środa, 29 września 2021

Historia nadal kołem się toczy

 „Szepty. Życie w stalinowskiej Rosji” – Orlando Figes

„Szepty” nie są książką o Stalinie, choć jego obecność czuje się na każdej stronie; nie dotyczą też bezpośrednio polityki jego reżimu. Traktują o tym, w jaki sposób stalinizm naznaczył umysły i serca ludzi sowieckich, wpływając na to, jak myśleli i czuli. Nie próbuję rozwiązywać zagadki genezy terroru, ani też opisywać powstania i upadku Gułagu, ale staram się wyjaśnić, dlaczego system terroru zapuścił trwałe korzenie w społeczeństwie sowieckim i wciągnął w swoje tryby miliony zwykłych, uczciwych obywateli – jako milczących świadków i aktywnych współuczestników. Prawdziwa siła i trwałe dziedzictwo stalinizmu polegały nie na właściwej mu organizacji państwa ani na kulcie przywódcy, lecz mówiąc słowami rosyjskiego historyka Michaiła Geftera, na tym, że „istniał on w każdym z nas”.

W społeczeństwie, w którym uczono dzieci, że za zbytnią gadatliwość można zostać aresztowanym, stosowano zasadę, że wszystko zostaje w rodzinie. Ludzie sowieccy nauczyli się podwójnego życia, ukrywania przed oczami i uszami niebezpiecznych sąsiadów, a czasem nawet własnych dzieci, informacji i opinii, przekonań religijnych, wartości i tradycji rodzinnych oraz stylu życia sprzecznych z oficjalnymi normami. Nauczyli się mówić szeptem.
W języku rosyjskim istnieją dwa słowa na określenie ludzi mówiących szeptem. Jedno (szeptuszczij) ma kilka znaczeń – między innymi oznacza osobę, która nie chce, żeby usłyszano, co mówi – ale żadne z nich nie ma charakteru ujemnego. Drugim słowem (szeptun) określa się policyjnego informatora, który szeptem donosi na bliźnich. Rozróżnienie to powstało w czasach stalinowskich, kiedy całe społeczeństwo sowieckie składało się z ludzi należących do jednej lub drugiej kategorii.

I to stanowi o wartości tej książki – stalinizm prywatny, osobisty, rodzinny, a nie opracowanie historyczne, socjologiczne lub inne naukowe, obejmujące temat globalnie. Orlando Figes prezentuje losy zwykłych ludzi. Zazwyczaj, bo są wśród nich także znane nazwiska: Bułat Okudżawa, Konstantin Simonow (dawno temu jego epopeja wojenna „Żywi i martwi” i „Nikt nie rodzi się żołnierzem” nawet mi się podobała), Jelena Bonner, ale to zdarza się rzadko. Najczęściej chodzi o zwyczajnych robotników, chłopów.

„Szepty” pomagają zrozumieć, jak to jest możliwe, że tak wielu ludzi wierzy w takie bzdury. Bo to nie jest tak, że pojawił się zły Stalin (Lenin, Hitler, Mao itd.) i sterroryzował wielomilionowy naród. Coś takiego nie da się zrobić – najpierw trzeba znaleźć wyznawców, przekonać jakąś część społeczeństwa do swoich pomysłów. To też odpowiedź na pytanie, dlaczego naród, który gnoi i łupi jakiś polityk i jego kamaryla, następnym razem znów głosuje na niego i jego sitwę, i nadal mu wierzy.

Jedyne, co mogę tej książce zarzucić, to to, że jest zbyt długa (ok. 700 stron) – nazwiska i miejsca się zmieniają, ale zdarzenia bardzo często są właściwie takie same.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz