„Stalky i spółka” – Rudyard Kipling
Jedna z ważniejszych
książek mojego dorastania. Byłem nią zachwycony, czytałem wiele razy. Wtedy
(miałem kilkanaście lat) nie wiedziałem, że Kipling sportretował w powieści
samego siebie, jako Beetle’a, nie wiedziałem, że jest to jedna z niewielu
książek przedstawiająca brytyjski system szkół z internatem tamtych czasów w
sposób raczej pozytywny. Bestialskie znęcanie się nad młodszymi, torturowanie
ich, kary cielesne (bicie uczniów przez nauczycieli), u Kiplinga wyglądają… nie
tak całkiem źle. Podobnie jak zabijanie dla zabawy królików i kotów.
Pamiętam też, że dziwił
mnie sposób traktowania sierżanta szkolnego (Fox, Foxy – coś jakby nasz woźny,
ale raczej ważniejszy, bo prowadzi z uczniami zajęcia z musztry) przez chłopców
– oni wyzywają go od grubasów, on zwraca się do nich per „paniczu”. Oczywiście
z czasem wszystkie elementy stawały się coraz bardziej zrozumiałe, ale… książkę
lubiłem już odrobinę mniej.
Wróciłem do niej
niedawno, bo jakiś już czas temu przeszła do domeny publicznej i można ją łatwo
dostać, za darmo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz