"Mnich, który sprzedał swoje ferrari" – Robin Sharma
Więcej... wciąż więcej... władzy i prestiżu, sławy i uznania, pieniędzy i towarów. Niedający się zaspokoić głód sukcesu. Tylko czy na łożu śmierci będziemy żałować, że cudzej firmie i własnej karierze nie poświęciliśmy jeszcze więcej czasu? Przecież najczęściej nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak ma wyglądać nasze życie. Żyjemy życiem (nadziejami, oczekiwaniami, wymaganiami) naszych rodziców, nauczycieli, szefów, małżonków, dzieci, polityków... Ale gdzie w tym wszystkim jest miejsce DLA MNIE?!
Ta książka to szansa, by nie pogubić się we własnym życiu, by nie obudzić się „z ręką w nocniku” i nie odkrywać tego, co najważniejsze wtedy, kiedy już na wszystko jest za późno.
Jednak przede wszystkim zawiera ona miesięczny program pracy wewnętrznej, dzięki któremu można poprawić każdą świadomą chwilę swojego dalszego życia. I to działa! Dodam tylko, że nie, nie trzeba wyzbywać się wszystkich oszczędności i boso, z miseczką... Nie, to zupełnie inna droga.
Oczywiście kuszące to wszystko, bo i program niezbyt trudny i wystarczy miesiąc, a podobno pojawią się widoczne efekty... Tylko czy takie proste, momentami wręcz naiwne rady mogą zdziałać zapowiadane cuda w dzisiejszym skomplikowanym świecie?
W moim przypadku występuje jeszcze jeden element – zawód. Kiedy takie dziełko trafia do rąk czytelnika, to może on być nim oczarowany, zaangażowany i przejęty. Kiedy kolejną tego typu książkę dostaje do sprzedaży księgarz, a na półce ma podobnych 157, to...
Nie ma przecież możliwości, aby wszystkie z nich zawierały receptę na wspaniałe, dobre życie i stan permanentnej szczęśliwości. A jeśli nie wszystkie, to ewentualnie która? Na zastosowanie choćby połowy z tych przepisów nie starczyłoby życia, więc ostatecznie kończy się na tym, że ludzie profesjonalnie zajmujący się książkami, sceptycznie podchodzą do wszystkich.