„Wojna Kalibana” – James S.A. Corey
Druga część kilkutomowego cyklu „Ekspansja” Daniela Abrahama i Ty’a Francka, piszących wspólnie pod pseudonimem James S. A. Corey. Autorzy serię planują rozłożyć na dziewięć tomów i zapewne dlatego, choć uważam, że „Wojna Kalibana” jest jeszcze ciekawsza niż „Przebudzenie Lewiatana”, to kolejne tomiska zapewne sobie daruję. Przynajmniej na jakiś czas. Już tak mam: dobre, owszem, ale za dużo.
„Wojna Kalibana” jest kontynuacją „Przebudzenia Lewiatana”. Zapewne dałoby się czytać tom drugi osobno, ale zdecydowanie lepiej byłoby zaczynać od początku.
Ziemia i Mars nie walczą ze sobą, ale jest to rozejm bardzo kruchy. Na jednym z księżyców Jowisza ich wojska stacjonują naprzeciw siebie, obserwując się z wyraźnym brakiem zaufania. W pewnej chwili pojawia się nagle potwór. Bez skafandra, bez widocznej broni, poza szponami, nieludzki super żołnierz atakuje oba posterunki. Przy życiu zostaje tylko sierżant Draper, marine, która jest jedną z ważniejszych bohaterek. Równie ważna staje się pani polityk Avasarala i szukający córki botanik, doktor Meng. Jednak głównymi osobami dramatu jest Holden, kapitan statku „Rosynant” i jego załoga, Amos, Naomi…
Pojawia się podejrzenie, że zabójczo niebezpieczna obca forma życia, którą udało się zamknąć na Wenus, przedostała się na Ganimedesa.
Bitwy, na lądzie, w tunelach i w kosmosie, polityka międzyplanetarna, romans, przygoda i wszystko to w proporcjach jeszcze lepszych niż w tomie pierwszym. Moim zdaniem warto, ale raczej przy założeniu i ze świadomością, że siada się do 8-9 opasłych tomów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz