środa, 20 kwietnia 2022

Kara śmierci dla niewinnego

 „Zeznanie”  John Grisham

Po lekturze kilku ostatnich książek Johna Grishama odnoszę wrażenie, że autor eksperymentuje z nowymi pomysłami. Nadal pisze thrillery prawnicze, ale… „Apelacja” zaczyna się (a nie kończy) od wyroku skazującego, a „Zeznanie” startuje od kary śmierci, która ma zostać wykonana za kilka dni.

Donté Drumm, dziewiętnastoletni Afroamerykanin, w 1999 został skazany za uprowadzenie, zgwałcenie i zamordowanie białej cheerladerki, Nicole Yarber Drumm i Yarber uczęszczali do ostatniej klasy Liceum Miejskiego Slone. To Południe Stanów, więc szkoły zostały zintegrowane rasowo już jakiś czas temu, ale kościoły i kluby jeszcze nie i zapewne długo jeszcze nie.
Prawnik dziewięć lat walczył o życie oskarżonego, a kiedy wyrok zapadł, wraz z wielebnym Keithem, starał się nie dopuścić do wykonania kary śmierci.

Czytelnik prawie od razu informowany jest, że to nie Donté Drumm popełnił zbrodnię, choć do niej się przyznał. Prawdziwy morderca postanowił wyznać prawdę, ale – jak się okazało w USA, a dokładnie w tym stanie – wcale nie oznacza to automatycznie uwolnienia Dontégo.

Trochę za dużo kwestii religijnych związanych z fabułą w niewielkim stopniu lub wcale. Poza tym bardzo dobre czytadło.


piątek, 15 kwietnia 2022

Prawo, biznes i polityka w USA

 „Apelacja” – John Grisham

Większość kryminalnych, sensacyjnych filmów lub powieści kończy się w chwili złapania bandyty przez policjanta/detektywa albo w momencie ogłoszenia przez sąd wyroku skazującego. Niestety, wyrok nie kończy sprawy, nawet w Polsce. Jeśli poszkodowany nie wystąpi o wydanie przez sąd postanowienia o wykonaniu wyroku, to choć wyrok został wydany, nigdy nie zostanie wykonany, czy zrealizowany. Oczywiście najpierw wyrok musi się uprawomocnić…

„Apelacja” prezentuje taki właśnie przypadek. Powieść rozpoczyna się od wydania przez sąd wyroku skazującego korporację Krane Chemical na ogromne odszkodowanie, rekordowe wręcz, bo 41 milionów dolarów. Paytonowie, małżeństwo prawników, wystąpiło przeciwko Krane z pozwem zbiorowym w związku ze skażeniem wód gruntowych w okolicach zakładu produkcyjnego. Wielu ludzi z okolicy poważnie się rozchorowało, niektórzy umarli, inni umrą wkrótce.

Wyrok sądu nie oznacza jednak, że Carl Trudeau, właściciel Krane, zapłaci komukolwiek jakiekolwiek odszkodowanie. Jego prawnicy składają – oczywiście – apelację. Ostateczny werdykt wydać ma Sąd Najwyższy stanu Missisipi. W jego obecnym składzie Trudeau nie miałby zbyt wielkich szans, więc rozpoczyna kampanię, a raczej wojnę, której celem jest wprowadzenie do Sądu Najwyższego swojego człowieka.

Kampania wyborcza, prawo, polityka, wielki biznes – tak w skrócie można opisać tę powieść. „Apelacja” jest ciekawa, ale nie porywająca. To już nie jest poziom „Firmy” lub „Klienta”.


środa, 6 kwietnia 2022

Kumata podkomisarka i reszta

 „Naga prawda” – Ryszard Ćwirlej

Adam Włodarczyk, od niedawna dyrektor wydziału gospodarki nieruchomościami urzędu miejskiego, korzystając z nieobecności żony (rodzinka wybrała się na narty), wyskoczył z kolegami do baru na kilka drinków. Poderwał tam Igę-Jadwigę, zabrał ja na chatę i… następnego dnia znalazł w swoim łóżku jej zwłoki; miała podcięte gardło, a Włodarczyk był cały umazany krwią.
Chwilę później zadzwonił telefon i nieznajomy osobnik zaproponował panu dyrektorowi gruntowne sprzątanie mieszkania, czyli usunięcie śladów zabójstwa. Włodarczyk zgadza się, ale bardzo szybko przychodzi mu za to zapłacić – ksiądz katolicki ma ochotę na pewną nieruchomość w mieście i domaga się, żeby dyrektor wydziału gospodarki nieruchomościami załatwił ją kościołowi. Bo jak nie, to zdjęcia zakrwawionej ofiary trafią, gdzie trzeba.

W zdychającej z biedy i beznadziei wsi Pamiątkowo Waldemar Bartkowiak i Mieczysław Florczak podczas łowienia ryb, które później wędzili i sprzedawali, zdobywając w ten sposób środki na zakup podstawowego produktu spożywczego, to jest najtańszej wódki, odkryli w jeziorze zatopiony samochód z trupami w środku. Mężczyzna i kobieta na prawym ramieniu mieli wytatuowany krzyż z rozchodzącymi się promieniami oraz napis lumen verum (prawdziwe światło).

Kruszarka do gruzu wypluła szczątki ludzkie. Początkowo tylko rękę, ale po dokładniejszych poszukiwaniach znalazło się więcej. Na fragmencie skóry widoczny był tatuaż: krzyż z promieniami i napisem lumen verum.

Do akcji wkracza, sztandarowa bohaterka wielu powieści tego autora, podkomisarz Aneta Nowak – choć poprawnie, według obecnych wymogów, powinno być zapewne podkomisarka. A rzecz cała dzieje się mniej więcej współcześnie, skoro właściciel baru „Świat wódek”, starszy aspirant Przemysław Drążkowski, uważa, że…

To nie jest normalne państwo. W normalnym kraju rządzą fachowcy, a u nas goście, którzy idą do polityki, żeby się nachapać. I dlatego stają się politykami, bo w żadnej normalnej firmie by się nie sprawdzili. Pogoniliby ich od razu, poznając się na ich głupocie. Ale w polityce sobie doskonal radzą, bo pod latarnią głupota nie świeci tak jaskrawo…*.

A Naga Prawda? To portal internetowy zawierający szokująco prawdziwe informacje, w które wierzą prawie wszyscy. Na przykład: samoloty koncernów farmaceutycznych rozpylają szkodliwe substancje, przez które ludzie chorują, a wtedy koncerny zarabiają miliardy, sprzedając leki. Albo to: przed szkodliwym promieniowaniem z kosmosu, tymi truciznami z samolotów oraz wirusem z Wuhan, chronią czapki z daszkiem, zwykłe bejsbolówki, ale wyłożone wewnątrz kuchenną folią. Na Nagiej Prawdzie reklamuje swoją szemraną działalność specjalistka od cudownych odpromienników (w promocyjnej cenie!), które chronią znacznie skuteczniej od bejsbolówek z folią.

„Naga prawda” Ryszarda Ćwirleja to całkiem niezła powieść kryminalna i rozrywka na przyzwoitym poziomie. Byłaby pewnie jeszcze lepsza, gdyby… Prawie wszystkie osoby występujące w tej historii są głupie. Mniej lub bardziej. Bałwany, cymbały, ciemniaki, tłuki, głupole, durnie, tępaki, tumany, jełopy. Początkowo wydawało mi się to nawet zabawne; zakładałem, że takie właśnie miało być, ale z czasem stało się jednak irytujące. Pod koniec lektury przyszło mi do głowy coś jeszcze innego i była to opcja przerażająca: może nie miało być śmiesznie, ale… prawdziwie?



--
* Ryszard Ćwirlej, „Naga prawda”, Muza, 2022, s. 31-32.

 

 

 

#NagaPrawda,@wydawnictwomuza, @muza.shadows


piątek, 1 kwietnia 2022

Żandarmów lepiej nie drażnić

 „Lepiej już umrzeć” – Lee Child, Andrew Child

Imię i nazwisko: Jack Reacher
Narodowość: amerykańska
Urodzony: 29 października 1960 roku w Berlinie
Charakterystyczne dane: 195 cm, 99–110 kg, 127 cm w klatce piersiowej
Kolor włosów: ciemny blond
Kolor oczu: niebieski
Ubranie: kurtka 3XLT, długość nogawki mierzona od kroku 95 cm
Wykształcenie: szkoły na terenie amerykańskich baz wojskowych w Europie i na Dalekim Wschodzie, Akademia Wojskowa West Point
Przebieg służby: 13 lat w Żandarmerii Armii USA, w 1990 roku zdegradowany ze stopnia majora do kapitana, zwolniony do cywila w randze majora w roku 1997
Odznaczenia służbowe: Srebrna Gwiazda, Medal za Wzorową Służbę, Medal Żołnierza, Legia Zasługi, Brązowa Gwiazda, Purpurowe Serce
Ostatni adres: nieznany
Czego nie ma: prawa jazdy, dokumentu ze zdjęciem, osób na utrzymaniu
..

To teraz jedno z dwojga: albo paszporty w USA nie zawierają zdjęć posiadaczy (sic!), albo powieść, kolejna tego autora, napisana została byle jak, z aroganckim lekceważeniem czytelników, za to z wykorzystaniem opcji kopiuj/wklej. Bo kilka kartek dalej mamy:

Podczas przeszukiwania rzeczy Reachera... Dendoncker otworzył torebkę i wyjął z niej paszport, zmięty i wytarty. Otworzył go na drugiej stronie, tej z danymi osobowymi.

Jak widać Reacher ma paszport.
Może to pisanie do spółki z jednym z braci doprowadziło do takiego niechlujstwa i bylejakości? Tak czy owak – szkoda. Pierwszymi powieściami Lee Childa byłem zachwycony i zauroczony, ale obecnie oceniam je jako ledwie powyżej przeciętnej i, niestety, pisanie niechlujnie. Opisywane w kolejnych powieściach wydarzenia są też coraz mniej wiarygodne.

Gdyby autorom wpadło do głowy spytać jakiegoś lekarza, wiedzieliby, czy protezą stopy można wyprowadzać morderczo silne kopnięcia albo, gdyby kaleka coś takiego zrobił, co stałoby się z kikutem.

Fabuła. W chylącym się ku upadkowi, zapyziałym miasteczku na granicy z Meksykiem, Jack Reicher spotyka kobietę bez stopy, Michaelę Fenton, weterankę wywiadu wojskowego, która przybyła tu na pomoc bratu. Michael (tak, Michael i Michaela, bliźniaki) wplątał się we współpracę z bardzo złymi ludźmi, którymi dowodzi arcyłotr i psychopata, Dendoncker.

Ten kutas wychodzi z ukrycia tylko wtedy, kiedy ginie ktoś, kto mu zagraża. A wystarczy, że tylko pomyśli, że ktoś może mu zagrażać, i człowiek ginie. Wystarczy, że to sobie wyobrazi albo mu się to przyśni. Natychmiast każe go zabić i musi zobaczyć jego ciało. Na własne oczy. To paranoik, ma wewnętrzny przymus oglądania trupów. Nie wierzy nikomu na słowo. Nie ufa zdjęciom, nagraniom, świadectwom zgonu ani raportom koronera. Ufa tylko temu, co sam zobaczy.

Dendoncker lubi oglądać trupy swoich przeciwników w miejskiej kostnicy. Reacher i Fenton pozorują śmierć tego pierwszego, a arcyłotr przybywa do kostnicy obejrzeć zwłoki. Operacja udaje się średnio. Dendoncker, owszem, zjawia się, ale… ucieka Reacherowi, porywając Michaelę Fenton. Dzień później jeden ze zbirów dostarcza Reacherowi protezę Michaeli, dając tym samym znać, że albo były żandarm stawi się grzecznie na spotkanie z Dendonckerem, albo Michaeli stanie się coś znacznie gorszego.

Dopiero w tym momencie Jack Reacher, który dotąd miał wiele wątpliwości co do całego tego przedsięwzięcia (a sam się do niego pchał!), ruszył do boju, postanawiając ignorować przysięgę Hipokratesa, przy każdej możliwej okazji.

Niezła powieść sensacyjna (huraganowa akcja prawie non-stop) z licznymi mankamentami. Tym niemniej zaledwie dwa-trzy razy lepsza od produktów królowych polskiego kryminału.