poniedziałek, 14 grudnia 2015

Najgorsza książka na świecie

„Jasny brzeg” – Wiera Panowa

Moja matka przeczytała mnóstwo książek i zawsze kończyła to, co zaczęła. Pewnego razu sprezentowałem jej dwutomową historię bitwy pod Cuszimą i z nią też sobie poradziła. Z jej zdaniem warto i należało się liczyć.
Kiedy zapytałem ją o najgorszą przeczytaną książkę, bez wahania wymieniła „Jasny brzeg” Wiery Panowej. Według matki była to najgorsza powieść na świecie.

Po wielu latach znalazłem ten „Jasny brzeg” na Allegro i… postanowiłem sprawdzić. Matka miała rację w dziewięćdziesięciu pięciu procentach. „Jasny brzeg” (nazwa sowchozu), wydana w ZSRR po raz pierwszy w 1949 roku, to książka, agitująca, indoktrynująca i propagandowa. Wprost kapie z niej miłość do towarzysza Stalina i komunizmu, realizacja planu pięcioletniego jest sprawą życia i śmierci, bohaterką jest wysokomleczna krowa itp.

A w dalekiej Moskwie może otworzył okno, zapalił fajkę i słucha stukania kropel wiosennych najdroższy na świecie człowiek, miłość i chwała narodu – Stalin… *

Tak, w taki sposób kiedyś naprawdę pisano, a czytelnicy najwyraźniej nie dostawali odruchów wymiotnych, a nawet… nawet w to wierzyli; choć wydaje się, że do czasu.

Pięć dobrych procentów należy się autorce za talent i warsztat. Poza czerwoną agitką jest to historia zwyczajnych, prostych ludzi,, opowiedziana w taki sposób, że czytelnik ma tą spokojną, ciepłą pewność, że wszystko jednak ostatecznie dobrze się skończy.

Przed Sieriożą leciał biały motyl – leciał tak, jakby tańczył. Siada na kwiatku i składa skrzydełka – ale ledwie się Sierioża przyczai, żeby go złapać, przestraszony motyl już odlatuje – na drugi kwiatek. I znów się zrywa, i znów leci. Tak oto szedł Sierioża wysokim brzegiem, wiatr rozwiewał jego miękkie włosy, a przed nim fruwał biały motyl przelatując z kwiatka na kwiatek*.

Akcja toczy się w latach 1946-47, a jej fabułą są losy kilkorga bohaterów: młodej wdowy, nauczycielki ludowej Marianny i jej synka, zadurzonego w Mariannie Korostielewa, dyrektora sowchozu Jasny Brzeg, weterana wojennego Ałmazowa, jego żony i córki, Gorolczenki, dojarki Niuszy i krowy rekordzistki Striełki...

Wiera Panowa kilkakrotnie zdobywała Nagrodę Stalinowską – nazwę można traktować pogardliwie i lekceważąco, ale ostrożnie! Otrzymali ją też Aram Chaczaturian, Aleksiej Tołstoj, Michaił Szołochow, Ilja Erenburg, Dymitr Szostakowicz… Może więc nad jej realnym znaczeniem warto się nieco zastanowić?

Kot Zajączek drzemał na ławce koło beczki z wodą, jedno oko ma całkiem zamknięte, a drugim odrobinkę podgląda: Zajączek także by coś zjadł, ale nie chce mu się wstawać i miauczeć - lepiej już spać... Wszystko jest tu tak dobrze i od dawna znane, takie miłe: każda rzecz i jej miejsce, i przeznaczenie. Marianna nie będzie nigdy miała milszego kąta; dokąd się więc jeszcze rwie jej serce?*

Momentami klimat „Jasnego brzegu” przypominał mi „Cichy Don”… Jednak nie, nie oznacza to, że książkę tę polecam, no… chyba, że jako ciekawostkę.



--
* Wiera Panowa, „Jasny brzeg”, Wyd. Czytelnik, Warszawa 1951, przekład Maria Dolińska.

9 komentarzy:

  1. A jaka jest według Ciebie najgorsza książka świata?

    OdpowiedzUsuń
  2. A Ty? Czytasz raz zaczęte książki konsekwentnie do końca? Ja przyznam szczerze, że mam setki pozaczynanych. Znam też osobiście 2 osoby o podejsciu jak Twoja Matka. Jak zaczną - muszą skończyć, nawet jeśli ich nudzi. Narzekają, jęczą, a brną dalej :)

    Co do książek ideologicznych, propagandowych, to za dużo ich nie czytam. Ale uważam, że czasem warto. Z wielu względów. Wiele refleksji się nasuwa... Dobrze, że o tym wspominasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Kiedyś starałem się matkę w tym naśladować, ale nie dałem rady. Na początku żałowałem, że tak nie potrafię, ale później zacząłem się zastanawiać, w imię czego mam się męczyć, po co?

      Usuń
  3. Ja miałem tak teraz z Moby Dickiem...
    Pierwszy tom, szczególnie pierwsza połowa - rewelacja.
    Potem... Cóż, nie pasjonują mnie rozważania o tym, ile olbrotu można pozyskać z głowy kaszalota i tym podobne, w dodatku snute pseudonaukowym językiem sprzed 150 lat.
    Odłożyłem, bo przeczytałbym tylko po to, by móc powiedzieć: "taa, czytałem" :-)
    Pozdrawiam,
    Jarema.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam.najgorsza ksiazka swiata w moim mniemaniu jest "atlas zbuntowany"Ayn Rand.wciaz te same pseudofilozoficzne wypociny.wytrzymalem 330 stron,a cala powiesc ma ponad 1100 stron.pozdrawiam Tomasz alkoholik

    OdpowiedzUsuń