wtorek, 11 maja 2021

Prawda boleśnie prawdziwa

„Holokaust. Prawdziwe historie ocalonych” – Lyn Smith  (wyd. 4)

W zasadzie tytuł i podtytuł (uwaga: podtytuły są różne w różnych wydaniach) określają jednoznacznie treść książki. Jednak jest ona nieco odmienna od wielu innych pozycji na temat Zagłady, które czytałem.

„Co więc różni te relacje od tego, z czym polski odbiorca miał do czynienia choćby w trakcie szkolnej nauki? Przede wszystkim są to świadectwa prywatnych ludzi nagrywane od zakończenia wojny praktycznie do dzisiaj – historia przekazywana jest przez pryzmat osobistych przeżyć, bardzo subiektywnie. Najważniejszą kwestią wydaje się włączenie do historii Holokaustu wydarzeń z okresu poprzedzającego wojnę i późniejszego, tuż po jej zakończeniu”[1].

Autorka cytatu ma w nim rację tylko częściowo – osobiste wspomnienia prywatnych osób nie są w tym temacie niczym nowym. „Dziennik Anne Frank”, na przykład, jest tak prywatny i osobisty, że nie da się bardziej. Natomiast rzeczywiście niewiele jest relacji z Holokaustu, które pokazują czasy przed wojną światową. Wprawdzie plan „ostatecznego rozwiązania” formalnie narodził się dopiero około 1943 roku, ale nie pojawił się znikąd. Zagłada była wynikiem wielu lat przemian. Przemian świadomości, przekonań, postaw życiowych. Oczywiście także polityki. Nie kończy się też w dniu kapitulacji Trzeciej Rzeszy – byłoby to zbytnie uproszczenie. Można to porównać do tematu nazistowskich obozów koncentracyjnych: obóz (taki lub inny) zostaje wyzwolony… i co? Odtąd żyli długo i szczęśliwie? Od tego dnia wszystko już było w porządku? Czyżby?

Podczas lektury przyszło mi do głowy porównanie: można napisać książkę o uprawach leśnych, o lasach po prostu, w Grecji, Polsce, Bułgarii, Niemczech, Austrii, o polityce wykorzystywania drewna i odtwarzania zasobów, ale… nie będzie w niej ani jednego słowa o jakimkolwiek drzewie. Lyn Smith napisała właśnie o pojedynczych drzewach.

Ktoś kiedyś stwierdził, że pięciu zabitych, to ofiary, ale pięć milionów zabitych, to tylko polityka i statystyka (albo jakoś tak, podobnie). Trudno się przecież identyfikować lub utożsamiać z milionami, ale w przypadku konkretnych osób wygląda to zgoła inaczej. Poza tym często wydaje nam się, że wszystko, całe zło, można zrzucić na wojnę. Niby wyjaśnienie nie jest usprawiedliwieniem, ale… Lyn Smith bardzo boleśnie uświadamia czytelnikowi, że te okropieństwa różnego typu działy się zarówno przed wojną, jak i wiele lat po jej zakończeniu.

„Ruth Foster. Uczennica niemiecka pochodzenia żydowskiego, Lingen.
Urodziłam się w 1923 roku w Lingen, prowincjonalnym miasteczku blisko granicy holenderskiej. Rodzina mojego ojca mieszkała w tej okolicy od 1670 roku. Matka pochodziła z Holandii. Lingen w tym czasie liczyło około 5000 mieszkańców, w tym około 20 rodzin żydowskich. Byłam jedynym dzieckiem”[2].

„John Lawrance. Austriacki uczeń pochodzenia żydowskiego, Wiedeń.
Urodziłem się w Wiedniu, w dziewiątej dzielnicy, 29 maja 1922 roku. Rodzice byli narodowości austriackiej, ale nie pochodzili z Wiednia – ojciec urodził się w Krakowie, w Polsce, a matka w Oświęcimiu. Mieszkałem w Wiedniu aż do naszego wyjazdu 29 czerwca 1938 roku. Mieliśmy ładne mieszkanie…”[3].

„Roman Halter. Polski uczeń pochodzenia żydowskiego. Chodecz.
Urodziłem się w Chodczu, małym mieście nazywanym jidysz sztetl. Osiemsetosobowa społeczność żydowska składała się z ludzi biednych i bardzo biednych”[4].

Jan Hartman – czeski uczeń. Steven Frank – holenderski uczeń. Edith Baneth – czeska uczennica. Jacob Pesate – rumuński student. Marsha Segall – litewska uczennica. Leon Greenman – angielski biznesmen. Janine Ingram – grecka uczennica…
Rodzice, rodzeństwo, mieszkanie, warunki, szkoła, przyjaciele, pasje, zajęcia – to już nie są bezimienne miliony. To konkretni ludzie, czasem nawet widoczni na zdjęciach, i cały ich świat. Nie tak trudno znaleźć rodzinę, miejsce lub okoliczności podobne do swoich. Zwłaszcza, że nie wszystkie relacje dotyczą Żydów, bo Niemcy usiłowali zgładzić też Cyganów, Świadków Jehowy, niepełnosprawnych, komunistów i wielu innych „podludzi”.

Relacje zebrane przez Lyn Smith podzielone zostały na kilka okresów, a więc początek lat trzydziestych i pierwsze prześladowania, próby szukania schronienia w latach 1937-39, wojna, getta, obozy, marsze śmierci, wyzwolenie w 1945 roku i… wcale nie tak cudowne życie po wyzwoleniu.

„Taube Biber. Uczennica polska pochodzenia żydowskiego. Mielec.
Było to w wigilię żydowskiego Nowego Roku, kiedy ortodoksyjni Żydzi przygotowywali się do święta. Oczywiście Polacy współpracowali (z Niemcami), oprowadzali i pokazywali, gdzie jest synagoga, a gdzie łaźnia rytualna. Niemcy weszli do łaźni, wygarnęli wszystkich na korytarz, oblali naftą i podpalili”[5].

Oczywiście…
Choć nie jest to polska książka i Polaków raczej w niej niewielu, to, zdaje się, nie zaprezentowaliśmy się zbyt dobrze (eufemizm!), niestety. Kościół katolicki też nie.

Właściwie prawie każdy rozdział zawiera wspomnienia przerażające, ale – pomijając koszmary obozowe – najbardziej poruszył mnie temat manipulacji władzy, która szuka (i tak łatwo znajduje) potrzebnych jej wrogów narodu, winnych całego zła. To przecież ci straszni Żydzi chcą zniszczyć wielkie Niemcy! Żydzi są winni przegranej w pierwszej wojnie światowej, a poza tym – zabili Jezusa. Tylko niech się nikt nie waży wspominać, że Jezus też był… To syjonistyczna propaganda i tyle.
Kilkanaście lat później nasza, to jest polska, władza też mocno potrzebowała wrogów i natychmiast wynalazła sobie „zaplutych karłów reakcji”, „wrogów ludu pracującego miast i wsi” itp. A najgorsze wydaje się to, że ta prymitywna z pozoru sztuczka nadal się udaje i to już w XXI wieku, w pozornie cywilizowanym kraju w środku Europy. I miliony ludzi władza skutecznie przekonuje, że… „oni są straszni, ale my was przed nimi obronimy, uratujemy”.

Poruszająca lektura. Skłaniająca do refleksji. Wzbudzająca skrajne emocje. Polecam.


[1] Anna Puziewicz – z przedmowy do polskiego wydania książki „Holokaust. Prawdziwe historie ocalonych”, Lyn Smith, Wydawnictwo RM, wyd. IV, 2020, s. XIII.
[2] „Holokaust. Prawdziwe historie ocalonych”, Lyn Smith, przekład Anna Puziewicz, Wydawnictwo RM, wyd. IV, s. 7.
[3] Tamże, s. 10.
[4] Tamże, s. 11.
[5] Tamże, s. 74.

 

 

Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz