sobota, 10 marca 2012

Cywilizacja PD

Panem et circenses! Chleba i igrzysk! Domagało się rzymskie pospólstwo, skandując okrzyk poety Juwenalisa z Akwinum. Pobudki humanitarne niewielkie miały tu znaczenie przecież podczas igrzysk ginęli niewolnicy i gladiatorzy chodziło przede wszystkim o łagodzenie napięć społecznych oraz poprawę wizerunku i zwiększenie popularności fundatora igrzysk (rozdawanej żywności) na arenie politycznej.

Co zmieniło się od tamtych czasów do dziś? Ano, okazało się, że w Polsce z pierwszego z tych elementów spokojnie można zrezygnować, że wystarczy zastąpić go innym i nadal zachować status quo, czyli ukochany przez władzę, społeczny święty spokój. Oczywiście chleba nie da się zastąpić czymkolwiek, natomiast praktyka wykazała, że w roli zamiennika znakomicie sprawdzają się… zabawki. Zabawki dla dorosłych. I stąd tytuł: Cywilizacja Przedłużonego Dzieciństwa.

Po wielu latach przerwy obejrzałem niedawno wiadomości, nazywane kiedyś dziennikiem telewizyjnym. Wszystkie były ekscytujące (igrzyska), ale nie znalazłem ani jednej, która do czegokolwiek byłaby mi potrzebna.
Coraz częściej, bo już prawie co roku ogłaszane są w Polsce żałoby narodowe… O ile jednak donatorzy rzymskich igrzysk opłacali je z własnej kieszeni, to żałoby narodowe w Polsce władza ogłasza na koszt… podatników. O tym, że coś w tym temacie coraz wyraźniej jest nie w porządku, świadczyć może List Artysty w Żałobie.

Podgrzewające społeczne nastroje „gorące” tematy typu: aborcja, związki homoseksualne, kara śmierci, katastrofa smoleńska czy kolejna żałoba narodowa, ustawiczne podgrzewanie atmosfery wokół niejakiej pani Muchy, częste skandale w środowisku artystycznym itp., to przecież typowe zabiegi socjotechniczne dokonywane przez średniej klasy specjalistów wynajętych przez aktualnie rządzącą kamarylę w celu odwracania uwagi społeczeństwa od spraw naprawdę istotnych, czyli takich jak choćby haniebna reforma emerytalna, tragiczna sytuacja służby zdrowia, bezrobocie, obniżki cen leków, które okazały się podwyżkami, bandyckie stawki podatkowe, łupieżcze opłaty skarbowe oraz galopujące ubożenie społeczeństwa.
„Komuna” skończyła się w tym kraju ponad dwadzieścia lat temu, a tu nadal brak jest jakichkolwiek mechanizmów odpowiedzialności politycznej (karnej zresztą też) dla tych… ,,wybrańców” narodu. Bo przecież wystarczy podsunąć następne „igrzyska”, kolejną zabawkę… Przykre tylko jest to, że tak wielu tak łatwo daje się nabierać na wiecznie te same chwyty.

Dziadek uważał, że mężczyzna w wieku 15-17 lat jest już na tyle dorosły, a przynajmniej dojrzały, że zabawkami bawić się już nie powinien. Chyba, że jest upośledzony umysłowo, niedorozwinięty. Do pewnego stopnia (bo bez tych chorób psychicznych) z dziadkiem się zgadzam i wyraźnie widać, że nie tylko ja… Czemu wyraźnie widać? Ludzie, którzy w swoim i społecznym mniemaniu nie robią nic złego, nie potrzebują wymyślać wyjaśnień i usprawiedliwień, nie czują potrzeby racjonalizowania swoich działań i zachowań. Gorzej, gdy zdają sobie sprawę, że niezupełnie są w porządku…

Najbardziej chyba znanym kiedyś, legendarnym już dzisiaj argumentem dorosłych, którzy nie chcieli albo nie potrafili rozstać się z zabawkami było: kolejka elektryczna jest dla mojego syna. Wprawdzie w chwili zakupu kolejki syn miał pięć miesięcy, ale dumnemu ojcu jakoś jednak udawało się wmówić samemu sobie, że on ją faktycznie kupił dla swojego dziecka. A że rozłożył i używał? No, cóż… trzeba przecież sprawdzić, czy działa.

Od tamtych czasów zabawki nobilitowano – wykorzystując ich stopień skomplikowania, zaawansowaną technologię i… cenę, na którą zwykle wielu z nas zupełnie nie stać*, jednak sposoby i metody samooszukiwania się pozostały w zasadzie bez zmian. O ile jednak tatusia z kolejką stosunkowo łatwo było zdemaskować, to weryfikacja stwierdzenia pracuję na komputerze nie jest już tak prosta, zwłaszcza dla kogoś, kto o komputerach wielkiego pojęcia nie ma.

Ile razy w życiu stwierdziłeś/łaś, że pracujesz na komputerze, podczas gdy w rzeczywistości z pracą nie miało to nic wspólnego, bo ani za to nie płacili, ani nikt nie wymagał? A kiedy ci to wytknięto, ile razy tłumaczyłeś, że babcia, ojciec, ciocia inaczej by nie zrozumieli? Czyżby?! Ile razy stać cię było na prawdę i prostą odpowiedź: bawię się?
W jaki sposób wmawiasz sobie (często także rodzinie), że potrzebujesz tabletu, smartfona, iPoda, iPhona? Że niezbędny ci jest nowy telefon, który oprócz telefonowania i esemesowania ma jeszcze 217 innych funkcji? Potrzebujesz? Jest niezbędny? To może sobie najpierw odpowiedz, do czego i dlaczego jest potrzebny i niezbędny?

Czy potrzebowałem myszy Logotech G300? Czy nie mogłem się obejść bez dysku SSD? Absolutnie nie! Sprawiłem sobie po prostu nowe zabawki. A czy ty potrafisz odróżnić zachcianki od realnych potrzeb? Jesteś w stanie przestać oszukiwać siebie i innych? Bo to jest przecież dziecinada, która przedłużana w nieskończoność jest po prostu infantylna, niesmaczna i żałosna.



--

* Stwierdzenia stać mnie/ nie stać mnie mają zupełnie różne znaczenie w Polsce i krajach cywilizowanych. U nas stać mnie oznacza, że potrafię zgromadzić wymaganą kwotę, wyrywając ją z domowego budżetu i włączając w to pożyczki i kredyty bankowe oraz finansową pomoc bliższej i dalszej rodziny. U ludów cywilizowanych stać mnie, to znaczy, że dysponuję stosowną kwotą i mogę ja wydać na określony cel, bez jakiegokolwiek uszczerbku dla budżetu domowego mojej rodziny, czy najmniejszego ryzyka, choćby ryzyka chwilowego dyskomfortu, wynikającego z krótkotrwałej utraty płynności finansowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz