„Statysta” – Piotr Chomczyński
Gdyby ta książka powstała w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku, to zapewne świetnie pasowałaby do oficjalnej narracji o degeneracji, deprawacji, demoralizacji i moralnym upadku zgniłego Zachodu. Ale powtarzam – oficjalnej – bo prywatnie to wielu rodaków o takim życiu marzyło – whisky w każdym barku i zupełna wolność seksualna. Dokładnie tak samo, jak teraz.
W Prologu pojawia się mężczyzna oglądający nagranie sado-maso. Nie jest pewne, czy osoba w filmie krzywdzona, wyrażała na to zgodę. Czytelnik przechodzi następnie do balu prawników i lekarzy, którego motywem przewodnim jest temat, kto kogo już zerżnął, a kto kogo jeszcze nie i dlaczego.
Główną rolę na balu gra prokuratorka Maja Nowicka, obecnie żona lekarza, była żona rzeźbiarza, z którym nadal utrzymuje stosunki seksualne. Podczas imprezy pani Nowicka uwodzi też i prowokuje innych panów, oczywiście także dużo pije.
Wreszcie na scenie pojawia się trup, a konkretnie, to od razu dwa.
Prokuratorkę wezwano do klubu swingersów, gdzie znalezione zostały zwłoki. Ofiarą jest niezidentyfikowana młoda kobieta oraz syn znanego katolickiego polityka, grzmiącego w telewizji o potrzebie moralności i ochrony rodziny, co od razu zapowiada problemy i wyjaśnia, czemu wezwano prokuratorkę okręgową, a nie rejonową. Mężczyźnie wyjęto żebro i wbito kobiecie w serce. Obie ofiary mają wycięte na plecach fragmenty skóry przypominające półksiężyce. W klubie policja i prokuratorzy (Nowicka przyjechała z partnerem) zastali właścicielkę i menadżerkę oraz jej męża. Kobietę zwolniono do domu, choć o nic jeszcze nie pytana zapewniała, że jest niewinna, bo była według Nowickiej za bardzo roztrzęsiona, żeby rozmawiać, a jej mąż… powiesił się na krawacie w czasie, gdy w klubie było mnóstwo policjantów, prokuratorów, techników kryminalistycznych, lekarzy itd. (Ups!)
Po kilkudziesięciu godzinach podobną parę ofiar znaleziono w Poznaniu. Zwłoki były ułożone w innej pozycji (pan miał nadal członek w pochwie kobiety), ale i tym ofiarom wycięto z pleców płaty skóry. Podobne było i to, że nie zidentyfikowano młodej kobiety, ale mężczyzna był synem prominentnego działacza ultrakatolickiej organizacji Ordo Iuris.
Prokurator Nowicka natychmiast ruszyła w drogę i już po czterech godzinach była w Poznaniu, oglądała zwłoki, sprawdzała pomieszczenia klubu dla dorosłych, w którym je znaleziono. Przy okazji zorientowałem się, że prokuratura okręgowa w Warszawie najwyraźniej obejmuje swoim zasięgiem także Poznań.
Przeładowana seksem i dewiacjami oraz drastycznymi opisami zwłok oraz domniemanych i realnych działań sprawców powieść zaczęła się niezwykle intrygująco. Po wydarzeniach, które wspomniałem, policjanci i prokuratorzy nie mieli już wątpliwości, że chodzi o seryjnego mordercę lub morderców i że sprawca wyraźnie ma jakieś urazy do prawej strony sceny politycznej. Majka i Maciej, jej partner, starszy prokurator, wspomagani przez śledczych, znakomitego anatomopatologa i profilerkę (też z nietypowymi preferencjami seksualnymi), szukają sprawców, starając się zdążyć przed następną zbrodnią.
Większość rozdziałów to relacja prokuratorki okręgowej, Mai Nowickiej pisana w trzeciej osobie: Majka widziała, Majka słyszała, Majka myślała, Majka pojechała, ale zdarzają się też rozdziały prezentujące przeżycia i doświadczenia dwóch zabójców, więc czytelnik dowiaduje się o nich stosunkowo dużo i prawdę poznaje jakby z obu stron jednocześnie. Świadczy to o sporej wyobraźni podczas konstruowania niebanalnego wątku kryminalnego w powieści. Podziwiam też odwagę autora, demaskującego obłudę niechrześcijańskiego polskiego katolicyzmu.
Zaskoczył mnie brak opisów wyglądu bohaterów, ale głównie bohaterek. Nie mam pojęcia, jak wyglądała, często skacowana, prokuratorka Nowicka, uśmiechająca się wyrozumiale profilerka Sadowska, dynamicznie działająca komisarz Łęcka i inni. Trochę trudno wyobrazić sobie sceny erotyczne, nie domyślając się, jak wyglądali i w jakim wieku byli uczestnicy zabawy.
Niestety, „Statysta” zawiera też zwyczajne błędy.
Mężczyzna leżał wtulony w kobietę w pozycji na łyżeczkę na obszernym materacu… [1].
Ktoś chciał, żeby patrzyli na siebie przed śmiercią… [2].
Ale jak to? Jak ludzie mogą patrzeć na siebie w pozycji „na łyżeczkę”?
Musimy rozdzielić ciała, chcę coś sprawdzić – zaordynowała Majka [3].
- Pytam, czy ktoś dotykał, przesuwał, odwracał ciała?
- Nie, tak ich znaleźliśmy [4].
Ale jak to? Przecież prokuratorka sama nakazała wcześniej rozdzielić ciała!
Do tego literówki. …umieścił na niej zlanu krwią kciuk [5], Z resztą urządzenie nie było jego… [6].
Może się to wydać nieco dziwne, ale nie winię za nie autora. Zajęty konstruowaniem fabuły i kolejnych scen, na przykład masturbującej się prokuratorki Nowickiej, wpatrzonej przy tym w dowody rzeczowe w sprawie szantaży, mógł takie elementy zwyczajnie przeoczyć. Z takich to właśnie powodów tekst gotowej powieści oddaje się w ręce redaktorki (tu Anna Rozenberg) i korektorki (tu Justyna Techmańska), ale w tym przypadku… Cóż, wyszło, jak widać. Jako czytelnik i nabywca książek dodam może tylko, że lekceważenie czytelników, na dłuższą metę jednak się nie opłaca. Zapewne niektórzy nie zwrócą uwagi, ale jednak nie wszyscy.
Pojawił się pewien kłopot w ocenie książki. Wątek kryminalny jest nowatorski, ciekawy, naprawdę chciałem się dowiedzieć, jak się to skończy. Jednak drugi, chyba nawet ważniejszy wątek, erotyczny, sprawia pewien problem, bo w tym przypadku nie chodzi o to, jaka jest powieść, ale jakie potrzeby i których czytelników zaspokaja. I tak, dla jednych, będzie to śmiała i wciągająca historia erotyczna, którą ocenią wysoko, ale dla innych to pełna zboczeńców i dewiantów obrzydliwa pornografia. Nie jestem w stanie dokonać tego wyboru za kogokolwiek. Natomiast jeśli komuś coś to mówi, to powieść do pewnego stopnia przypomina „Parafila” Rojnego.
  ---
[1] Piotr Chomczyński, „Statysta”, wyd. Muza, 2025, s. 50.
[2] Tamże, s. 52.
[3] Tamże, s. 51.
[4] Tamże, s. 61.
[5] Tamże, s. 63.
[6] Tamże, s. 167.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz