niedziela, 29 września 2019

Współuzależnienie bez chlania

Postanowiliśmy zrobić spotkanie klasowe po czterdziestu latach od ukończenia szkoły podstawowej. Dzięki rozmaitym mediom społecznościowym udało się skontaktować z większością byłych uczniów. Wszyscy entuzjastycznie wyrazili chęć spotkania się po latach – także ci, którzy mieszkają od dawna poza granicami kraju lub w odległych rejonach Polski. Zresztą, ze względu na nich zdecydowaliśmy, że impreza trwać będzie trzy dni, a nie tylko jeden wieczór.
Bez większych tarć uzgodniliśmy zasady i warunki, to jest standard hotelu, wyżywienie (wielu z nas okazało się wegetarianami), alkohole, orkiestrę i inne atrakcje, w tym ognisko, ale przede wszystkim maksymalną opłatę, jaką uczestnicy gotowi byli ponieść.
Powołaliśmy kilkuosobowy zespół organizacyjny (w trzydziestkę trudno byłoby się dogadać), który z entuzjazmem zabrał się do roboty. Znalazło się miejsce, a po trudnych negocjacjach zgodziliśmy się na warunki, zawarliśmy z właścicielem hotelu umowę.
Wtedy zaczęły się kłopoty…


Współuzależnienie 
Według PARPA (to jest Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych) osoby współuzależnione: przejawiają silną koncentrację myśli i uczuć na zachowaniach i emocjach osoby nadmiernie pijącej, przejmują kontrolę nad osobą bliską i przyjmują odpowiedzialność za postawy, zachowania i emocje pijaka, usprawiedliwiają go i przejmują za niego obowiązki itd. Do pewnego momentu nazywano to koalkoholizmem, ale określenie to przestało być stosowane, gdy okazało się, że takie zaburzenie przejawiają również te osoby, które z alkoholem i alkoholizmem w rodzinie nic wspólnego nie miały.


Problemy zaczęły się, kiedy jeden z kolegów, Ziutek, zaczął domagać się, żeby na naszym spotkaniu klasowym były też yerba mate i szisze (nargile). Kiedy odpowiedziano mu, że lista potrzeb jest już zamknięta i uzgodniona z hotelem, zaczął grozić, że nie przyjedzie. Któraś z koleżanek, w dobrej wierze zaproponowała, że przywiezie mu ten sprzęt, bo akurat ma go w domu, ale Ziutek odparł, że go to nie interesuje, że jego zachciankę mają zrealizować organizatorzy, bo inaczej on się poczuje odrzucony, odepchnięty i w ogóle – źle. Dodał też kilka argumentów na temat walorów zdrowotnych yerba mate, jakby one miały z tą sprawą cokolwiek wspólnego.

Najbardziej ryzykownym z tysięcy, a może nawet milionów przedsięwzięć podejmowanych w życiu jest dorastanie. Polega ono na zrobieniu kroku z dzieciństwa w dorosłość. Prawdę mówiąc, przypomina raczej karkołomny skok niż krok, i wielu ludzi nie może się nań zdecydować przez całe życie. Na pozór sprawiają wrażenie dorosłych, a jednak pod względem psychologicznym większość „pełnoletnich” aż do śmierci pozostaje dziećmi… [M. Scott Peck „Drogą mniej uczęszczaną”].

Z ciekawością obserwowałem reakcje dawnych przyjaciół ze szkolnej ławy. A były one bardzo różne. Większość osób, dorosłych i dojrzałych (także mentalnie), emocjonalnie stabilnych, na tupanie nóżkami i fochy pięćdziesięcioletniego rozwydrzonego bachora, próbującego wymusić szantażem emocjonalnym na innych coś, co mu się nie należy, reagowała obojętnie, z dystansem – nie chcesz, to nie przyjeżdżaj – i tyle. Dla takich ludzi ważne było tylko jedno: czy Ziutek domaga się czegoś, co mu się słusznie należy, a jeśli nie, to… spadaj palancie.

Ziutek zapewne zdawał sobie sprawę, że takie fochy postrzegane są przez Mężczyzn z pogardą i odrazą, ale wieloletnie doświadczenie nauczyło go też czegoś innego: jeśli w grupie znajdzie się kilka-kilkanaście kobiet, to prawie na pewno jedna lub więcej należy do gatunku uzależniającego swoje samopoczucie, od humorów/nastroju emocjonalnego szantażysty, przemocowca, i one wywalczą dla niego wszystko to, co mu się zachce albo i więcej. I tak też było, Ziutek zamilkł, ale do boju ruszyły dwie panie, które za niego, w jego imieniu, zaczęły wymuszać spełnienie jego potrzeb i zachcianek – nie należących mu się, co przypominam, bo gdyby domagał się czegoś, co grupa wcześniej wspólnie ustaliła i to przed negocjacjami z hotelem, to byłaby zupełnie inna sprawa.
Grupa się podzieliła i postaw, zdań i stanowisk było do obserwacji znacznie więcej: ktoś odciął się od całej sprawy, ktoś inny starał się przekonać całą grupę, że wszyscy zawinili i przez wszystkich Ziutek się naburmuszył, ktoś tam, z zaciśniętymi zębami i wściekły, załatwi Ziutkowi tę jego sprawę, ale to będzie jego/jej ostatni kontakt z grupą, ostatni zjazd klasowy  itd. itp.


Przez długie lata obserwowania takich i podobnych wydarzeń, w bardzo różnych środowiskach, zauważyłem, że panie o tak specyficznej psychice, zawsze jak lwice bronią niedojrzałych mężczyzn, często stosujących szantaż i przemoc emocjonalną, ale nigdy nie wstawiają się za innymi kobietami.
Najczęściej głównym wygranym jest w tych sytuacjach jakiś tam Ziutek, bo broniące go panie, po pewnym czasie czują się wykorzystane, potraktowane instrumentalnie, i to bez względu na to, jak gorąco dziękował im Ziutek – jeśli w ogóle dziękował, bo czasem nie uważa, żeby miał, za co. Tym bardziej, gdy uświadomią sobie, że w sumie nikt ich o nic nie prosił.

Wiele kobiet ma o mężczyznach złe zdanie. Twierdzą, że to duże dzieci, chłopcy, którzy nigdy nie dorastają. Zapewne często mają rację, ale ja dopytałbym może jeszcze, jak wiele kobiet uniemożliwia mężczyznom wkroczenie w dojrzałość, chroniąc ich latami (jak mamusia/teściowa) przez konsekwencjami ich własnych postaw i zachowań. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz