„Jasny
brzeg” – Wiera Panowa
Moja
matka przeczytała mnóstwo książek i zawsze kończyła to, co zaczęła. Pewnego
razu sprezentowałem jej dwutomową historię bitwy pod Cuszimą i z nią też sobie
poradziła. Z jej zdaniem warto i należało się liczyć.
Kiedy
zapytałem ją o najgorszą przeczytaną książkę, bez wahania wymieniła „Jasny
brzeg” Wiery Panowej. Według matki była to najgorsza
powieść na świecie.
Po
wielu latach znalazłem ten „Jasny brzeg” na Allegro i… postanowiłem sprawdzić.
Matka miała rację w dziewięćdziesięciu pięciu procentach. „Jasny brzeg” (nazwa
sowchozu), wydana w ZSRR po raz pierwszy w 1949 roku, to książka, agitująca,
indoktrynująca i propagandowa. Wprost kapie z niej miłość do towarzysza Stalina
i komunizmu, realizacja planu pięcioletniego jest sprawą życia i śmierci,
bohaterką jest wysokomleczna krowa itp.
A w dalekiej Moskwie może
otworzył okno, zapalił fajkę i słucha stukania kropel wiosennych najdroższy na
świecie człowiek, miłość i chwała narodu – Stalin… *
Tak,
w taki sposób kiedyś naprawdę pisano, a czytelnicy najwyraźniej nie dostawali
odruchów wymiotnych, a nawet… nawet w to wierzyli; choć wydaje się, że do
czasu.
Pięć
dobrych procentów należy się autorce
za talent i warsztat. Poza czerwoną agitką jest to historia zwyczajnych,
prostych ludzi,, opowiedziana w taki sposób, że czytelnik ma tą spokojną,
ciepłą pewność, że wszystko jednak ostatecznie dobrze się skończy.
Przed Sieriożą leciał biały
motyl – leciał tak, jakby tańczył. Siada na kwiatku i składa skrzydełka – ale
ledwie się Sierioża przyczai, żeby go złapać, przestraszony motyl już odlatuje
– na drugi kwiatek. I znów się zrywa, i znów leci. Tak oto szedł Sierioża
wysokim brzegiem, wiatr rozwiewał jego miękkie włosy, a przed nim fruwał biały
motyl przelatując z kwiatka na kwiatek*.
Akcja
toczy się w latach 1946-47, a jej fabułą są losy kilkorga bohaterów: młodej
wdowy, nauczycielki ludowej Marianny i jej synka, zadurzonego w Mariannie
Korostielewa, dyrektora sowchozu Jasny Brzeg, weterana wojennego Ałmazowa, jego
żony i córki, Gorolczenki, dojarki Niuszy i krowy rekordzistki Striełki...
Wiera
Panowa kilkakrotnie zdobywała Nagrodę Stalinowską – nazwę można traktować
pogardliwie i lekceważąco, ale ostrożnie! Otrzymali ją też Aram Chaczaturian, Aleksiej
Tołstoj, Michaił Szołochow, Ilja Erenburg, Dymitr Szostakowicz… Może więc nad
jej realnym znaczeniem warto się nieco zastanowić?
Kot Zajączek drzemał na
ławce koło beczki z wodą, jedno oko ma całkiem zamknięte, a drugim odrobinkę
podgląda: Zajączek także by coś zjadł, ale nie chce mu się wstawać i miauczeć -
lepiej już spać... Wszystko jest tu tak dobrze i od dawna znane, takie miłe:
każda rzecz i jej miejsce, i przeznaczenie. Marianna nie będzie nigdy miała
milszego kąta; dokąd się więc jeszcze rwie jej serce?*
Momentami
klimat „Jasnego brzegu” przypominał mi „Cichy Don”… Jednak nie, nie oznacza to,
że książkę tę polecam, no… chyba, że jako ciekawostkę.
--
*
Wiera Panowa, „Jasny brzeg”, Wyd. Czytelnik, Warszawa 1951, przekład Maria
Dolińska.
A jaka jest według Ciebie najgorsza książka świata?
OdpowiedzUsuńJeszcze na nią nie trafiłem.
UsuńSzczęściarz! :-)
UsuńA Ty? Czytasz raz zaczęte książki konsekwentnie do końca? Ja przyznam szczerze, że mam setki pozaczynanych. Znam też osobiście 2 osoby o podejsciu jak Twoja Matka. Jak zaczną - muszą skończyć, nawet jeśli ich nudzi. Narzekają, jęczą, a brną dalej :)
OdpowiedzUsuńCo do książek ideologicznych, propagandowych, to za dużo ich nie czytam. Ale uważam, że czasem warto. Z wielu względów. Wiele refleksji się nasuwa... Dobrze, że o tym wspominasz.
Nie. Kiedyś starałem się matkę w tym naśladować, ale nie dałem rady. Na początku żałowałem, że tak nie potrafię, ale później zacząłem się zastanawiać, w imię czego mam się męczyć, po co?
UsuńJa miałem tak teraz z Moby Dickiem...
OdpowiedzUsuńPierwszy tom, szczególnie pierwsza połowa - rewelacja.
Potem... Cóż, nie pasjonują mnie rozważania o tym, ile olbrotu można pozyskać z głowy kaszalota i tym podobne, w dodatku snute pseudonaukowym językiem sprzed 150 lat.
Odłożyłem, bo przeczytałbym tylko po to, by móc powiedzieć: "taa, czytałem" :-)
Pozdrawiam,
Jarema.
Dzięki.
UsuńWitam.najgorsza ksiazka swiata w moim mniemaniu jest "atlas zbuntowany"Ayn Rand.wciaz te same pseudofilozoficzne wypociny.wytrzymalem 330 stron,a cala powiesc ma ponad 1100 stron.pozdrawiam Tomasz alkoholik
OdpowiedzUsuńDzięki - wiem za co się nie zabierać. :-)
Usuń