Po co, po raz kolejny, czytać te same książki?
Tyle było zamieszania z ostatnim tomem przygód Harrego Pottera, pytań o zakończenie, zakazów ujawniania zakończenia, prób odgadnięcia zakończenia…
Przypomniało mi to dyskusję, jedną z wielu, na temat czytania tych samych książek po raz drugi, trzeci, czwarty, piąty, szósty, siódmy, ósmy, dziewiąty…
Kiedy powiedziałem, że jest wiele książek, do których wracam i które czytam kolejny raz po kilkuletniej przerwie, towarzystwo - bardzo oczytane i inteligentne zresztą - popatrzyło na mnie jak na głupka i zakrzyczało chórem: „A nie szkoda ci czasu? Mógłbyś przeczytać za to książkę, której nie znasz, a w tej to już przecież wiesz, co będzie dalej”. Tłumaczyłem wtedy jasno i spokojnie, że książka jest, moim skromnym zdaniem, takim samym zamkniętym, skończonym dziełem sztuki, jak obraz, film, utwór muzyczny czy rzeźba. Dzieło sztuki natomiast, to doznania estetyczne, przeżycia duchowe, emocje, nastroje itd.
Co będzie dalej, ważne jest (powiedzmy), gdy czytam w gazecie sprawozdanie z obrad plenarnych czy meczu, ale też gazeta dziełem sztuki nie jest, nie spełnia wymogu tworu skończonego i zamkniętego. Podobnie zresztą jak telenowele, ale to inna bajka. Oczywiście dzieło sztuki (książka) może być wydane w kilku tomach, tak samo, jak sztuka teatralna może mieć kilka aktów.
Po tym niewielkim wprowadzeniu zapytałem, czy można sobie wyobrazić człowieka, który drugi raz nie spojrzy na obraz czy rzeźbę, albo nie posłucha raz jeszcze utworu muzycznego, bo… już wie, co będzie dalej, już to widział czy słyszał?
Mam wrażenie, że do 8% zgromadzonych coś dotarło.
Informacja o tym, że Harrego zabiła Hermiona przebrana za Hardodzioba, będącego wcieleniem Syriusza opętanego przez profesora Snape'a, albo odwrotnie, nie jest w stanie wpłynąć nijak na moją chęć przeczytania ostatniego tomu przygód. Tym niemniej spotkałem ludzi twierdzących z pełnym przekonaniem, że gdyby ktoś im zdradził wcześniej zakończenie, to już nie miałoby dla nich sensu czytanie książki, ale takim ludziom mogę jedynie głęboko współczuć, mając nadzieję, że może kiedyś zrozumieją, że sztuka z informacją o tym, co będzie dalej ma bardzo niewiele wspólnego... jeśli w ogóle.
Przypomniało mi to dyskusję, jedną z wielu, na temat czytania tych samych książek po raz drugi, trzeci, czwarty, piąty, szósty, siódmy, ósmy, dziewiąty…
Kiedy powiedziałem, że jest wiele książek, do których wracam i które czytam kolejny raz po kilkuletniej przerwie, towarzystwo - bardzo oczytane i inteligentne zresztą - popatrzyło na mnie jak na głupka i zakrzyczało chórem: „A nie szkoda ci czasu? Mógłbyś przeczytać za to książkę, której nie znasz, a w tej to już przecież wiesz, co będzie dalej”. Tłumaczyłem wtedy jasno i spokojnie, że książka jest, moim skromnym zdaniem, takim samym zamkniętym, skończonym dziełem sztuki, jak obraz, film, utwór muzyczny czy rzeźba. Dzieło sztuki natomiast, to doznania estetyczne, przeżycia duchowe, emocje, nastroje itd.
Co będzie dalej, ważne jest (powiedzmy), gdy czytam w gazecie sprawozdanie z obrad plenarnych czy meczu, ale też gazeta dziełem sztuki nie jest, nie spełnia wymogu tworu skończonego i zamkniętego. Podobnie zresztą jak telenowele, ale to inna bajka. Oczywiście dzieło sztuki (książka) może być wydane w kilku tomach, tak samo, jak sztuka teatralna może mieć kilka aktów.
Po tym niewielkim wprowadzeniu zapytałem, czy można sobie wyobrazić człowieka, który drugi raz nie spojrzy na obraz czy rzeźbę, albo nie posłucha raz jeszcze utworu muzycznego, bo… już wie, co będzie dalej, już to widział czy słyszał?
Mam wrażenie, że do 8% zgromadzonych coś dotarło.
Informacja o tym, że Harrego zabiła Hermiona przebrana za Hardodzioba, będącego wcieleniem Syriusza opętanego przez profesora Snape'a, albo odwrotnie, nie jest w stanie wpłynąć nijak na moją chęć przeczytania ostatniego tomu przygód. Tym niemniej spotkałem ludzi twierdzących z pełnym przekonaniem, że gdyby ktoś im zdradził wcześniej zakończenie, to już nie miałoby dla nich sensu czytanie książki, ale takim ludziom mogę jedynie głęboko współczuć, mając nadzieję, że może kiedyś zrozumieją, że sztuka z informacją o tym, co będzie dalej ma bardzo niewiele wspólnego... jeśli w ogóle.