środa, 27 września 2017

Jak zdobyć i utrzymać wolność

„Wolny człowiek. 12 Kroków nie z tej ziemi” – Marek Dziewiecki, Rafał Porzeziński, Jacek Racięcki

Książka jest zbiorem esejów: „Wolny człowiek” Rafała Porzezińskiego, „Wolność zagrożona” Marka Dziewieckiego, „12 kroków” Rafała Porzezińskiego i Jacka Racięckiego oraz „Wolni, by kochać” Dziewieckiego.

O szeroko rozumianej wolności i zagrożeniach, jakim jest ona poddawana, ale i o możliwości odzyskania utraconej wolności dzięki zastosowaniu 12 kroków dla chrześcijan, wypowiadają się: Marek Dziewiecki, ksiądz katolicki i psycholog, Rafał Porzeziński, trener terapii uzależnień i Dyrektor Programu Pierwszego Polskiego Radia oraz Jacek Racięcki, terapeuta uzależnień.

Choć może się to wydać dziwne, to też jest sposób na odzyskiwanie wolności:
 …opisuje genialnie prostą metodę, którą w kolejnej swojej książce „Krok za Krokiem” nazywa „ostrzeniem gwoździa”. Psychologowie o tej metodzie mówią „podnoszenie dna”, ale tu nie chodzi o drugiego, tylko o nas samych. Jak popsuć sobie komfort korzystania z wad? Jeśli kradniesz zwracaj z nawiązką. Jeśli kłamiesz, po każdym kłamstwie wyznaj to okłamanemu. Jeśli się obżerasz, nie zadręczaj innych jękami, gdy boli cię brzuch. Dlaczego „ostrzenie gwoździa”? To proste. Możesz wysiedzieć całe godziny na krześle, z którego wystaje tępy gwóźdź, ale na ostrym nie posiedzisz*.

Dzięki szerokiej interlinii treści jest wprawdzie nieco mniej, niż sugerowałaby to grubość książki, ale za to wygodnie się czyta.



--
 * Marek Dziewiecki, Rafał Porzeziński, Jacek Racięcki, „Wolny człowiek. 12 Kroków nie z tej ziemi”, wyd. Rajmedia, str. 124.

niedziela, 24 września 2017

Program Wspólnoty św. Jakuba

„Droga zwycięzców. 12 kroków nie z tej ziemi” – ks. Marek Dziewiecki

Podobno wspólnot dwunastostopniowych funkcjonuje już na świecie ponad dwieście, ale pewności nie mam, gdzieś to wyczytałem, sam nie liczyłem. W każdym razie wszystkie one powstały na bazie pierwszego takiego programu, opublikowanego w 1939 roku (w książce „Anonimowi Alkoholicy”), Programu Dwunastu Kroków Anonimowych Alkoholików. Oczywiście każda z tych wspólnot dostosowywała program do swoich specyficznych potrzeb.

„Droga zwycięzców” jest przewodnikiem po programie dwunastu kroków, ale… trudno mi było zorientować się, jakiej wspólnoty, gdyż autor za każdym razem podaje treść kroku w dwóch wersjach: Anonimowych Alkoholików i Wspólnoty św. Jakuba. Co zapewne zrozumiałe, natychmiast zacząłem szukać tej wspólnoty w Internecie, bo dotąd nic mi o takowej wiadome nie było; nie wiedziałem, kogo ona zrzesza, gdzie i kiedy odbywają się spotkania jej członków itd., jednak moje poszukiwania (mimo tysięcy wyników zwracanych przez Google) na razie nie zostały uwieńczone powodzeniem – pewnie nie szukałem zbyt dokładnie.

Dziewiecki uważa, że uzależnieni jesteśmy wszyscy, jeśli nie od substancji (alkoholizm, narkomania), jeśli nie od zachowań (hazard, seks, praca), to od siebie samych. W jakimś sensie zapewne ma rację.

Nie znalazłem w książce odwołań do sztandarowej pozycji Wspólnoty AA, to jest książki „Anonimowi Alkoholicy”, od której zresztą wspólnota ta podobno wzięła nazwę. Cytuje za to autor „Małego Księcia”, Katechizm Kościoła katolickiego oraz Biblię. Nie wspomina nic o sponsorowaniu, czyli specyficznej formie pomocy, jaką w realizacji kolejnych Kroków otrzymują członkowie Wspólnoty AA. Możliwe zatem, że we Wspólnocie św. Jakuba nie jest ona znana. Opisuje za to, czasem z drobiazgową wręcz dokładnością, jak konkretny krok należy rozumieć i go zrealizować. Na przykład w kroku ósmym, dotyczącym listy osób skrzywdzonych, na pierwszym miejscu należy umieścić Boga.

Intrygujące wydały mi się przekonania autora na temat Wspólnoty Anonimowych Alkoholików: „mitingi w ramach grup samopomocy dotyczą zwykle pierwszych trzech kroków programu. W ostatnim ćwierćwieczu uczestniczyłem w blisko stu otwartych mitingach grup AA oraz grup pokrewnych w Polsce i w kilku innych krajach europejskich. Nigdy jeszcze nie spotkałem się z sytuacją, że miting dotyczył na przykład dziesiątego lub jedenastego kroku”*.  Cóż… powiem tylko, że z innych źródeł mam informacje skrajnie odmienne. 

Pozycja ciekawa, zwłaszcza dla członków Wspólnoty św. Jakuba; dla nich może wręcz obowiązkowa.



-- 
* ks. Marek Dziewiecki, „Droga zwycięzców. 12 kroków nie z tej ziemi”, wyd. Raj Media, 2016, strona 209.

wtorek, 19 września 2017

Nasi wyznania mojżeszowego

„Koszerny kozak” – Stefan Wiechecki

Stefan Wiechecki, prozaik, satyryk, publicysta i dziennikarz, popularny swego czasu Wiech, wydał przed wojną sześć zbiorów felietonów, ten jest ostatnim z nich. Wiech, jako sprawozdawca sądowy, pisał dla Kuriera Czerwonego sprawozdania ze śródmiejskich sądów grodzkich i starościńskich. Pisał językiem stylizowanym na gwarę warszawską, szczególnie z okolic Targówka i Szmulowizny.

„Koszerny kozak” to humorystyczne relacje z procesów wytaczanych, w drobnych zwykle sprawach, Polakom wyznania mojżeszowego albo przez nich. Sąsiedzką awanturę, drobną kradzież, niespłacony weksel, nieporozumienie w tramwaju, Wiech opisywał w sposób zajmujący i zabawny.

„Panie sędzio szanowny, to było nie tak. Ja rzeczywiście jestem winien pana Rypsa 200 złotych. No to co jest? Kto dzisiaj nie jest winien? A jak jestem winien, to muszę płacić? Dlaczego? Bo się pana Rypsa tak spodoba? Pieniądze na ulicy zbieram, żeby go długi oddawać? On dziecko jest, on nie wie, że dzisiaj nikt nie płaci? Wyjątek pójdę być?! To ten stary łobuz mnie nasyła bojówkie”*.




--
* Stefan Wiechecki, „Koszerny kozak”, wyd. Wema, Warszawa 1990, s. 101.

niedziela, 10 września 2017

Piękny, dawno zagubiony język

„Moje słuszne poglądy na wszystko” – Leszek Kołakowski

Zbiór esejów z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych na bardzo wiele tematów, jest tu bowiem o chrześcijaństwie, o komunizmie, o utopii, o apokalipsie, o prawdzie, o sprawiedliwości, o diable, o polityce, o odpowiedzialności, o zbiorowej tożsamości… 

Z poglądami Kołakowskiego można się zgadzać bądź nie, ale język sam w sobie jest urzekający.

piątek, 8 września 2017

Ameryka wstydliwie ukrywana

„Ostatni sędzia” – John Grisham

Udane, moim zdaniem, połączenie prawniczego thrillera, choć to określenie wydaje mi się mocno przesadzone, i wielowątkowej powieści obyczajowej, jednak to tej ostatniej jest w książce najwięcej – uprzedzam.

Rzecz dzieje się w niewielkim Clanton w stanie Missisipi, a więc na południu USA, w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Młody lekkoduch, Willie Traynor, któremu nie udało się skończyć studiów, podejmuje w Clanton pracę w bankrutującej lokalnej gazecie. Za pożyczone od babki pieniądze Traynor przejmuje gazetę, która wkrótce okazuje się żyłą złota dzięki na bieżąco publikowanym relacjom, dotyczącym brutalnego zabójstwo Rhody Kassellaw, brutalnie zamordowanej przez członka przestępczego klanu Padgittów.

Jednym z sędziów przysięgłych w procesie Danny’ego Padgitta jest czarnoskóra Callie Ruffin – wprawdzie segregacja rasowa zniesiona została kilka lat wcześniej, ale w praktyce wyglądało to bardzo różnie, zwłaszcza w południowych stanach. 

Historia nie kończy się wraz ze skazaniem Danny’ego Padgitta na podwójne dożywocie, co w praktyce okazało się dziewięcioma latami więzienia. Może właśnie dopiero w tym momencie rozkręca się na całego.