wtorek, 18 października 2022

Szkoda, że wyszło tak kiepsko

 Dżihad Butleriański

Moje zauroczenie „Diuną” Franka Herberta, trwające od 1986 roku do dziś, obejmuje trzy elementy: fabułę, warsztat pisarski autora, talent tłumacza. Stąd tekst: http://autopamflet.blogspot.com/2021/11/diuna-jest-w-sumie-tylko-jedna.html. Zauroczenia tego jakoś nie starczyło, bym przebrnął bez potężnego rozdrażnienia przez „Dżihad Butleriański” Herberta i Andersona, czyli pierwszy tom Legend Diuny. Fabuła byłaby jak najbardziej zadowalająca, ale to nie wystarczy. Odnoszę wrażenie, że autorzy próbowali naśladować styl Franka Herberta, ale nie wyszło im to zbyt dobrze. Polonizacja czy repolonizacja, tak modna w ostatnich latach, także zupełnie mi nie odpowiada. Nawet irytuje. Księżniczka miała na imię Irulan, a nie Irulana. Matka Wielebna – Helen, a nie Helena. Pewne wydarzenia miały miejsce na planecie Salusa Secundus, a nie na Salusie Secundusie itd. Itd. Itd. Niektóre z tych zabiegów są może nawet i poprawne językowo, ale i co z tego?

 Takim jak ja fascynatom i miłośnikom „Diuny” mimo to polecam Legendy Diuny, a w tym „Dżihad Butleriański”, ale tylko tym, którzy wychowali się na polonizowanych wersjach cyklu podstawowego. Ich to zapewne razić nie będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz