„Survival w mieście” – Selco Begovic
SHTF – akronim, gówno trafiło w wentylator, czyli dowolna sytuacja związana z zagrożeniem życia, zdrowia i problemami z przetrwaniem; może to być wojna, tsunami, rewolucja, trzęsienie ziemi, epidemia, powstanie, najazd kosmitów itd.
Autor nie zorientował się na czas, że sytuacja robi się naprawdę niebezpieczna i podczas wojny na Bałkanach utknął na wiele miesięcy w oblężonym mieście. Z jednej strony ostrzał z granatników i polowania snajperów, a z drugiej trudności, a nawet dramaty w samym mieście, w którym nie ma leków, żywności, wody, prądu, jakichś służb, które dbałyby o porządek i inne, nawet podstawowe, potrzeby obywateli.
Ocena tej niewielkiej książeczki zależeć będzie od oczekiwań czytelnika. Mnie się wydaje bardzo wiarygodna. Zapewne właśnie dlatego, że nie zawiera – jak się to ładnie nazywa? – lokowania produktu, czyli porad, jakiej marki/firmy sprzęt kupić i w jakim konkretnie sklepie.
Autor skupił się na podstawowych zasadach, a nie na konkretnych instrukcjach, bo oczywiste jest, że w zależności od czasu, miejsca i rodzaju SHTF, sytuacja może wyglądać bardzo różnie. Człowiek znakomicie przygotowany na sytuację określonego typu okazać się może kompletnie bezradny, gdy okoliczności okażą się zupełnie inne. Nie chodzi więc o to, jakim nożem i jaką techniką poderżnąć gardło sąsiadce, żeby zdobyć jej zapas wody, ale raczej o to, by zacząć oswajać się z myślą, że może trzeba będzie krzywdzić innych ludzi, by obronić życie swoje, swojej rodziny, swoją żywność, wodę, leki, bezpieczne schronienie. Zagadnieniu nastawienia i odporności psychicznej autor poświęca sporo uwagi.
Mam nadzieję, że informacje zawarte w tej książce nie przydadzą mi się nigdy, ale za naprawdę wartościową uważam okazję do przemyślenia, przewartościowania pewnych kwestii, a to właśnie jest możliwe dzięki lekturze „Survival w mieście”. Oczywiście, nie będę do końca i na pewno wiedział, co by było, gdyby… to lub tamto, ale nastawienie, że tak powiem, mentalne, mogłoby okazać się wartością na miarę życia. Poza tym, zawsze chyba lepiej, w sensie „korzystniej”, jest rozumieć, co się dzieje, niż gapić się na wszystko oczami wybałuszonymi, jak żaba na piorun, w kompletnym oszołomieniu, które przecież wyklucza jakiekolwiek sensowne działanie.
Minus: sporo błędów gramatycznych, literówek i innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz