wtorek, 18 sierpnia 2009

Kulisy świętych procesów

„Fabryka świętych” – Kenneth L. Woodward


Ta książka nie jest przez Kościół Katolicki zakazana ani wyklęta. Wręcz przeciwnie, ks. Dr Robert Nęcek, rzecznik prasowy Archidiecezji Krakowskiej, wypowiada się o niej, w krótkiej notce na okładce, bardzo przychylnie.

„Od roku 1234, kiedy prawo kanonizacji przyznano wyłącznie papiestwu, odbyło się mniej niż trzysta kanonizacji”.

„Na przykład w 1988 roku papież Jan Paweł II kanonizował sto dwadzieścia dwoje mężczyzn i kobiet i beatyfikował kolejne dwadzieścia dwie osoby”.

Autor, dziennikarz, redaktor działu religijnego „Newsweeka”, stara się odpowiedzieć na dziesiątki pytań i wątpliwości dotyczących świętych, poczynając od podstawowego: kim tak w ogóle jest święty? Jest tu także mowa o cudach i metodach ich weryfikacji.

Jan Paweł II nie wymyślił „ekspresu do nieba”, jak popularnie nazywana jest znacznie uproszczona i przyśpieszona procedura wynoszenia na ołtarze, ale zatwierdził ją i puścił w ruch. Do 1917 roku proces beatyfikacyjny mógł się rozpocząć nie szybciej niż pięćdziesiąt lat po śmierci kandydata na błogosławionego i ewentualnie świętego – czemu z tej zasady zrezygnowano? Czemu zlikwidowany został urząd promotora wiary, powszechnie znanego jako „adwokat diabła”, czyli urzędnika, który zobowiązany był do rzetelnego sprawdzenia, czy nie istnieją realne przeszkody i przeciwwskazania kanonizacji? Jaki związek z polityką ma prawo kanonizacji i jaką daje władzę?

Na tle historii kościoła autor przedstawia historię świętych i zmienne procedury ich ustanawiania, a wszystko to oparte jest na konkretnych przykładach. Jeden z nich, i wcale nie najbardziej ekscytujący, dotyczy beatyfikacji i kanonizacji założyciela Opus Dei.

„Ponadto udało mi się przeprowadzić wywiady z sześcioma pozostałymi osobami, które mieszkały lub blisko współpracowały z Escrivą. Podane przez nich przykłady próżności, korupcji, napadów złości, surowości wobec podwładnych i krytyki papieży oraz innych ludzi Kościoła trudno było określić jako cechy, których należy się spodziewać u chrześcijańskiego świętego. Ale nie pozwolono na wysłuchanie ich zeznań”.

I ostatecznie…

„Podsumowując, istniały poważne dowody, że życie Escrivy nie zostało sumiennie zbadane i sprawiedliwie przedstawione, że sędziowie trybunału nie dopuścili do głosu świadków przeciwnych sprawie i że urzędnicy kongregacji ugięli się pod presją ze strony Opus Dei, by przyspieszyć cały proces. Ale to wszystko ostatecznie nie miało znaczenia. Ponieważ Jan Paweł II zaakceptował rezultaty wątpliwego procesu, urzędnicy Opus Dei twierdzili, że jakakolwiek krytyka procesu była krytyką samego papieża. A więc 17 maja 1992 roku Josemaria Escriva de Balaguer został przez Jana Pawła II ogłoszony „błogosławionym" podczas drugiej pod względem wielkości i splendoru uroczystości po wyborze papieża. Około dwustu tysięcy członków Opus Dei i jego sympatyków wkroczyło niczym najeźdźcza armia na plac Świętego Piotra, żeby uczestniczyć w tym wydarzeniu. Przez cztery dni trwało święto, podczas którego codziennie wystawiano ciało Escrivy. W sumie siedemnastu kardynałów, w tym papieski sekretarz stanu i główny administrator Kurii Rzymskiej, odprawiało Msze w dziesiątkach języków w kościołach całego miasta. Dla Opus Dei był to przekonujący dowód, jeśli dowód był potrzebny, jego dominującej władzy i wpływu na pontyfikat Jana Pawła II”.

Powiązania Escrivy z dyktaturą generała Franco nadal nie zostały wyjaśnione (także kilku innych dostojników Opus Dei), ale kogo to już teraz obchodzi? Zwłaszcza, że w 2002 roku został on przez Jana Pawła II kanonizowany…

Woodward opisuje też procesy nieudane. Zakonnika, którego beatyfikację zablokowano w ostatniej chwili, gdy okazało się, że brał udział i zginął w pijackiej burdzie w knajpie. Podobnie było z księdzem, który molestował dzieci – to może było jeszcze do przełknięcia, ale skoro nie chciał okazać z tego powodu skruchy, droga na ołtarz została przed nim zamknięta. I wiele, wiele innych…