środa, 30 stycznia 2019

Z kasynem nie wygrywa nikt


„Ana” – Roberto Santiago

Alejandro Tramel, lekkoduch, uwodziciel i hazardzista, grał w kasynie siedemdziesiąt kilka godzin, zadłużył się w sumie na ponad osiemset tysięcy euro, na koniec rozwalił łeb ciężkim narzędziem dyrektorowi kasyna (Bernardo Menéndez Pons)  w monitorowanym gabinecie. Zatrzymany przez Gwardię Cywilną wykonał jeden przysługujący mu telefon do siostry, Any Tramel, niegdyś znakomitej prawniczki, obecnie zatrudnionej w upadającej kancelarii swojej przyjaciółki ze studiów, zajmującej się odwołaniami od mandatów drogowych oraz innymi, równie ważnymi, sprawami.

Ana Tramel występuje w imieniu bratowej, żony Alejandro (Polki) i jej dwuletniego synka, przeciwko potężnej korporacji gier liczbowych. Pomagają jej (do czasu): stażysta-hazardzista, stary dobry detektyw i początkująca prawniczka. Powieść zawiera też inne wątki, ale zarysowane raczej słabo, powierzchownie – temat prawniczo-hazardowy jest absolutnie wiodący.

Czy tak działa świat sądów i kasyn? Trudno mi to ocenić, to inny kraj, inne realia, a autor pisał wcześniej książeczki dla dzieci, ale… może być i tak, że znakomicie się przygotował i opowieść jest w pełni wiarygodna.
Thriller prawniczy niezłej klasy, choć reklamowanie go, jako opowieści o alkoholiczce, seksoholiczce i lekomance, uważam za przesadne i niepotrzebne. Ana najwyraźniej jest w stanie pozbierać się do kupy, kiedy trzeba, a to wyklucza prawdziwe uzależnienie. 

Prawie tysiąc stron, ponad dziewięćdziesiąt rozdziałów, ale nie nudziłem się, a przynajmniej niezbyt często. Książkę oceniam dość wysoko, ale jednak nie należy ona do tych arcydzieł, do których czasem wracam. To historia, zdecydowanie, na jeden raz tylko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz