„Niemiecki snajper na froncie wschodnim. Wspomnienia Josefa Allerbergera” – Albrecht Wacker
W ostatnich latach, interesują mnie pozycje z niedawnej historii, ale chodzi mi o relacje prawdziwe, bo takie od niedawna zaczęły się czasem ukazywać. Zwykle są to opracowania popularno-naukowe, ale nie zawsze; czasem to powieści oparte na prywatnych przekonaniach autora. Za najważniejsze jednak uważam kwestię, jak autor to zrobił. Bo historię można opisywać różnie: przygodowo („Złoto dla zuchwałych”, „Działa Nawarony”), można epatująco i odrażająco (”Widziałem jak umierają”, „Koła terroru”), można propagandowo („Nikt nie rodzi się żołnierzem”, „Żywi i martwi”), można na kilka innych jeszcze sposobów. Książka Wackera jest w tej sytuacji trudna do sklasyfikowania. Pierwsza część jest przygodowa, druga historyczna i dokumentalna.
Fakt, że w publikacji tej nie podano jakichkolwiek źródeł to głupstwo wobec braku informacji o relacji Wackera z Allerbergerem. Nie dowiedziałem się, czy Allerberger opowiadał, a Wacker słuchał, czy może w ręce Wackera wpadł jakiś dziennik Allerbergera – kompletnie nie wiadomo, skąd autor wytrzasnął wspomnienia Allerbergera.
Kolejna ciekawostka – powieść pisana jest w trzeciej osobie, a jej bohaterem jest jakiś Sepp. Po lekturze 3-4 rozdziałów zacząłem się domyślać, że Sepp to Josef Allerberger, ale dlaczego? Nie, Sepp to nie jest zdrobnienie od Josef, to samodzielne imię. Zaintrygowało mnie to na tyle, że szukałem informacji o tej książce w Internecie. Okazało się, że w wersji angielskiej nosi ona tytuł „Sniper on the Eastern Front: The Memoirs of Sepp Allerberger, Knights Cross”*. I tak pozostały domysły.
Wartość dokumentalną, historyczną, mają na pewno zawarte w książce zdjęcia. Bywa, że wstrząsające, na przykład fotografia zwłok Balduina Mosera (obserwatora i towarzysza Seppa), któremu rosyjski pocisk eksplodował w ustach albo pierwszej ofiary Allerbergera, Rosjanina, którego snajper trafił w oko. Poza tym zdjęcia dokumentów. Pierwsza część książki, powieści historycznej, ma wartość literacką i emocjonalną.
„Na froncie wschodnim wstawał promienny letni poranek. Nocna rosa nadawała ogrzewającemu się powietrzu zapach ziemi i trawy” [1].
Wacker tam był pięćdziesiąt lat temu, zapamiętał? A może takie detale sprzed pół wieku pamiętał Josef Allerberger?
„W tej krytycznej sytuacji sprzyjało mu szczęście, bo jego dowódca – najgorszy, mający niejedno na sumieniu frontowy łotr – pomimo trudów walk wykazywał wrażliwość na losy wszystkich młodych żołnierzy w oddziale” [2].
Ani nazwiska tego łotra, ani wyjaśnienia, dlaczego niby był łotrem i na czym jego łotrostwo polegało; kolejna i jedna z bardzo wielu emocjonalnych zagrywek autora. Choć może to być prawda, nie da się czegoś takiego traktować poważnie w kategoriach historycznych i dokumentalnych. W powieści przygodowej wszystko jest w porządku.
„Nie musisz się stary martwić, przydarzyło się to już każdemu z nas. Trzeba to zwyczajnie przetrwać. Lepiej czysto zwymiotować, niż zanieczyszczać spodnie kałem” [3].
Tak miał niby powiedzieć zahartowany w bojach żołnierz, gdy Sepp wymiotował na widok jakichś okropieństw. Kłopot w tym, że jest to zupełnie niewiarygodne. Ale bez problemu uwierzyłbym, gdyby frontowy żołnierz powiedział w męskim gronie do innego żołnierza: „lepiej się porzygać niż zesrać”.
Ale uwaga! To, że większa część powieści jest historycznie i naukowo niedostatecznie (albo i nijak) udokumentowana, nie znaczy, że jest zła. Trochę przygody, trochę makabreski typu flaki, krew i mózg, trochę opisów starć – bardzo do siebie podobnych i nużąco jednostajnych. W sumie opowieść o cofaniu się wojsk niemieckich przed napierającą ofensywą wojsk radzieckich; od czasu do czasu jakaś kontrofensywa, ale bez większej szansy na powodzenie. I wreszcie trupy i śmierć, po obu stronach, i to w tysiącach. Marsz skrajnie wyczerpanych i głodnych Niemców po bagnie, błocie lub śniegu, zacięta walka na odległość lub wręcz, ucieczka z okrążenia, kolejne wycofywanie się i tak w kółko przez większą część tej powieści. Albrecht Wacker napisał ją tak, że czytelnik prawie współczuje niemieckim żołnierzom – nie dostają uzupełnień, wsparcia, dostatecznego zaopatrzenia, a straszni, brutalni Rosjanie nadchodzą dziesiątkami tysięcy i po prostu mordują. Pojawiają się określenia typu nasi bohaterowie, niezłomni lub nieustraszeni wojownicy itp.
Po ponad roku służby na froncie wschodnim i wielu sukcesach snajperskich Sepp zostaje wysłany na specjalistyczne szkolenie snajperów oraz urlop. Po powrocie do swojej jednostki zauważa, że sytuacja mocno się zmieniła. Rumunia podle zdradziła Rzeszę i Hitlera, i przyłączyła się do Rosjan. Od tego momentu charakter książki się zmienia i staje się ona bardziej dokumentalna i rzetelnie historyczna. Różnica jest znaczna, jakby te rozdziały pisał ktoś inny. Gdyby cała taka była...
Historia kończy się, gdy Allerberger po kapitulacji Niemiec wraca do swojej wioski pod Salzburgiem.
Ostatecznie – jakość średnia; sporo dłużyzn, więc można przeczytać, ale nie trzeba.
---
[1] Albrecht Wacker, „Niemiecki snajper na froncie wschodnim. Wspomnienia Josefa Allerbergera”, przekład Jacek Falkowski, wyd. RM, wydanie drugie, 2025, s.19.
[2] Tamże, s. 26.
[3] Tamże, s. 46.
* https://www.goodreads.com/book/show/18956666-sniper-on-the-eastern-front
https://www.amazon.com/Sniper-Eastern-Front-Memoirs-Allerberger-ebook/dp/B005586WRW?ref_=ast_author_dp
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.