„Cham niezbuntowany” – Rafał Ziemkiewicz
Dawno, bardzo dawno temu odkryłem, że przy swoich rozlicznych słabościach, brakach, mankamentach, defektach, wadach narodowych, mamy, my Polacy, jedną umiejętność wywindowaną na wyżyny. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że w tym jednym jesteśmy najlepsi na świecie. Zawsze, z absolutnym przekonaniem, potrafimy wskazać i samym sobie udowodnić, kto jest winny temu, że znowu nam nie wyszło, że nam się nie udało. W dużej mierze o tym jest ta książka. A jeśli nawet czasem część winy można przypisać Polakom, to oczywiście nie wszystkim, tylko jakiejś niewielkiej grupie zdrajców i kolaborantów – to ONI są winni, nie MY.
Rozumiem, że poczucie własnej wartości i ważności naprawdę ma znaczenie, ale buduje się je na realiach (na przykład potęga militarna albo gospodarcza, albo polityczna), faktach, a nie na pragnieniach, przekonaniach i fantastycznych urojeniach. Autor uważa, że Polacy są absolutnie wyjątkowi i szczególni, i poradziliby sobie ze wszystkim, gdyby nie knowania jakichś mrocznych, a niecnych sił. W końcu uratowaliśmy Europę i świat przed Niemcami, komunistami, Krzyżakami, Turkami… Albo prawie.
Wielcy ludzie, obcy i nasi, twierdzili: dajcie Polakom władzę, a sami się wykończą, czy: dla Polaków można czasem coś zrobić, ale z Polakami nigdy! – jednak oni wszyscy, oczywiście, nie mieli racji. My wiemy lepiej. Widać to po efektach (w Biblii napisano: po owocach ich poznacie)? No nie, ale byłoby widać, gdyby nie ONI. My zawsze mamy pod ręką jakichś onych, którzy ściągnęli nas z należnego nam piedestału.
Choć czasem zgadzam się z Ziemkiewiczem (też uważam, że Piłsudski był politycznym watażką, a nie poważnym i wielkim politykiem), to manipulacje i buchająca nienawiść, która wręcz oblepia czytelnika jak cuchnące błoto, są w tej książce nie do przyjęcia. Przy tym, typowe dla wyznawców neobolszewickiej partii narodowo-socjalistycznej, przekonanie, że są wszechwiedzącymi bogami, znającymi alternatywną przyszłość (zawsze wiedzą, co by było gdyby…), to już głupstwo.
A teraz byle łajza z Holandii czy Luksemburga pozwala sobie traktować nas jak małpy, które ledwo co zlazły z drzewa?!
Rafał Ziemkiewicz wyraźnie nie zdaje sobie sprawy, że patriotyzm oznacza miłość do własnego narodu, a nie nienawiść wobec wszystkich innych. Nas obrażać nie wolno, ale najwyraźniej my możemy innych, czy tak?
Wspomniałem o manipulacjach. Jak się to odbywa? Na przykład:
Jako pierwsi w Europie stworzyliśmy rozległą terytorialnie republikę, z parlamentem i obieralnym władcą, odpowiedzialnym przed prawem i obywatelami. Jako pierwsi wprowadziliśmy w swym państwie prawa obywatelskie i zasady tolerancji religijnej.
Przed jakimi obywatelami odpowiadał król Polski? Czyżby przed wszystkimi? Ależ skądże! Tylko i wyłącznie przed szlachetnie urodzonymi, bo reszta to motłoch, który głosu miał mniej niż ryby. Prawa obywatelskie? A jakie konkretnie prawa obywatelskie mieli chłopi pańszczyźniani, poza przywiązaniem do ziemi, co było formą niewolnictwa? Mieliśmy obieralnego władcę, to prawda. Spowodowało to dość szybko jego żałosną słabość i w konsekwencji rozbiory. Gdy inne państwa miały zawodową, profesjonalną armię, Polacy mieli pospolite ruszenie.
Inny przykład:
Państwo zarazem tak organizacyjnie sprawne, że ledwie odzyskawszy byt, mając po straszliwych zniszczeniach toczonej na naszych ziemiach wojny światowej tylko paręnaście miesięcy na zorganizowanie administracji i siły zbrojnej - zatrzymało pochód bolszewizmu na zachód kontynentu, po raz kolejny ratując Europę, a przy okazji cały świat przed podbojem przez najbardziej chyba zbrodniczą i nieludzką ideologię w dziejach.
Potem, podbici przez zmowę dwóch sąsiednich, bandyckich mocarstw, z cynicznym przyzwoleniem zdradzieckich aliantów z Zachodu, poddani przez dwie okupacje bezprzykładnej eksterminacji, hekatombie, jakiej nie doznał chyba żaden kraj od czasów zniszczenia przez Rzymian Kartaginy…
A zauważył ktoś malutkie i niepozorne „chyba”? Ratuje ono autora przed zarzutem zwykłego kłamstwa. Podczas drugiej wojny światowej Rosjan zginęło wielokrotnie więcej niż Polaków. Jeśli jednak łyka się takie treści kompletnie bezrefleksyjnie i emocjonalnie, to…
Mógłbym tak dalej, ale chyba szkoda czasu. Moim skromnym zdaniem jest to książka kompletnie bezwartościowa. Nawet jeśli czasem autor ma rację, bo i tak bywa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz