„Corleone” – Francis Marion Crawford
Francis Marion Crawford urodził się 2 sierpnia 1854, w Bagni di Lucca w Wielkim Księstwie Toskanii. Zmarł 9 kwietnia 1909 w Sant'Agnello di Sorrento (w tym włoskim mieście główna ulica – długa, ale umiarkowanie reprezentacyjna – do dziś nosi jego imię). Amerykanin, który większą część życia spędził we Włoszech i w Indiach, Amerykę odwiedzając jedynie od czasu do czasu. Fascynacja Włochami i Sycylią zaowocowała cyklem lub dość luźno powiązaną serią utworów, na którą składają się „Saracinesca” (romans przygodowy opowiadający pełną intryg historię Giovanniego Saracinesca i jego zalotów do Corony d'Astradente), „Sant'Ilario”, „Don Orsino”, „Corleone”, Trzytomowa powieść „Corleone” z 1897 roku, po części kontynuująca losy rodziny Saracinesca (piękna Corona jest w niej już matką dorosłych synów), była prawdopodobnie pierwszym poważnym podejściem do tematu mafii w literaturze. „Corleone”, i reszta serii, wydaje się połączeniem romantyzmu, realizmu oraz tematyki społecznej.
W swoich czasach, to jest w drugiej połowie i pod koniec XIX wieku, Francis Marion Crawford prezentował dość nowatorskie podejście do pisarstwa, uważał bowiem, że powieść jest towarem rynkowym, ale jednocześnie też i luksusem artystycznym, który, owszem, powinien czytelnika bawić, ale nie bez intelektualnych wymagań. Warsztat pisarski Crawforda przypomina mi niektóre powieści Charlesa Dickensa.
Kiedy osławiony książę Corleone zmarł bez większych ceremonii, w małym hoteliku drugiej klasy w Nicei i został pochowany bez żadnej godnej wzmianki w prasie, na koszt właściciela hotelu, wszystkie jego tytuły i to, co po zostało z jego ziemi i innych dóbr, przeszło na dzieci jego brata, ponieważ ten również już nie żył. Rodzina Corleone nigdy nie była długowieczna, a ich sojusze z reguły nie przyczyniały się do długiego życia tych, którzy byli żonami i mężami członków rodu.
[…]
Nazwisko Corleone było tylko tytułem, a miasto, z którego je zaczerpnięto, już dawno przeszło w inne ręce. Rodzina nazywała się teraz Pagliuca d’Oriani. Jak to często bywa we Włoszech, posługiwano się tym z trzech nazwisk, które było najbardziej znane temu, kto akurat je wymieniał*.
Włoskie i sycylijskie nazwiska, imiona, przydomki, tytuły i inne określenia osób stosowane w powieści zamiennie, sprawiały mi początkowo pewną trudność. Bywało, że cofałem się o kilka stron, żeby lepiej zrozumieć, o kogo chodzi. Z czasem ten kłopot staje się mniej ważny.
Pagliucowie są rodziną mocno zubożałej szlachty. Właściwie żyją prawie jak chłopi. Ich ziemie, jeśli jakieś im jeszcze zostały, objęte są hipoteką. Istniała też inna gałąź rodziny, nosząca nazwisko Pagliuca di Bauso, ale nie odgrywają oni w powieści żadnej roli. Ci Pagliuca d’Oriani, o których chodzi, to owdowiała Donna Maria Carolina Pagliuca. jej trzech synów: Teobaldo (któremu wuj nadał tytuł księcia Corleone), Francesco, Ferdinando oraz wychowana i wykształcona w klasztorze w Palermo córka, Vittoria.
Okazuje się, że Pagliucowie mogliby odbić się od dna. Orsino Saracinesca (syn księcia Giovanni’ego, zwanego Sant’Ilario i pięknej Corony) planuje budowę niewielkiej linii kolejowej przez ich ziemie. Jednak nie wszyscy Pagliucowie są chętni do sprzedaży rodzinnego Camaldoli. Ostro sprzeciwia się temu Ferdinando. Wprawdzie Teobaldo szybko pacyfikuje opornego brata, ale pojawia się inny problem, osobisty. Teobaldo rości sobie pretensje do pewnej dziewczyny, a ta podoba się nie tylko jemu.
Na przyjęciu w Rzymie Orsino Saracinesca spotyka piękną Vittorię, która całkiem niedawno opuściła klasztorne mury, więc jest dziewczyną bardzo różniącą się od prostackich w sumie Pagliuców. Orsino jest nią… zaintrygowany. Tak rodzi się i narasta konflikt między sycylijską rodziną Corleone, powiązaną z mafią, a starym rzymskim rodem Saracinesca.
Tak zaczyna się opowieść Francisa Crawforda o Włoszech, Sycylii, jednak głównie o ludziach, ich mentalności, zwyczajach, przekonaniach, kulturze oraz osławionej gwałtowności, brutalności i bezwzględności.
Czy istnieje jakiekolwiek powiązanie między „Corleone” Francisa Crawforda, a „Ojcem Chrzestnym” Mario Puzo? Ależ oczywiście! Takie same, jak z dowolną książką o Sycylii, Sycylijczykach i mafii w XIX wieku we Włoszech. Wydaje mi się to raczej chwytem marketingowym, ale skoro profesor Taeko Kitahara na jakimś japońskim uniwersytecie doszukał się tych związków, to jasne, niech i tak będzie. Uprzedzam tylko, że są to powieści całkowicie różne, więc żeby nie było rozczarowań. Ostatecznie „Corleone”, to powieść całkiem niezła (choć nie porywająca), która powinna podobać się miłośnikom tematu, ale zwłaszcza dziewiętnastowiecznego pisarstwa.
---
* Francis Marion Crawford, „Corleone”, przekład i redakcja: Damian Tarkowski i Adrianna Krawczyk, Wydawnictwo Horyzont Idei, 2022, e-book.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz