środa, 12 lutego 2020

Granice internetowego amoku

„Reputacja” – Marcin Kiszela

Jeśli na swoim domowym komputerze napiszę odezwę wzywającą do obalenia władzy, a później wystraszę się tego, co zrobiłem i skasuję plik (dokument tekstowy) zawierający odezwę, to jest wywalę go do systemowego kosza, a następnie opróżnię kosz, to czy jestem bezpieczny, czy naprawdę skutecznie zatarłem ślady swojej wywrotowej działalności? Ano, niestety – nie. To tylko system operacyjny komputera, zapewne jakiś Windows, został nauczony, że plik nie istnieje. Jednak tak naprawdę nadal jest na dysku twardym – tylko system go „nie widzi”. Wystarczy odpowiedni program, a są takie, łatwo dostępne, legalne, czasem nawet darmowe, by odzyskać obciążający mnie dokument.
Użytkownicy komputerów, zorientowani w tym temacie na poziome średniej krajowej, wiedzą, że cokolwiek wyślą („wrzucą”) do internetu – pozostanie tam właściwie na zawsze. Jeśli nie w oryginale, to w jakichś kopiach, archiwaliach, udostępnieniach itp. Ktoś, kto potrafiłby, byłby w stanie, „znikać” z internetu, blokować skutecznie dowolne treści, materiały, i to nie tylko swoje własne, ale zamieszczane tam, opublikowane przez innych ludzi, miałby władzę nieomalże boską*.

Alicja, samozwańcza specjalistka od zarządzania reputacją (w książce nie ma mowy, skąd te umiejętności, predyspozycje, doświadczenie wzięła) strzeże medialnego wizerunku gwiazdy, piosenkarki, celebrytki. Skutecznie pilnuje całego internetu, by nie pojawiło się w nim nic, co mogłoby zagrozić medialnemu wizerunkowi idola milionów, zjawiskowej Mileny Bilkiewicz.

Wszystkim się wydaje, że znają Milenę i rozumieją, i że ją kochają tak mocno, jak ona ich. Ale - no właśnie - to od początku była iluzja. Wiem, o czym mówię, bo przez długie lata zajmowałam się tym, jak była postrzegana. Pielęgnowałam prawdziwość tej sztucznej, choć wiarygodnej kreacji. Ci wszyscy fani... oni widzieli i słyszeli wyłącznie to, co ja zdecydowałam się puścić w obieg.

Alicja, zmagająca się z depresją po śmierci kilkunastoletniego syna, dzień i noc waruje u bram internetu usuwając z niego nie tylko nieprzemyślane wystąpienia, czy ryzykowne pomysły Mileny na jej kontach społecznościowych, ale też wszelkie inne nieprzychylne publikacje użytkowników sieci.

Pewnej nocy Alicja dostaje nagranie, z którego wynika, że Milenę porwał szaleniec i grozi jej realne niebezpieczeństwo. Rozmowa z ochroniarzem gwiazdy  potwierdza fakt porwania. Milena wymknęła się ze swojej willi, by spotkać się z dostawcą „prochów” i to ten moment wykorzystał porywacz.
Alicja postanawia nie zawiadamiać policji, uważa, że odnajdzie piosenkarkę sama, może z pomocą współpracowników, managera Michała i ochroniarza Sebastiana.

Dalsza akcja to relacja z kilku- lub kilkunastogodzinnych poszukiwań Mileny, co wiąże się z odkryciami coraz bardziej przerażających sekretów z przeszłości gwiazdy. I nie tylko jej.
Powieść zbudowana została w formie rozmów, wywiadów pisarza z głównymi osobami dramatu: Alicją, Michałem, Sebastianem, Szymonem (chorym psychicznie testerze gier komputerowych, który właśnie stracił pracę).

Nie znałam jej tak naprawdę. Znałam tylko to, co chciała mi pokazać.

Za dużo wulgaryzmów. Na dwoje babka pierdoliła – po co to? Bohaterami są w końcu dorośli ludzie koło czterdziestki, a nie gimnazjaliści. Poza tym powieść całkiem niezła, jeśli pominąć przerysowania, przejaskrawienia w opisie postaci Alicji i Mileny.




--- 
*