„Gdzie dawniej śpiewał ptak” – Kate Wilhelm
Postapokaliptyczna powieść fantastyczno-socjologiczna z połowy lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Zadziwiająco aktualna także obecnie.
Składa się z trzech części, między którymi mija sporo czasu. W pierwszej, przewidując katastrofę, grupa naukowców z różnych dziedzin buduje specjalny szpital i laboratoria ukryte w wapiennej skale. Wirusy, zmiany klimatyczne, nieurodzaj, klęski żywiołowe, wojny o żywność, energię i schronienie oraz inne takie „atrakcje” dziesiątkują ludzkość. Ci, którzy przeżyli, okazują się bezpłodni. Dotyczy to także zwierząt. Poza odizolowaną i chronioną kolonią naukowców, którzy zdeterminowani zaczynają eksperymenty z klonowaniem ludzi, życie na ziemi wydaje się nie istnieć.
W części drugiej na ziemi nie żyje już nikt ze starych, pozostały tylko klony. Ludzi tych łączy specyficzna więź: w ramach swojej grupy podobnie myślą, czują, reagują… wiedzą o sobie wszystko. Do pewnego stopnia stanowią mentalnie jeden organizm; źle się czują, kiedy nie są razem. Największą karą dla dziecka jest zamknięcie w pokoju bez kontaktu z innymi członkami grupy – takie oddzielenie jest przeżyciem traumatycznym.
Z czasem okazuje się, że niektóre klony są płodne i dzieci mogłyby przychodzić na świat w naturalny sposób, ale społeczność klonów ma do takiego rozwiązania stosunek ambiwalentny.
Do Waszyngtonu wyruszyła misja badawcza kilkunastu klonów. Podczas tej wyprawy, która znacznie się przedłużyła, okazało się, że niektórym, bardzo nielicznym klonom, oddzielenie nawet służy, że bycie indywidualną jednostką ma pewne zalety. Dziewczyna, która tego doświadczyła, uznana jest po powrocie za chorą i wręcz niebezpieczną dla społeczności. Musi zamieszkać osobno, z dala od kolonii. Poza tym zachodzi w ciążę i w tajemnicy rodzi syna, Marka.
Część trzecia dotyczy już losów Marka. Matka wychowywała go sama do piątego roku, ale w końcu klony dowiedziały się o jego istnieniu. Matkę zmuszono do przyjęcia roli reproduktorki, Marek trafił do przedszkola, które powinno pomóc mu zrozumieć, że tylko grupa się liczy, a jednostka nie ma znaczenia i z założenia będzie nieszczęśliwa. Mark próbuje uciekać...
Oczywiście to tylko telegraficzny skrót mocno rozbudowanej fabuły. W powieści wiele jest wątków pobocznych i treści… psychologicznych i socjologicznych. W każdym razie uważam za wartościową. Nie tylko jako rozrywkę, ale i wyraźnie inspirujący materiał do przemyślenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz