii antycznej, służący w Sonderkommando oficer SS, co oznacza po prostu nazistowskiego zbrodniarza.
Hitlerowskie Niemcy napadły na ZSRR i oddziały Sonderkommando (oddział do zadań specjalnych) za przesuwającą się linią frontu mordują dziesiątkami tysięcy i to w bestialski sposób Żydów, Cyganów, bolszewickich komisarzy, umysłowo chorych. Aue bierze w tym wszystkim udział, opisuje… trochę jak postronny obserwator, prezentując przy okazji swoje poglądy na mnóstwo spraw i zdarzeń.
W Rosji Aue trafia pod Stalingrad, a następnie, ewakuowany po odniesieniu rany, wraca do Niemiec, gdzie ma okazję spotykania się i rozmów z dygnitarzami Trzeciej Rzeszy, wizytuje obozy koncentracyjne i w ogóle… uczestniczy w ważniejszych wydarzeniach wojny. W pewnym sensie Aue zrobił imponującą karierę, mimo, że był homoseksualistą.

Jonathan Littell włożył wiele wysiłku w celu oparcia swojej historii na faktach, na autentycznych wydarzeniach historycznych i gdyby jeszcze Maximilian Aue był postacią prawdziwą, wówczas jego „Łaskawe” (oczywiste nawiązanie do Erynii ścigających Orestesa) byłyby książką znakomitą, genialną. Ale Aue nigdy nie istniał, jest to literacka fikcja, a więc wnikliwa interpretacja jego postaw i zachowań, jego myśli i wątpliwości nie ma kompletnie nic wspólnego z Niemcami czy nazistami. Nie jest wartościowa ani przydatna… do niczego.