„Żmijowisko” – Wojciech Chmielarz
Nie czytałem wcześniej
żadnej książki Chmielarza, jakoś nie czułem takiej potrzeby. Kiedy jednak
dowiedziałem się, że na podstawie „Żmijowiska” będzie kręcony film, zainteresowałem
się – w końcu przecież „Ojciec chrzestny”, „Morderstwo w Orient Ekspresie”, „Firma” itd.
itd. Zawiodłem się solidnie – to Polska – fakt, że na podstawie książki kręci
się film, wcale nie oznacza, że książka jest dobra. Pozostaje mieć nadzieję, że
film/serial będzie ciekawszy, a to jest – moim skromnym zdaniem – całkiem
prawdopodobne.
Książka zaczyna się
tak, jakby był to kolejny rozdział albo kolejny tom większej całości. Coś tam
się dzieje, ale wyraźnie jest to kontynuacja. Ciąg dalszy. W dalszych
rozdziałach wyjaśnia się, że chodzi o specyficzną narrację, bo rzecz cała
dzieje się „teraz”, „wtedy” i „pomiędzy”. Czy w takich skokach czasowych jest
coś złego? Ależ skądże! Wystarczy przypomnieć sobie „Dawno temu w Ameryce”,
gdzie taki przeskok w czasie obejmuje kilkadziesiąt lat, ale… takie rzeczy trzeba
umieć robić. Robić w taki sposób, by nie nużyć i nie irytować czytelnika. Nie
jest wykluczone, że Wojciech Chmielarz nauczy się tego… kiedyś.
Do gospodarstwa
agroturystycznego Żmijowisko przyjeżdżają dawni znajomi Kamili ze studiów. Ani
jej mąż, Arek, ani córka, Ada, która na wakacje miała zupełnie inne plany, nie
mieli na to żadnej ochoty, ale mamuśka sterroryzowała wszystkich. Ada zaginęła,
a zakrojone na szeroką skalę (podobno) poszukiwania nie przyniosły efektu.
Minął rok. Do
Żmijowiska znowu przyjechał Arek, kontynuować poszukiwania córki. Jej matka,
skulona w kłębek na tapczanie, woli użalać się nad sobą.
W gospodarstwie agroturystycznym czas
spędza wiele osób i są to wyraziście zarysowane postacie: czarna Adaoma (dla
swoich w Nigerii jest ona biała i dziadek wprawdzie poczęstował ją zupą
pieprzową, ale o powstaniu odpowiedzieć nie chciał, bo okazała się za mało
czarna), jej aktualny partner Robert, szycha w jakiejś telewizji, uważający
Adaomę za najpiękniejszą rzecz, cham tak poza tym, właściciel agroturystyki, Krzysztof
z żoną i ich nastoletni syn Damian, tajemniczy biznesmen w czerwonym BMW, o
którym Adaoma opowiadała policji, ale o tym fakcie nie ma w aktach śladu…
Chmielarz miał dobry
pomysł na połączenie powieści sensacyjnej i obyczajowej, świetny pomysł na rozbudowaną fabułę,
w której właściwie nikt nie jest tak całkiem niewinny, ale… na pewno dało się
to zrobić zdecydowanie lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz