czwartek, 23 lutego 2017

Wojna i polityka to gówno!

„Dziewczyny wyklęte” – Szymon Nowak

Zbeletryzowane historie młodych zwykle kobiet z podziemia – często najpierw antyniemieckiego, a później antykomunistycznego. Inka (znana skądinąd Danuta Siedzikówna), Marcysia, Perełka, Wanda, Jaga, Krystyna, Czesia, Irena, Danka, Dziuńka, Krysia i wiele innych. Łączniczki, sanitariuszki albo po prostu dziewczyny żołnierzy, partyzantów, chłopców z podziemia.

W przypadku tej właśnie książki najważniejsze wydaje się określenie „zbeletryzowane”. Oznacza to dodanie dialogów, opisów stanów emocjonalnych, myśli, marzeń, planów… W efekcie tego zabiegu wyszło dzieło, które niewątpliwie łatwiej się czyta, niż poważną pracę historyczną, ale jednocześnie romansowo-patetyczne, cukierkowate, bombastyczne, a poza tym rażąco czarno-białe. Kobiety u Nowaka to nieomalże święte – mądre, cnotliwe, odważne, oddane, wierne, kochające, niezłomne, piękne itd. Żołnierze Armii Czerwonej to Kałmucy, jakby żywcem przeniesieni z sanacyjnego plakatu przedstawiającego typowego bolszewika – z zakrwawionym nożem w zębach, na wpół zwierzęcym pyskiem wykrzywionym wściekłością, rozrywającego dziecko.

Do tego zero-jedynkowego obrazu nie przylega tylko kilkuzdaniowa relacja: oddział partyzancki raz czy drugi wpadł w zasadzkę, ogólnie spotkało go kilka dotkliwych niepowodzeń. Członkowie, a może dowódcy uznali, że to pewnie wina dziewczyny, która niedawno do oddziału dołączyła, pewnie jest kapusiem, więc… bez jakichkolwiek dowodów, bez przesłuchania, po prostu ją zabili.

 Chyba jednak wolałbym, żeby to dzieło było bardziej faktograficzne, a mniej emocjonalno-propagandowe. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz