poniedziałek, 21 lutego 2022

Kosmos się zmienia, ludzie nie

 „Przebudzenie Lewiatana” – James S. A. Corey

Bardzo dobra i bardzo skomplikowana powieść fantastyczno-kryminalno-polityczna. Długa, ale bez dłużyzn. Pierwsza część kilkutomowego cyklu „Ekspansja” Daniela Abrahama i Ty’a Francka, piszących wspólnie pod pseudonimem James S. A. Corey.

Powoli kończy się kolonizowanie naszego układu słonecznego. Ludzkość szykuje się do pierwszej wyprawy międzygwiezdnej. Technologicznie jest to już możliwe (ogromna korporacja buduje w tym celu specjalny statek dla mormonów), ale ludzie chyba jednak do swoich nowych technologii nie dorośli.

Początkowo miałem pewne kłopoty ze zorientowaniem się w pokomplikowanych układach politycznych, czyli kto, z kim, przeciwko komu i dlaczego, ale z czasem jakoś się to rozjaśniło. Ziemia, Mars, partyzantka z Sojuszu Planet Zewnętrznych i tajemnicze, złowrogie (jak zawsze) korporacje, dzieli coraz więcej; konflikt narasta, zmienia się w wojnę. W tych niebezpiecznych czasach Jim Holden, pierwszy oficer, ale wkrótce kapitan statku kosmicznego oraz detektyw Miller z Ceres, starają się realizować swoje zadania, ale też… uratować cywilizację.

wtorek, 15 lutego 2022

Wędrówka bez celu, bez sensu

 „Stacja Jedenaście” – Emily St. John Mandel

Powieść kojarzy mi się z „Bastionem” Kinga, tyle że jest znacznie słabsza. Natomiast myśl przewodnia („samo przetrwanie nie wystarcza”) zaczerpnięte jest z serialu „Star Trek”.

Akcja powieści rozgrywa się w dwóch planach czasowych. Współczesny świat, mniej więcej obecnie w znanej czytelnikom rzeczywistości, oraz kilkadziesiąt lat później, po katastrofie. Apokalipsą okazała się epidemia gruzińskiej grypy, z powodu której zmarło 99 procent ludzi. Cywilizacja upadła, nie ma łączności, nie działa telewizja, internet, telefony, benzyna się popsuła. Ci, którzy przeżyli, zwykle mieszkają w niewielkich osadach ulokowanych na przykład w budynkach starej stacji benzynowej; są to grupy kilkudziesięcio-kilkusetosobowe. Enklawy te mocno się od siebie różnią. Mieszkańcy jednych są agresywni i nie pozwalają się do siebie zbliżać obcym, w innych pojawiają się samozwańczy prorocy i mesjasze…

Główną rolę odgrywa załoga Wędrującej Symfonii, to jest grapy muzyków i aktorów, którzy wspólnie wędrują i w napotkanych po drodze osadach wystawiają Szekspira, choć nie tylko.

Przeciętnej jakości powieść wielowątkowa, w której w stosunkowo naiwny sposób autorka stara się odpowiedzieć na kilka epokowych pytań ludzkości typu: kim jesteśmy, dokąd zmierzamy? Wiele irytujących błędów, jakby tekstu powieści nie widział żaden korektor (dotyczy wydania pod tytułem „Stacja Jedenaście” wyd. Papierowy Księżyc).


piątek, 11 lutego 2022

Sprawiedliwość? Nie zawsze...

 „Chłopiec z lasu” – Harlan Coben


Powieść, w której nie pojawia się Myron Bolitar ani jego bratanek. Jej głównymi bohaterami są: Hester Crimstein (czyt. krimstin), prawniczka, celebrytka, gwiazda telewizji oraz Wilde (trzydzieści lat przed głównymi wydarzeniami mały chłopiec znaleziony w Stanowym Parku Krajobrazowym Ramapo Mountain; nikt nie zgłosił zaginięcia, nikt go nie rozpoznał; nie wiadomo, jak długo żył samotnie w lesie, jemu się wydaje, że trwało to lata, ale to mało prawdopodobne ), dziwak, samotnik, nieumiejący nawiązywać bliskich relacji z ludźmi. Wilde (jakżeby inaczej; wild – dziki, zdziczały) mieszka w lesie, w minimalistycznej ekokapsule, którą często przenosi z miejsca na miejsce. Wilde jest ojcem chrzestnym Matthew Crimsteina, wnuka Hester.

Naomi Pine, Crash Maynard i Matthew Crimstein to uczniowie tej samej klasy. Naomi jest najmniej popularną dziewczyną w szkole, wszyscy z niej drwią, dokuczają, a nawet szykanują. Crash jest najbardziej znanym chłopakiem i największym prześladowcą Naomi. Matthew nie znęca się nad Naomi, ale przyjmuje postawę bierną i miewa wyrzuty sumienia, że nie sprzeciwia się temu procederowi w żaden sposób.

Pewnego razu Naomi Pine i Crash Maynard znikają – nie ma ich w szkole, nie ma w domu, nikt ich nie widział. Dorośli wysuwają hipotezę, że uciekli razem, co wobec ich szczególnych relacji wydaje się wyjątkowo głupie, ale też świadczy o nierozgarnięciu dorosłych i ich kompletnym niezrozumieniu starszych nastolatków. Matthew Crimstein, kierowany wyrzutami sumienia, prosi Wilde’a o pomoc. Natychmiast w sprawę zostaje też zaangażowana jego babka, Hester Crimstein.

Kilka dni po zniknięciu dzieciaków zdarzają się dwie dziwne sytuacje. Do majętnej i wpływowej rodziny Maynardów zgłaszają się porywacze. Obiecują uwolnić ich syna po spełnieniu przez jego rodziców specjalnego warunku: mają ujawnić kompromitujące nagrania, dotyczące kontrowersyjnego kandydata na prezydenta. Sytuacja druga: do Wilde’a dzwoni Naomi Pine i prosi, żeby ich (tak, ich) nie szukać, bo są bezpieczni i wiedzą, co robią.

Pokomplikowaną niesamowicie zagadkę, i to niejedną, musi teraz rozwiązać Widle, właściwie prawie sam, bo pomoc innych osób jest dość skromna. Zresztą w miarę upływu czasu okazuje się, że prawie wszyscy kłamią, próbując realizować jakieś tam swoje interesy i potrzeby.

Dobra powieść sensacyjna, ale w dorobku Harlana Cobena nieco poniżej średniej. Nieśmieszny humor, choć to może być po stronie tłumacza. Mało przekonujący romans babci, Hester Crimstein. Żadnej szansy odgadnięcia zagadki, bo autor po prostu do końca nie ujawnia czytelnikowi ważnych tropów.
Bywają powieści sensacyjne, do których chętnie wracam, choć wiem, jak się to skończy, czyli, kto zabił. „Chłopiec z lasu” do nich nie należy. To nawet niezłe, ale zdecydowanie jednorazowe przeżycie

piątek, 4 lutego 2022

To powinno zostać w górach...

 „Istota zła” – Luca D'Andrea

Luca D'Andrea, włoski pisarz, absolwent filologii niemieckiej, akcję powieści osadził we Włoszech, w Górnej Adydze, w południowym Tyrolu, w Dolomitach, w wiosce Siebenhoch (coś jakby Siedem Wzgórz lub Siedem Szczytów – kiedyś jednak nazwa ta brzmiała Siedem Jaskiń) i jej okolicach. To specyficzna miejscowość, bo zamieszkuje ją zamknięta, dystansująca się od reszty świata, mniejszość niemiecka. Jej mieszkańcy, mówiący własnym dialektem niemieckim, nie tolerują wszystkich obcych, ale Włochów w szczególności. W pobliżu Siebenhoch, w górach (wszystko dzieje się w górach i z nimi jest związane), znajduje się niebezpieczny wąwóz Bletterbach – miejsce dla fabuły kluczowe.

Jeremiah Salinger i Mike McMellan – Amerykanie, przyjaciele, scenarzysta i reżyser, miłośnicy filmowania. Szybko zorientowali się, że na Oscary (zarezerwowane dla filmów fabularnych) szans nie mają, więc zajęli się tworzeniem filmów dokumentalnych. Uznanie i sławę w swoim środowisku, a także liczące się honoraria, zdobyli cyklem filmów dokumentalnych o pracownikach pomocniczych, towarzyszących zespołom muzycznym w trasach koncertowych. Wtedy Jeremiah Salinger z rodziną wyjechał do Siebenhoch, miejsca, w którym urodziła się i wychowała jego żona, gdzie był jej dom rodzinny.

Obserwując pracę ratowników górskich Salinger namówił przyjaciela, Mike’a, McMellana, do nakręcenia kolejnego dokumentu o tych właśnie ludziach. Pomysł wydawał się świetny, ale przedsięwzięcie źle się skończyło – w akcji ratunkowej, którą filmował Salinger, zginęła cała załoga ratowniczego helikoptera, jedynie on cudem uniknął śmierci. Przypłacił to traumą pourazową, napadami paniki i innymi problemami psychicznymi.

Pewnego razu Jeremiah Salinger zabrał córeczkę, pięcioletnią Clarę, na wycieczkę do Bletterbach, lokalnej choć nie całkiem bezpiecznej atrakcji turystycznej. Tam, zupełnie przypadkowo, dowiedział się o brutalnym zabójstwie trojga młodych ludzi trzydzieści lat wcześniej. Sprawcy zbrodni nigdy nie odnaleziono. Wkrótce Salinger dowiedział się jeszcze czegoś na ten temat i w konsekwencji obsesyjnie zaczął szukać odpowiedzi na pytanie, kto zabił, co w ogóle stało się wtedy i dlaczego. Mimo że odradzali mu to bardzo wszyscy z żoną i teściem włącznie, Salinger uznał, że rozwiązanie zagadki masakry w wąwozie Bletterbach uleczy go z traumy po tragicznie zakończonej akcji ratowniczej. Zginęli wtedy ratownicy, pilot helikoptera i turystka, którą ratowali
Wątek kryminalny powieści zaczyna się dopiero w tym momencie.

„Istota zła” spodobała mi się wyjątkowo. Możliwe, że częściowo dlatego, że czułem przesyt powieściami w stylu „szybcy i wściekli”, z huraganową akcją non-stop. Ta historia jest bardzo długa, a jej aspekt kryminalny wydał mi się ważny, jak najbardziej, ale nie najważniejszy. Początkowo nawet myślałem, że jest to powieść psychologiczno-obyczajowa (nie czytałem tekstów na okładce, nie próbowałem zapoznawać się z recenzjami).
Kiedy sensacja już się zaczęła, dość szybko domyśliłem się, jaki będzie koniec, rzecz jasna bez detali. Jednak to zupełnie nie przeszkadzało mi w lekturze, bo ważniejsze były motywy działania Salingera i innych bohaterów, ich postawy życiowe i przekonania.

Polecam, ale ostrzegam też, że nie jest to thriller z nagłymi zwrotami akcji, który funduje czytelnikowi skoki adrenaliny. Nie upierałbym się też, że nieustannie trzyma w napięciu. Rodzi zaciekawienie, ale nie dreszcz emocji. Nie przeszkadza zasnąć. Przynajmniej nie bardzo.