„Jak (nie) być buddystą” – Dzongsar Dżamjang Kjence
Rinpocze
Wygląda na to, że żeby być
buddystą wystarczy przyjąć cztery następujące prawdy:
- Wszystkie rzeczy złożone są nietrwałe.
- Wszystkie emocje to ból.
- Wszystkie rzeczy pozbawione są samoistnienia.
- Nirwana jest pozakoncepcyjna.
Żeby zgadzać się z tymi prawdami
albo i nie zgadzać musiałbym najpierw zrozumieć o co tu naprawdę chodzi. W
każdym razie pierwsza wydawała się najprostsza i najłatwiejsza do
zaakceptowania – absolutnie wszystko jest złożone (z atomów, a atomy składają
się z…) i obserwacja oraz doświadczenie podpowiadają, że nic nie jest trwałe na
zawsze. Autor tłumaczy, że każda forma ma charakter złożony, a więc jest
efektem połączenia co najmniej dwóch elementów. Kiedy takie elementy się łączą,
powstaje coś nowego, na przykład deski + gwoździe = stół. A dalej… Ten „produkt końcowy” nie istnieje
samodzielnie, niezależnie od tworzących go składników. Wiara, że stół
istnieje w sposób niezależny, to błąd. Oczywiście! Stół nie istnieje bez desek
i gwoździ. A że wszystko jest złożone, to i wszystko jest pozbawione
samoistnienia i nietrwałe z założenia.
Tak… tylko… co z tego? Obawiam
się, że nic. Rzecz jasna dla mnie – nic.
Tak się składa, że mam stół.
Zgadzam się, że pozbawiony jest samoistnienia, bo składa się z drewna, śrub,
kleju i czego tam jeszcze. Jestem pewien, że mój stół jest nietrwały. Ulegnie
zniszczeniu za rok, za trzysta lat lub jutro. I nijak nie wpływa to na jego
obecną przydatność. Świadomość złożoności i nietrwałości stołu nie zmienia
moich relacji ze stołem dzisiaj, teraz.
Podczas lektury zauważyłem pewien
schemat. Autor opisuje coś banalnego, wręcz oczywistego, nie budzącego
wątpliwości, ale następnie wyciąga z tego dość ryzykowne, ale zwykle
nieprawdziwe wnioski. Przykład. Siddhartha zgłębiał cierpienie i odkrył, że u
jego źródła leżą emocje. To akurat wydaje się oczywiste. Ale, czy naprawdę
wynika z tego, że wszystkie emocje są cierpieniem i wszystkie rodzą się z
egoizmu? Tego przyjąć nie jestem w stanie. A co z radością z obdarowywania osób
kochanych czymś, z czego się cieszą? Też jest to cierpienie wynikające z
egoizmu?
O pozakoncepcyjnej nirwanie nie
mam nic do powiedzenia – o czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć.
Wygląda na to, że jednak –
choćbym chciał – nie jestem w stanie być buddystą. Tym niemniej książkę
zdecydowanie warto przeczytać, żeby wreszcie na temat buddyzmu sformułować
własne zdanie, zamiast posługiwania się żałosnymi i często zupełnie
nieprawdziwymi uogólnieniami.
A może coś takiego? Przyznam, że ja do tego doszedłem tropem Ireneusza Kanii. Ale może to zestawienie buddyzm vs chrześcijaństwo się przyda? Nie wiem. Kanię lubię za to jak i co pisze a przede wszystkim za to jak i co tłumaczy. Znak to chyba raczej nie Twoje ulubione rewiry. Niemniej miło z ich strony, że dają poczytać za darmo. A może wcale nie za darmo. Mają w końcu człowieka w rządzie, hehehe. http://www.miesiecznik.znak.com.pl/archiwumpdf/476.pdf
OdpowiedzUsuń