poniedziałek, 6 sierpnia 2007

Pies dwojga imion

"A Good Dog: The Story of Orson, Who Changed My Life" - Jon Katz


Łatwo się kocha kogoś, kto nie sprawia absolutnie żadnych problemów. Taki bezstresowy związek, bez jednej choćby chmurki na lazurowym błękicie nieba, to czysta przyjemność. Czasem jednak zdarza się, że obdarzamy naszą miłością - i to jak najbardziej odwzajemnioną - kogoś zdezorientowanego w życiu, wybuchowego, impulsywnego, nadpobudliwego, a nawet agresywnego.

Jon Katz, autor książek i artykułów o technologiach i Internecie (później także o psach), rzecz jasna kochał swoje labradory. Juliusz i Stanley były psami spokojnymi, przyjacielskimi, zrównoważonymi. Nie sprawiały kłopotów. Była to łatwa miłość.

Kiedy jednak do domu Katza trafił border collie o imieniu Devon - zmienionym w trakcie szkolenia na Orson - proste dotąd sprawy zaczęły się komplikować.
Jak kochać, a, co najciekawsze, dlaczego, psa, który poluje na mniejsze pieski i inne zwierzęta, goni autobusy szkolne i dzieci na deskorolkach, psa goniącego śmieciarki i samochody straży pożarnej?
Życie z Orsonem podkradającym jedzenie z lodówki i toreb na zakupy, atakującym i gryzącym ludzi podchodzących do bramy, wdzierającym się do cudzych domów w pogoni za kotem, to niekończące się pasmo kłótni, awantur, konfrontacji, nieporozumień i kosztów. Także wieczna obawa, bo taki pies może któregoś razu wyrządzić naprawdę poważną szkodę lub sam zginąć.
To była miłość trudna.

Psa, który sprawia problemy pozbyć się jest bardzo łatwo: porzucić, odstawić do schroniska, sprzedać, uśpić... Kochać go i wziąć za niego odpowiedzialność jest zdecydowanie trudniej.

Ludzie często wymagają, aby pies, którego wzięli do domu, natychmiast wyzbył się swoich wrodzonych odruchów i zaczął się prowadzić wedle życzeń właściciela. Może czasami, częściowo się to udaje, ale w przypadku Orsona okazało się całkowicie nierealne. Nie można jednak winić psa za to, że nie realizuje potrzeb i zachcianek swojego pana, i że obce są mu ludzkie wyobrażenia o odpowiedzialności i poprawności.

Szkolenia i tresura nie pomagały i Jon Katz zrozumiał, że „... większość border collie nie może żyć szczęśliwie i pełnią życia w takim miejscu jak New Jersey. Między innymi dlatego właśnie kupiłem farmę”.

Border collie to psy pasterskie, zaganiające, ale odpowiedź na pytanie, czy Katz kupił Bedlam Farm i owce dla swojego psa, czy dla siebie i kto na tym bardziej skorzystał, pozostaje otwarte.

O farmie, sobie i psie pisał tak: „Przepełniała mnie wdzięczność za to, że sprowadził mnie w to niewyobrażalnie piękne miejsce. Oto ja, podstarzały, łysiejący potomek ubogich rosyjskich emigrantów, siedziałem na szczycie wzniesienia, którego żyzne ziemie żywiły farmerów dziesiątki lat przed pierwszymi bitwami wojny domowej”.

W tym miejscu historia człowieka i psa miała szanse rozpocząć się na nowo.