„Klinika” – Jonathan Kellerman
Hope Devane zginęła na ślicznej uliczce, nieopodal uniwersytetu, pod wiązami, o jedną przecznicę zaledwie od swojego domu. Zadźgano ją nożem – kilka ran, ale pierwsze pchnięcie prosto w serce. Mogło to spowodować natychmiastowe zatrzymanie akcji serca, a więc i brak krzyków czy prób obrony. Drugi cios w podbrzusze, trzeci w plecy, w okolicę nerek.
Hope Devana była psycholożką, autorką wyjątkowo kontrowersyjnego poradnika „Wilki i owce”, który narobił jej mnóstwo wrogów wśród mężczyzn, bo podtytuł jej publikacji brzmiał: „Dlaczego mężczyźni krzywdzą kobiety i jak można tego uniknąć”.
Sprawę prowadzi detektyw Milo Sturgis, pederasta, a pomaga mu doktor Alex Delaware, stary przyjaciel. psycholog i oficjalny konsultant policji. Nowy porucznik przydzielił tę sprawę (trzy miesiące po popełnieniu zbrodni, gdy pierwszy zespół detektywów zupełnie nie dał sobie z nią rady) Sturgisowi, bo niewykluczone, że Hope Devane była lesbijką… skoro źle pisała o facetach, to musiała nią być. Typowe myślenie prymitywnego homofoba.
Wkrótce okazuje się, że identyczne zabójstwo miało już miejsce nieco wcześniej, w innym mieście. Też trzy ciosy nożem, w serce, krocze i plecy, ale ofiarą była prostytutka. Przypadek wydaje się mało prawdopodobny, ale jak powiązać pracującą na uniwersytecie psycholożkę ze zwykłą dziwką?
Intrygującym odkryciem okazała się Komisja Stosunków Interpersonalnych na uczelni. Utworzona z inicjatywy Hope Devane i pod jej przewodnictwem, zajmowała się szczuciem studentek przeciwko studentom. W związku ze skargą adwokata rodziny jednego ze studentów, nielegalną, jak się to wkrótce okazało, Komisję szybciutko rozwiązano, ale… kilka osób zostało przez nią wykorzystanych i skrzywdzonych.
Sturgis i Delavare odkryli, że Hope Devane otrzymywała spore kwoty od właściciela kliniki dla kobiet. Klinika zajmowała się rzekomo leczeniem bezpłodności, ale głównie jednak aborcjami, legalnymi i nie. Wkrótce pojawiły się też wątpliwości co do kwalifikacji zawodowych Cruvica, to jest właściciela szemranej kliniki. Pan okazał się tak bezczelny, że jako miejsce studiów i specjalizacji medycznych, podał rzeźnię swojego ojca, gangstera.
„Klinika” nie jest dreszczowcem (z ang. thriller), nie wywołuje u czytelnika dreszczu grozy lub emocji. Jest to powieść sensacyjna przypominająca kryminały dawnego typu. Popełniono zbrodnię, a detektyw, w tym przypadku dwóch, Sturgis i Delaware, mozolnie szukają śladów, powiązań, odpowiedzi na mnóstwo pytań i wątpliwości. Jeżdżą w związku z tą sprawą po całym okręgu Los Angeles i dalej, rozmawiają z dziesiątkami ludzi, tworzą kolejne koncepcje.
Niewykluczone, że tak właśnie, mozolnie, powoli i żmudnie, bez fajerwerków, mogłoby wyglądać rzeczywiste dochodzenie. Fabuła ciekawa, owszem, ale bez świetnego talentu pisarskiego Kellermana, powieść mogłaby się niektórym wydać nużąca. Natomiast ja warsztat pisarski autora cenię dość wysoko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz