środa, 8 kwietnia 2009

Tajne służby po naszemu

„Noblista” – Marcin Wolski


I tak oto autor mojej ulubionej audycji radiowej („60 minut na godzinę”) zmajstrował kapitalną powieść sensacyjną. Jest to thriller szczególny i wyjątkowy, ma bowiem ograniczony „termin przydatności do spożycia” oraz ściśle określony, i też niezbyt rozległy, zasięg terytorialny.

Wiktor Leśniewski, młody pracownik naukowy Instytutu Historii PAN, rozstaje się ze swoją dziewczyną, Magdaleną, która wkrótce ginie w wypadku drogowym. Porzucony kochanek podejrzewa, że przyczyną zerwania była fascynacja Magdaleny pisarzem, Henrykiem Barskim i – co tu dużo mówić – po prostu romans młodej dziewczyny z siedemdziesięcioletnim mistrzem pióra.

Wiktor, wykorzystując swoje kontakty w IPN i kierowany niezbyt czystymi, choć pewnie zrozumiałymi w tej sytuacji intencjami, postanawia „prześwietlić” Barskiego, sprawdzić, czy kreowany przez salony literackie na laureata Nagrody Nobla pisarz faktycznie ma tak czyste ręce, że może z podniesionym czołem przyjmować hołdy, jako autorytet moralny w kraju, w którym kolejne lustracje demaskują całe gromady agentów bezpieki wśród ludzi, o których wcześniej nikt złego słowa by nie pomyślał, a co dopiero powiedział.

Wiktor, wraz ze swoim doktorantem, pracownikiem IPN, rozpoczyna prywatne śledztwo. Początkowo wydaje się, że Barski jest faktycznie zupełnie „czysty”. Młodzi historycy rzeczywiście nie znajdują żadnych kompromitujących starszego pisarza materiałów czy dokumentów. Aż do chwili, gdy…
Ano właśnie. Przeciętna powieść zmienia się w jednym momencie (no, powiedzmy, ze chodzi o kilka kartek) w wulkan wyrzucający z siebie sensacyjne fajerwerki rodem z powieści Ludluma czy Morella.

Wspomniałem o pewnych czasoprzestrzennych ograniczeniach książki Wolskiego. Zawiera ona historię tak bardzo polską, że wątpię, czy byliby w stanie ją zrozumieć na przykład Amerykanie. Podobnie jest zresztą z filmami w typowo polskiej konwencji: „Miś”, „Rejs”, „Alternatywy 4”.
Ponadto fabuła oparta jest na dość specyficznych wydarzeniach, nastrojach i klimatach, jakie panowały w Polsce w pierwszych latach XXI wieku. Nie jest wykluczone, że za lat piętnaście tej historii nie będą dobrze rozumieli nawet sami Polacy – chyba, że pasjonujący się historią polityczną Polski lat 2002-2007.

W każdym razie dziś jest to jeszcze całkiem niezła rozrywka.