czwartek, 9 lutego 2017

Tak skomplikowana, że aż nużąca

„Bez pożegnania” – Harlan Coben

Albo mnie się historie Cobena zaczynają przejadać, albo jest jakaś granica pokomplikowania fabuły, poza którą zaciekawienie zmienia się w znużenie i irytację.

Will Klein miał dziewczynę. Julia z nim zerwała. Znacznie później Julia została zamordowana. Podejrzanym był brat Willa, Ken, ale nie ma w tej sprawie nic pewnego, bo po śmierci Julii Ken zniknął na jedenaście lat; rodzina wręcz wątpi, czy jeszcze żyje.
Will Klein znalazł sobie nową dziewczynę, Sheilę, ale… została ona zamordowana. Niedługo później siostra jednej z ofiar zostaje napadnięta i prawie zamordowana. Podejrzenia koncentrują się na Willu. Okazuje się, że zamordowana nie była Sheilą, a Ken miał córkę… itd. itp. Momentami miałem tego dosyć.

Skomplikowana wielce zagadka rozwiązana zostaje na ostatnich kilku kartkach powieści – szast-prast i wszystko jasne. Jest nawet morał: nie wszyscy źli są całkiem źli i nie wszyscy dobrzy są tacy nieskazitelni, jak się wydaje. No i dobrze. 

Prawdopodobnie, ale nie na pewno, gdyby to była pierwsza przeczytana przeze mnie książka Cobena, to bym się nie czepiał. Widać czas na zmianę… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz