Gdyby
o teologię spytał mnie ktoś jeszcze przed lekturą książki Rynkowskiego, doktora
teologii dogmatycznej, odpowiedziałbym zapewne z wrodzoną inteligencją, że jest
to nauka o Bogu (theos – Bóg, logos – nauka – tyle jeszcze kojarzę).
Mógłbym też zaryzykować przypuszczenie, że rozwinęła się w ramach
chrześcijaństwa, chociaż obecnie znajduje zastosowanie w każdej chyba religii
teistycznej.
Jak
wielkie są problemy z samą definicją teologii – nie miałem pojęcia, za to
spodobała mi się wersja Rynkowskiego, zgodnie z którą teologia jest to
racjonalna rozmowa o Bogu, w której uczestniczy sam Bóg. Jeśli nawet nie dla
każdego z definicji tej wynika coś konkretnego, określonego, namacalnego, to przynajmniej
dobrze brzmi.
Tytuł
jest oczywiście nieco przewrotny, bo może jednak nie wszyscy ludzie są
teologami, ale naprawdę wielu i niekoniecznie uprawianie teologii musi wiązać
się z uczelniami i tytułami naukowymi.
Rozważając
rozmaite biblijne wydarzenia, na przykład spotkanie na drodze do Emaus, łamanie
chleba i wiele innych, odwołując się do znanych pojęć (anioły, diabły) autor
prezentuje różne wątpliwości ale i przekonania teologiczne i robi to językiem
prostym, zrozumiałym, językiem dialogu, a nie narzucania jakichś obowiązujących
„świętych” prawd. Zwłaszcza, że jest on najwyraźniej teologiem nowoczesnym –
podejmuje tematy tak kontrowersyjne jak choćby wykorzystanie Internetu jako
narzędzia teologii, różnice między teologiami Azji, Afryki, Ameryki Południowej,
a nawet specyficznej teologii Szymona Hołowni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz