czwartek, 27 października 2016

Nie rozpoznaję upływu czasu

Czasem informuję rozmówcę, że nie rozpoznaję upływu czasu. On/ona słyszy, co mówię, ale odnoszę wrażenie, że niewiele z tego rozumie. W takim razie przykład.

Spaliła mi się żarówka. Zirytowało mnie to, bo kosztowała 35,80 (świetnie pamiętam) i miała roczną gwarancję. Pamiętam też rozmowę ze sprzedawczynią w OBI i jej zapewnienia, że w przypadku braku takich żarówek na wymianę, natychmiast zwrócą mi pieniądze, gdyby moja się przepaliła.

Dziś rano wybrałem się do OBI, zabierając ze sobą żarówkę w oryginalnym opakowaniu oraz paragon – w końcu dobrze pamiętam, gdzie je przechowywałem, więc z ich odszukaniem nie miałem kłopotu. Po drodze miałem jeszcze wyrzucić śmieci i – nie wiem dlaczego – w śmietniku przyszło mi do głowy, żeby upewnić się, że od zakupu żarówki nie minął rok (na tyle była gwarancja). Okazało się, że zakupu dokonałem na początku listopada, ale… 2013 roku.

Pozostała mi wdzięczność do Boga – jakkolwiek Go pojmujemy – za impuls, który kazał mi sprawdzić paragon i nie być tak pewnym siebie. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, na jakiego durnia bym wyszedł, robiąc drakę w OBI.

I tak to właśnie wygląda. Mam bardzo dobrą pamięć (tak uważam), pamiętam zdarzenia, sytuacje, swoje i cudze wypowiedzi, ale często nie mam zupełnie świadomości, kiedy to było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz