wtorek, 31 lipca 2007

To nie ten Musashi!

"Tajemna historia pana Musashiego" - Tanizaki Jun'ichirō


Jeśli w Polsce komukolwiek mówi coś nazwisko Musashi, to zwykle miłośnikom historii samurajskich i ich największego bohatera, mistrza miecza, Musashi Mijamoto.
Tytułowy pan Musashi z „Tajemnej historii...”, zgodnie z panującym wówczas zwyczajem, nosił w różnych etapach życia (a takę po śmierci) różne imiona, a nawet nazwiska. Żadne z nich jednak nie brzmiało Mijamoto. Być może w Japonii nazwisko Musashi nie jest tak popularne, jak u nas Nowak, ale nie ma wątpliwości, że bohaterem powieści Tanizaki Jun’ichiro nie jest „ten” Musashi.

Dorastający chłopak obserwuje rytuał, dość koszmarny z europejskiego punktu widzenia, a polegający na myciu, czesaniu i ozdabianiu, odciętych podczas bitwy, głów samurajów. Przeżycie to determinuje całe jego dalsze życie i to nie tylko intymne. Owładnięty perwersyjną obsesją Musashi gotów jest zdradzić swego wychowawcę i dokonać wielu innych niecnych czynów, byle zaspokoić swoje wynaturzone instynkty.

Nie znajdzie tu czytelnik szybkich jak mgnienie oka pojedynków na miecze, nie znajdzie opisów biegania po wodzie czy skoków na wysokość drzewa.
W Pierwszej księdze „Tajemnej historii...” autor powołuje się na materiały źródłowe, więc nie jest wykluczone, że przynajmniej część tej opowieści oparta jest na faktach. I może dzięki temu historia pana Musashiego jest przede wszystkim podglądaniem epoki (XVI-XVII wiek), obyczajów i mentalności wojowników, a nie pikantną sensacją.

Książka dla wyrobionego czytelnika.

Rzecz jasna i ja byłem początkowo mocno zawiedziony - oczekiwałem przygód „mojego” Musashiego. Kiedy okazało się, że to nie o niego chodzi... no cóż, musiałem zacząć się cieszyć opowieścią, którą miałem w ręce.