piątek, 3 sierpnia 2007

Mefisto - uwodziciel

"Najgorszy" - Waldemar Łysiak


Jedno zdanie z tej książki - "Teksty, które się doskonale czyta, uwodzą czytelników bez względu na błędy merytoryczne autorów" - określa ją pozornie w sposób kompletny. Taka ocena byłaby jednak co najmniej powierzchowna.

Mieczysław Heldbaum, staruszek, żyd-antysemita, umiera na raka. Zostały mu tygodnie życia. I w tych ostatnich swoich dniach zgadza się - pierwszy raz w życiu - udzielić wywiadu. Dziennikarka amerykańskiej gazety jest wniebowzięta, zdaje sobie bowiem sprawę, że rozmawiać będzie z wysokiej rangi oficerm KGB, o którym wtajemniczeni wiedzą, że to on rządził Polską przez prawie pół wieku.

Dni płyną, opowieść się snuje. Heldbaum mówi głównie o historii Polski, ale co chwila robi wycieczki w czasy współczesne i dzieli się swoją wiedzą i sądami o literaturze, sztuce, polityce, moralności, seksie i czym tam jeszcze.

Stary człowiek twierdzi, że sterował wydarzeniami politycznymi i manipulował ludźmi dla kawału, dla żartu, dla jaj. Zresztą, co trochę nazywa sam siebie jajcarzem i zgrywusem. Czasem też Mefistofelesem.

Według niego Gestapo i NKWD współpracowało zgodnie do 1944 roku. Martin Bormann i Heinrih Müller kolaborowali z NKWD, a później KGB. Agentem Gestapo był Michał "Rola"-Żymierski. Na wieczorkach towarzyskich spotykali się szef warszawskiego Gestapo i dowódca Armii Krajowej "Bór"-Komorowski. O Powstaniu Warszawskim Niemcy wiedzieli i było im ono potrzebne...

Takich "rewelacji" jest tu o wiele więcej. Czy mają one choćby pozory sensu? A jakież to ma znaczenie?! Książkę Łysiaka doskonale się czyta, mogę nawet powiedzieć, że mnie uwiodła.
Uwiodła fascynującą wyprawą w głąb ludzkiej duszy, a nie, mniej czy bardziej, nieprawdopodobnymi historyjkami szpiega kawalarza.