„Czarna skrzynka”
– Michael Connelly
Bardzo dobra powieść
sensacyjna. Poza elementami powtarzającymi się w bardzo wielu książkach tego
gatunku, zawiera też pewien rys świeżości, coś takiego, czego jeszcze nie
przerabiałem u innych autorów, a nawet u samego Michaela Connelly’ego.
Los Angeles. Po wysoce problematycznym wyroku w sprawie nadużycia władzy przez policję, wybuchają
zamieszki w południowych dzielnicach miasta. Ulice pełne są szalejących gangów,
płoną samochody, rabowane są sklepy, dochodzi do wielkiej liczby aktów
przemocy, w tym zabójstw. W tych warunkach policja, a konkretnie Harry Bosch,
na rozwikłanie sprawy śmierci Anneke Jespersen, duńskiej dziennikarki i
fotoreporterki, ma jakiś kwadrans. Na inne tego typu sprawy podobnie. Policja
po prostu zbiera ciała, wykonuje kilka zdjęć, jakiś opis miejsca zdarzenia i…
to wszystko. Prawdziwe śledztwo ma się toczyć po opanowaniu rozruchów, później,
kiedyś. I nawet się toczy, ale zabójca Jespersen, zwanej Królewną Śnieżką, nie
zostaje odnaleziony.
Dwadzieścia lat
później. Harry Bosch osiągnął wiek emerytalny, jednak pracuje nadal w policji,
co dość typowe, w ramach czasowego kontraktu. Typowe jest i to, że jego szefem
jest obecnie karierowicz, politykier i po prostu dupek. Harry zajmuje się
sprawami odłożonymi i niewyjaśnionymi, a zwłaszcza sprawą dziwnej śmierci
Dunki, która nie dawała mu spokoju przez wszystkie te lata. Problem jednak w
tym, że Anneke Jespersen była biała, a jak by to wyglądało, gdyby policja
rozwiązała tę jedną sprawę, a przypadki, w których ofiarami byli kolorowi, głównie
Afroamerykanie i Latynosi, odłożyła na półkę, zamknęła, umorzyła już na zawsze.
Tytułowa "czarna
skrzynka", to pomysł dawnego partnera Harry’ego Boscha, przekonanie, że w każdej
sprawie kryminalnej jest gdzieś informacja, człowiek, przedmiot, coś, co jak
czarna skrzynka w samolotach (notabene jest ona jaskrawo pomarańczowa), pozwoli
wyjaśnić, co i jak naprawdę się wydarzyło. W każdym razie policjant odkrywa
nowe dowody, dzięki którym potwierdza swoje wieloletnie przeczucie, że śmierć Jespersen
nie była przypadkowym aktem przemocy podczas zamieszek, czy wynikiem wojny
gangów. Kiedy Bosch znajduje „czarną skrzynkę”, sprawa rusza z miejsca, ale
prowadzi w zupełnie nieoczekiwanym kierunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz