„W pisarskim czyśćcu” – Krzysztof Masłoń
Pierwsze skojarzenie, które wpadło mi do
głowy już podczas lektury, to tytuł starego filmu z roku 1974, „Niewinni o brudnych rękach”.
Piekło, czyściec, raj. Z tych trzech… hm…
lokalizacji, to czyściec właśnie przypomina mi powiedzenie „tak, ale…”. Czyli
jest dobrze, ale nie do końca. Niby w porządku, ale to się jeszcze okaże. To
proste – gdyby było jednoznacznie dobrze lub zdecydowanie źle, nie byłoby mowy
o czyśćcu, ale właśnie o piekle lub raju (niebie).
Wydaje się to oczywiste i dlatego zaskoczyło
mnie kilka recenzji tej książki, bo wynikało z nich wyraźnie, że ich autorzy tego
właśnie elementu kompletnie nie zrozumieli. A to przypomina mi (nie wiedzieć,
czemu) słowa Waltera Lippmanna (amerykańskiego pisarza, dziennikarza i
komentatora politycznego): Gdzie wszyscy
myślą tak samo, nikt nie myśli zbyt wiele.
Czy „W pisarskim czyśćcu” to książka
tendencyjna? Ależ oczywiście! To właśnie oznacza i sygnalizuje jej tytuł. O
twórczości literackiej lub o twórcy mówimy, że jest tendencyjny, jeśli
podporządkowany jest określonej idei (to
już z definicji tendencyjności ze słownika PWN). Autor, zgodnie z
zamierzeniem i z premedytacją, skoncentrował się na tych tylko elementach życia
pisarzy, które zawiodły ich do czyśćca. To nie są, i nie miały być, pełne
biografie, czy rzetelna ocena całego dorobku pisarskiego. To odpowiedź na trudne
pytanie: za co trafiłeś do czyśćca?
Najczęściej chodzi o romans (albo i całkiem
poważny związek) z komunizmem, ale nie zawsze, bo mógł to być alkoholizm,
problematyczna postawa wobec Żydów, czy choćby tylko (tylko?!) próby zaistnienia
za wszelką cenę, wyrażająca się w działaniach, które tej akurat osobie,
zupełnie nie pasują, wątpliwe postawy moralne, szokujące zachowania i
przekonania i inne.
Krzysztof Masłoń, dziennikarz, publicysta,
krytyk literacki, przyjrzał się w swojej książce takim oto postaciom polskiej
sceny pisarskiej, jak: Konwicki, Szymborska, Herbert, Barańczak, Stachura,
Osiecka, Bursa, Tyrmand, Iredyński, Kuśniewicz, Brandys, Woroszylski, Bratny,
Grochowiak, Żukrowski, Stryjkowski, Bąk, Różewicz, Trzebiński, Gajcy, Borowski,
Bujnicki, Przyboś, Dąbrowska, Grydzewski, Hemar, Kruczkowski, Wasilewska,
Słonimski, Krasiński, Rymkiewicz, Nowakowski.
Czy po lekturze „W pisarskim czyśćcu”
przestały mi się podobać: „Zły”, „I ty zostaniesz Indianinem”, „Pożegnanie z
Marią”, „Kolumbowie” itd.? Ależ skądże! Za to dzięki Masłoniowi, mam okazję
odkleić się od swoich dziecinnych wyobrażeń o pisarzach, od bardzo częstej w
Polsce maniery, obowiązku wręcz, oceniania twórcy poprzez różowe okulary jego
dokonań. Cóż… czas wreszcie dorosnąć.
Notabene, taki właśnie nakaz obowiązuje
aktualnie w przypadku tzw. „żołnierzy wyklętych” – działali w słusznej sprawie,
więc… wszystko inne się nie liczy, nawet nie jest prawdą.
Wydaje mi się, że niektóre z tych tekstów,
kilka lat temu, czytałem w „Rzeczpospolitej” i może jeszcze gdzieś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz